MOSCOW CITY, RUSSIA

czwartek, 27 sierpnia 2009

sweet and sticky

no i już wiem, jak Fasolka znosi glukozę - źle. mądre maleństwo - mamusi też było niedobrze. nic przyjemnego latać na czczo i oddawać krew, wypić 50 g glukozy (obleśny smak i wygląd), a potem czekać w zatłoczonej poczekalni godzinę. tak więc Fasolka kopała niezadowolona, a starałam się z wrażenia nie zemdleć - siła sugestii jest wielka.
i w przerwach od czytania Kodu Da Vinci po rusku obserwowałam ludzi. większość starszych, ze zleceniami od lekarza pierwszego kontaktu. trochę młodych, dwoje dzieci. niektórzy spokojnie czekając na swoją kolej, inni nerwowo spoglądający na zegarki - pewnie w drodze do pracy. i każdy ze swoją historią, nadzieją, że wyniki będą dobre.
zupełnie zapomniałam wczoraj opisać świetną historię a'la z życia wzięte. siedzę u wspomnianego lekarza, pusto w poczekalni. jeden facet. nagle się podnosi i pyta po angielsku pielęgniarki, gdzie jest ubikacja. one, że nie mówią po angielsku. wołają lekarkę. ona też nie mówi. w końcu dochodzą do wniosku, że pewnie musi do łazienki i dają mu klucz. ubaw po pachy - trzy baby i ani me, a ni be. no nic nie pozostaje obcokrajowcom, jak załatwić się do konta, bo służba zdrowia nie kala się znajomością języków. welcome in Poland .

Brak komentarzy: