MOSCOW CITY, RUSSIA

sobota, 21 lutego 2009

fatamorgana

:) uwaga uwaga!! pakuje wlasnie waalizke- jutro Egipt. slonce, plaza, morze... rozmarzylam sie. a tzw 'reality' jest niestety smutna- cholera jasna, znowu moje gardlo. nie chce histeryzowac, ale ja skads znam te objawy.... moze cudownie mi przejdzie do... jutra? a jesli nie.. (tfu tfu) - coz- zawsze sa jakies plusy - niegdy jeszcze nie widzialam lekarza w Egipcie. no dobra- kiepski zart.
co by tu jeszcze wepchnac kolanem do walizki? ?? niby same letnie rzeczy, a miejsca jakby malo.

środa, 18 lutego 2009

try to live your dream

zima znowu sobie o nas przypomniala - jest bajecznie bialo.i koszmarnie slisko.
a my w sobote lecimy do Egiptu w podroz poslubna. Misha sie uparl - no wiec - niech mu bedzie. jakos nie tryskam entuzjazmem - po pierwsze jest srodek zimy i na sama mysl o stroju kapielowym dostaje gesiej skorki. po drugie - jednak do cholery jest kryzys, co? a po trzecie - znowu bede musiala przekroczyc granice.
pozniej: ufff!!! kurcze, chyba jednak zainwestuje w kalosze. co za bajora!!!!!! albo lepiej amfibie kupie- przynajmniej nikt mi kurtki nie zbryzga blotem :> jestem dzis bogatsza o taka refleksje po spacerze z Tania. oczywiscie jak zwykle poszlysmy do Mc' Donalds'a i tym razem na herbate..i...eee.. frytki :) a potem musialysmy sie zmyc, bo jacys goscie usilnie chcieli sie przysiasc.grr! a potem ksiegarnia- raj dla kieszeni. a co?! zaszalalam - przeciez musze cos na plazy czytac, nie? :P
wlasnie mi sie przypomnialo, jak czekajac wczoraj na Mishe w kawiarni popijalam sobie kawe i usilowalam skupic sie na podreczniku do ruskiego i nie patrzyc na sciany. a tam siedzial sobie (znaczy na fotelu a nie na scianie ;0 )dosyc fajny koles.. i nawet popatrywal w moja strone. do momentu, kiedy nie zobaczyl na moim palcu obraczki - zero zainteresowania. hehe :)))) niezle z niego bylo ciacho...
czy jutro jest Tlusty Czwartek????????????!!!!

wtorek, 17 lutego 2009

moze jutro, a moze nigdy

tutejsza 'piekna' pogoda sprawia, ze miewam chustawki nastrojow (bez aluzji prosze). ratuja mnie dvd Mishy - cala szafa i RMF przez internet. w poprzednim wcieleniu napewno bylam jenotem - odczuwam silna potrzebe snu zimowego. dwie kawy dziennie to standard - a staralam sie zerwac z tym nalogiem.
pozytywne jest to, ze dzis nie ma mgly i widac horyzont ...chociaz to akturat jest dyskusyjne... Moze lepiej, jak go nie widac? :P jedno jest pewne - snieg zaslania brud. a sniegu naszczescie jest pod dostatkiem.
wczoraj obejrzalam "dobry rok" (czy jak to bylo po polsku) - naprawde swietny film - czlowiek ma ochote wszystko rzucic i jechac do Prowansji.... a moze tak naprawde wcale nie chodzi o Prowansje, a o slonce i milosc? nadzieje? to - czego najbardziej chyba brakuje czlowiekowi.
ooo - Miha znowu cos wymyslil. oby nie bylo tak jak wczoraj, kiedy probowal podlaczyc dysk do komputera i .... cale mieszkanie smierdzialo spalenizna :> alez ja wcale nie jestem zlosliwa :> wcale ;P
eh - milosc. trudna sztuka -trudna i krucha. .....
:) oby sie tylko czlowiek nie potknal o porozrzucane malowniczo to-tu-to-tam skarpetki :) wrrrrrrr!!!!

poniedziałek, 16 lutego 2009

...I see your hello...


zasypalo nas wczoraj. caly dzien i noc padal snieg i prosze- teraz na ulicach malowniczo topnieje i tworzy olbrzymie (a jakze- tu wszystko jest naj...) kaluze. podejrzewam, ze nawet kalosze nie pomoga. nieco sie przeziebilam brnac do kosciola w takim krajobrazie - po dwoch krokach mialam przemoczone buty. i dobrze, ze sie nie umalowalam - wygladalabym jak mis panda ;)))

http://www.youtube.com/watch?v=p8qQ2FHlvTk&feature=related
a Misha wczoraj podarowal mi plyte Beyonce i odrazu zakochalam sie w tej piosence :) - jest niesamowita, jak caly album zreszta. musze przynac, ze jej glos mnie zachwyca.


a zdjecie z naszych poczatkow - czerwiec, Dworzec Bialoruski w Moskwie...

:))) i pomyslec, ze calowalam mojego przyszlego meza...

sobota, 14 lutego 2009

walé-w-tylki po rusku ;)









Moskwa swietuje Wale-w-tylki na ulicach, w metrze i w restauracjach - niestety od rana byla sniezyca i wszystko bylo pokryte 10-cm warstwa sniegu.
a my poszlismy do sushi-baru i nauczylam sie jesc paleczkami po wielu nieudanych probach podniesienia czegokolwiek do ust. :) czegoz czlowiek nie robi z glodu/pazernosci ;)
aaa! i pilismy szampana w GUM'ie - co za burzujstwo normalnie. ale bylo co swietowac- jestesmy malzenstwem tydzien i jeden dzien i jeszcze sie nie rozwiedlismy ;)

piątek, 13 lutego 2009

полгода плохая погода, полгода идти некуда

a ja to bym moze spac poszla - Misha cale rano sie ze mnie smial, bo poprostu nie moglam sie obudzic. pewnie znow spada i tak juz niskie cisnienie.
pozniej - :) jak milo sie przespac. za oknem sypie snieg, zimno sie zrobilo, a ja sobie :))) - no dobra, nie bede zlosliwa.
juz tydzien jestem mezatka. jak ten czas... szybko leci!!!!wierzyc mi sie nie chce -przeciez dopiero co sie przygotowywalismy do, a tu juz po.
teraz czas pomyslec o koscielnym w Krakowie - czyli milsza czesc programu. no ba :) nie powiem - swoje to tez trzeba bedzie sie nabiegac, ale co tam :).
a jutro Walentynki (tautaj nazywane Днем Святого Валентина)- wszedzie pelno serduszek, bombonierek i czerwonych majtek w komplecie z przezroczystymi koszulkami - obowiazkowo przezroczystymi. ehhh - a moze by tak okazywac sobie uczucia codziennie, a nie tylko w dniu amerykanskiego spedu? na moralizowanie mi sie zebralo :)
ide, Puszkina sobie poczytam dla odreagowania :)

czwartek, 12 lutego 2009

'dlaczego klamiesz, ze mialas wszystko?...'

wlasnie wrocilam z USC tutejszego. wyprawa zakonczyla sie sukcesem - wydano mi kopie zaswiadczenia o slubie :))) yeah!!! a to, ze w 100%-owo ruskim stylu -to juz insza inszosc. panienki bardzo nie lubia obslugiwac petentow i nawet sie z tym nie kryja :> skad ja to znam?
a potem standard - 30 minut do domu, zakupy i ...telefon.
a tu moj maz (!!!!!) dzwoni i pyta o zdania po polsku. hahaha - Misha poszedl na test jezykowy, zeby uczyc sie polskiego. a ze nikt ich nie pilnowal .... sami wiecie :) i znowu bylo ... 'moja devczina je s Polska' - kocham tego faceta :)
ale niestety bywam wobec niego podla.. wymyslam rozne problemy, a potem nie chce z nim rozmawiac i sama sie w tym nakrecam. buuu...moze zwale wine na notoryczny brak slonca?

środa, 11 lutego 2009

jak sie nie ma co sie lubi....

to się uczy cierpliwości. jak ja. wciąż sobie powtarzam, że to tylko chwilowo nie mogę pracować, że załatwimy wszystkie formalności, typu pobyt czasowy i potem to już ....
czy ja znowu narzekam.... ?chyba tak :D
bo jakoś nie mogę się zebrać w sobie, żeby rozesłać to cholerne CV- może to śmieszne, ale ja nadal nie wierzę, że mogłabym na poważnie uczyć jako np. wykładowca, albo pracować jako profesiolnalny tłumacz.... a mieszkam w Moskwie już.... długo. i to do tego z mężem -Rosjaninem. heh, po 5-ciu latach studiów taki klops.

wtorek, 10 lutego 2009

'badzo naigorszyj monz' czyli kursy polskiego

:) w czwartek, 12tego, Misha ma test z polskiego - dowie sie, do jakiej grupy ma chodzic na zajecia. no i cwiczy. a ja konam ze śmiechu :))).
przyzwyczaiłam sie juz do 'pienkna dievcina', ale czasowniki w jego wykonaniu to dopiero perełki - on twierdzi, ze ja sie nad nim znecam i każe powtarzac slowo 'gwałcic' - ;D. wyglada to mniej-wiecej tak:
- ja głałce
- ty głałcisz itd.....

poniedziałek, 9 lutego 2009

back to reality

wracam powoli do rzeczywistosci.
mycia, odkurzania, gotowania itd. wyzwanie zwane 'slubem' mamy juz za soba - teraz czas na kolejne - 'codziennosc' i 'papierki do wiz'. czyli troche tego jest.
do tego postanowilam popracowac nas swoim ruskim, bo to, ze swietnie sie dogaduje w zyciowych sytuacjach, nie oznacza, ze moge osiasc na laurach.
pozniej: ufff - ile sprzatania!!! skad tu tyle kurzu? rozmnaza sie przez paczkowanie, czy jak?
pogoda do.. bani. spac mi sie caly czas chce - slucham RMF'u i wiem, ze w PL jest wiosna. zazdroszcze. u nas jest odwilzowe bloto i wilgoc. kaaawyyyy!!!!

niedziela, 8 lutego 2009

oczy szeroko zamkniete




wczoraj byla u nas impreza - cos a 'la domowko-wesele dla znajomych. chyba sie udalo, bo ostatni goscie wyszli o kolo 12tej. a siedzieli od 18tej :)
a teraz siedze przy komputerze, na parapecie stoi wiadro (tak tak) roz i bateria pustych butelek po winie i wodce. ogladam nasze zdjecia z piatku i mam dziwne wrazenie, ze najlepiej wychodze na zdjeciach kiedy nie widac mojej twarzy :))) haha ha.

piątek, 6 lutego 2009

powiedz TAK :)

dzien zero.
na ulicy szaro, korki, nie mam bukietu ('w styczniu nie rosna biale tulipany!!!') i boli mnie glowa. cos pominelam ? :D mroz - minus 12.

a co tam. uffff.
ну - чтож- поехали!!!!

czwartek, 5 lutego 2009

juz mi niosa suknie z welonem

tak - to juz jutro.
a dzis- nerwowe poszukiwania szpilek (sic!) i innych pierdol typu torebka. czemu ja nie moge wziac slubu w dzinsach i kozakach? czemu? :>
ale ale. zmienmy temat, bo od tego slub mnie juz mdli. poszlam sie przejsc na Plac Czerwony i.. zamkniete. tak. bywa. za to kupa milicji na kazdym kroku. i niestety legitymowali ludzi. mnie naszczescie nie. ale... to chyba jest dla mnie obrazliwe - CZY JA DO CHOLERY WYGLADAM JAK rOSJANKA??!!!!??? AAAAA.
e, najwazniejsze, ze:
a) nie wylegitymowali mnie jednak
b) zeby nie zapomniec obraczek i paszportu jutro
c) nie potknac sie na tych cholernych szpilkach
no :)

środa, 4 lutego 2009

rajstopy, sukienka i jej brak

w piatek wielki dzien. a dzis spotkalam sie z kolezankami i kolegami Mishy z pracy.
stado lasek, jeden facet i my. z poczatku bylo dretwawo, ale okazalo sie, ze to nawet do rzeczy ludzie. co prawda stale pytali czy rozumiem wszystko co mowia, ale... :) nikt nie jest doskonaly, nie? i czemu wszyscy pytaj co zaloze w pt? !!!!?? majtki :) nic innego zagwarantowac nie moge ;) i rajstopy. i sukienke :) szara. taka elegancja...europejska. bo na 100 % nie ruska.
rano swiecilo slonce i bylo mrozno. w poludnie zostalo tylko 'mrozno', a teraz to jest cholernie zimno i nic nie widac przez sniezyce. i jest slisko jak... cholera.jasna. moj powrot z Ashana (tutejszy supermarket) byl komiczny. 3 siatki z zakupami i chod pingwina - zeby tylko nie upasc. a zlapac sie nie ma czego. zabawne jak lod zmienia 5 metrow w cos w rodzaju zywego carlingu - ty jestes krazkiem, a szczotkowac i tak nikt nie musi, bo samo sie slizga.

a ta piosenka ostatnio za mna chodzi :) taki pozytyw.
http://www.youtube.com/watch?v=X3AsJfQWE08

wtorek, 3 lutego 2009

va- bank


w piatek wielki dzien. cywilny.
dla mnie z koniecznosci - wiza, pobyt czasowy itd itp. ja chyba dopiero po slubie koscielnym uwierze, ze wyszlam zamaz. to zreszta bedzie dosc smieszny cywil - tata i siostra Mishy, moje kolezanki z kursu i vsio. i szara sukienka z wyprzedazy w Zarze. zadnych bez, kokow, tipsow itd. chociaz - hahahaha - te tipsy to... :) kiedy poszlismy skladac papiery do tutejszego USC, dostalam katalog uslug slubnych zaprzyjaznionych salonow. kupa smiechu. ale tipsiki z diamencikami i piorkiem - gites, nie? :DD moze powinnam sobie strzelic takie w ramach rekompensaty za brak bezy? ehhh.
u nas nadal mrozy, a ja postanowilam sie przespacerowac 2 stacje metra. taaaa. super mysl. szkoda, ze przy minus 14-tu. mam wielka nadzieje, ze moje super gardlo nie 'odezwie sie' przed ..pia..a nie, sobota. robimy mala imprezke dla znajomych - jakies 14 osob :PPP oczami wyobrazni widze juz te stosy talerzy do mycia... BABO - USPOKOJ SIE!!!!! zapraszasz gosci do siebie, a nie po to, zeby sie najedli .... OBY :>.
...damn girl!
a na zdjeciu my na slubie Asi i Filipa..jak ten czas leci!!!w piatek MY :)

poniedziałek, 2 lutego 2009

... a ja zawsze genialny, idealny musze byc..i musze chciec..

mroz. siweci slonce i jest cholerenie zimno.
misza zostal w domu, bo zle sie czul, a ja czuje sie nieswojo. dziwne, jak szybko przyzwyczajamy sie do roznych stanow rzeczy. do tego, ze razem spedza sie soboty i niedziele, ale juz dni od poniedzialku do piatku - nie. a tu prosze. i czlowiek zaczyna sie rzucac, bo ten drugi czlowiek 'staje mu na drodze', przeszkadza. hmmmm.