MOSCOW CITY, RUSSIA

wtorek, 22 października 2013

Loving would be easy if your colors were like my dream

już wiem, co jest gorsze od chorego dziecka w domu. chory mąż.
i o ile biedny Wiewiór jest w swej upierdliwości przynajmniej czasem słodki, o tyle Misha... no dobra, bez komentarza. ogólnie mówiąc, zachowuje się tak, jakby co najmniej umierał na jakąś rzadkiej maści zarazę, a najzwyczajniej w świecie i po prostu jest przeziębiony. tylko tyle i aż tyle.
ja wszystko rozumiem (Boshe, widzisz, że się staram!!!), ale tak się zastanawiam, czy mnie ktoś dałby tak sobie spokojnie leżeć przez cały JEDEN dzień w łóżku, sam na sam z moją chorobą. odpowiedź jest oczywista: nie. zawsze się znajdzie jakieś 'coś', czego beze mnie nie da się nijak zrobić.
o, właśnie. Misha radzi sobie z Wiewiórem różnie: czasem dobrze, czasem świetnie... oczywiście jak każdemu normalnemu facetowi, zdarzają mu się też wtopy różnego kalibru, ale generalnie jakby mu się nieco bardziej chciało (!!!!!), to byłby Tatą Idealnym. jego zmorą pozostaje tylko czesanie Wrednego i jego długich za łopatki i gęstych włosów. on tego nienawidzi całym swoim jestestwem, a jego próby okiełznania wiewiórczego fryzu kończą się zawsze tak samo: dzikim wrzaskiem Aleksandry i awanturą na cały dom.
przecież mówiłam, że jestem niezastąpiona, nie?

Brak komentarzy: