od kilku dni łeb mi pęka, ale specjalnie mnie to nie dziwi, jako że mamy tu w Mordorze temperaturowe szaleństwo: ponad 10 stopni. nie powiem, miło, bo kiedy już zacznie się zima, to potrwa pewnie do kwietnia/maja. gdybym tylko nie miała głowy czułej, jak barometr!!!
tak więc najchętniej zostałabym w łóżku i chowała się tam przez najbliższe kilka miesięcy. niestety, albo właśnie 'stety', nie mogę sobie na taki luksus pozwolić. ktoś przecież musi sprawić się z codzienną litanią domowych obowiązków. czy mu (patrz: mnie) się chce, czy nie. w krasnoludki już od dawna nie wierzę, nikt za mnie się tego nie podejmie i wreszcie: ileż można udawać, że się bałaganu nie widzi? właśnie.
do tego, jak na ironię, dziś jest ten dzień, kiedy wszystko mi z rąk wylatuje. bilans poranka? rozbity talerz, wylane i przypalone mleko, ekspres do kawy cały oblepiony fusami i zafarbowane pranie. dobra jestem, nie? a jeszcze nie ma południa, ha! aż strach się bać, co będzie dalej.
hmmm, a może by tak nie gotować obiadu? tak na wszelki wypadek.
lepiej: NIC więcej nie robić!
no co?!!?! strzeżonego Pan Bóg strzeże.
tak więc najchętniej zostałabym w łóżku i chowała się tam przez najbliższe kilka miesięcy. niestety, albo właśnie 'stety', nie mogę sobie na taki luksus pozwolić. ktoś przecież musi sprawić się z codzienną litanią domowych obowiązków. czy mu (patrz: mnie) się chce, czy nie. w krasnoludki już od dawna nie wierzę, nikt za mnie się tego nie podejmie i wreszcie: ileż można udawać, że się bałaganu nie widzi? właśnie.
do tego, jak na ironię, dziś jest ten dzień, kiedy wszystko mi z rąk wylatuje. bilans poranka? rozbity talerz, wylane i przypalone mleko, ekspres do kawy cały oblepiony fusami i zafarbowane pranie. dobra jestem, nie? a jeszcze nie ma południa, ha! aż strach się bać, co będzie dalej.
hmmm, a może by tak nie gotować obiadu? tak na wszelki wypadek.
lepiej: NIC więcej nie robić!
no co?!!?! strzeżonego Pan Bóg strzeże.