MOSCOW CITY, RUSSIA

sobota, 31 stycznia 2009

негатив

uffff - cale szczescie, ze juz mi lepiej.
wczoraj caly wieczor przemeczylam sie z bolem brzucha po wypiciu kawy w Mc'u. fuj!!!! koszmar.nigdy wiecej.
a do tego chyba wraca zima, bo jest minus 14. grrrr. ale za to swieci slonce :))) cos za cos. aaaa - ma byc caly nastepny tydzien na minusie i to duzym :)
jestem w Moskwie juz tydzien. caly tydzien. dwa razy mialam juz zalamnie z tego powodu. ale staram sie trzymac i sie nie dawac. i jak poradzil mi Misha- mowie sobie 'u mnie wszystko gra'. bo gra.

piątek, 30 stycznia 2009

dla M.

Znalazlam Ciebie gdzies na koncu swiata
I wszystko juz wiem
Szukalam cale dnie miesiace lata
I odnalazlam Cie
Juz wiem ze od dzis
Chce dzielic z Toba wszystkie moje sny
Zasypiac i budzic sie przy Tobie do konca swoich dni
A teraz kiedy jestes przy mnie blisko
Nie musze martwic sie
Bo dzieki Tobie wiem ze mam juz wszystko
w dwoch slowach
KOCHAM CIE
Od dzis juz wiem......

czwartek, 29 stycznia 2009

'myslalam, ze milosc boli mniej'

dopadla mnie wczoraj lekka depresja. moze dlatego, ze nie udalo nam sie zlozyc dokumentow w miejscowym USC po 2-godzinnym czekaniu. to jednak zabawny kraj - jedna panienka obsluguje kupe ludzi - obcokrajowcow, ktorzy niczego nie rozumieja, a nikt im nie tlumaczy niczego. zastanawiam sie tylko po co ... no tak - Rosjanki sa piekne, a Kanadyjczycy kochliwi :P
w takiej kolejce odrazu widac, kto pobiera sie z milosci, a kto z wyrachowania... znaczy potrzeby paszportu :)
ide sobie slownik kupic.
kupilam :))) -wielki, wypasiony Kuzniecov :))) Andrzej Adamovicz bylby w 7 niebie. albo nie- padlby z przerazenia - dopiero teraz? !!!!??????? po skonczeniu studiow? hahahaha.
po zakupach ksiazkowych poszlam sobie na spacer. zawsze to 'swieze' powietrze (prosze sie nie czepiac :P). a potem zakupy zywnosciowe - mrozonki, jakis jogurt, chleb. zero miesa i 50 zl. taaaak. welcome in Moscow.
chyba sie z Kuzniecowe(y)m przeprosze zaraz, bo mam wrazenie, ze zapomnialam, jak sie poprawnie pisze po rusku.
sniezyca- taaaak, dawno zimno nie bylo :>. ale zabawniej bedzie jutro, jak te olbrzymie tutejsze kaluze brudnej mazi zmrozi :)))))) darmowa slizgawka.

wtorek, 27 stycznia 2009

eee .. tenis?

czemu nie? zima za oknem, a ja miotam sié miedzy sprzataniem, praniem, gotowanie i .. telewizorem. Austarlian Open :) i inny swiat. ja wiem, ze pewnie wcale nie lepszy.i u mnie przeciez nie jest zle... ale.
ale ja nie umiem zyc bez pracy. i to wcale nie jest takie super cudowne nie musiec wstawac o okreslonej godzinie. ironia losu - niektorzy narzekaja na swoja 'robote', a niektorzy daliby sie pociac za cokolwiek. wiem - dramatyzuje. ale ja naprawde nie wiem co sie robi calymi dniami, jak sie pracy nie ma.

niedziela, 25 stycznia 2009

made in Russia

a myslalam, ze przynajmniej tu bede miala czas. a tu guzik z petelka ;) przynajmniej na ten moment nie mam ani czasu, ani ... polskich znakow :)
brrr- bo sie spoznie!!!
uuufff - pozniej:
hmmm - Rosja. a raczej...
Moskwa. jedyny kraj..miasto.. na swiecie, gdzie faceci zakladaja kolnierze z lisa. i ten lis patrzy na Ciebie swoimi oczkami. i chodza w kozakach. jedziesz w metrze- jeszcze w szoku po lisie, a tu prosze: torebka z dumnie lsniacym Dolce & Gabbana, do tego kozuch (!!!!!) i tenisowki na ..szpilkach! wszystko oczywiscie w barwach od sasa do lasa, ale co tam - przeciez sie swieci!!!! :)
Moskwa- miasto, w którym pedant nie ma prawa dobrze sie czuc - brud jest wszedzie. mimo conocnych prob poprawy sytuacji, lub chociazby zamiecenia pod dywan :)
Moskwa - miasto, w którym nazwy wlasne tlumaczy sie ze sluchu - Ives Rocher to Ив Роше :)
Moskwa- miasto, w którym USC (urzad stanu cywilnego) nie pracuje w poniedzialki (wolne) i kazdy ostatni wtorek miesiaca - wielkie sprzatanie (chyba de-raty..lapowkizacja ;P).
Moskwa- miasto, ktore zyje cala dobe. caly tydzien. caly miesiac ..itd.
Moskwa- miasto, ktore dzieli od Krk 2 godziny - zasypiam :)

piątek, 23 stycznia 2009

that girl is a bad girl

czyżby o mnie? o moim charakterze, który potrafi wkurzyć. ale też zamęczyć właścicielkę. Misha się śmieje, że nikt inny nie wymyśliłby tylu złych zakończeń. ale tak naprawdę, to to zjada mnie od środka. zamiast cieszyć się, że jadę do swojego Przeznaczenia, ja stresuje się od tygodnia głupią walizką. aaaa! paranoja.
i- i jeszcze jedna- co będzie, jak jutro też będzie taaaaka mgła? grrrr!!!
ale ale. od wczorajszego wieczora mam znów nadzieję, że mój brat ma nieco ...hmm.. instynktu samozachowawczego nie da się Jej. jest INNA!!! :))) nie, żebym się cieszyła ;P i powiedzcie mi, że faceci chodzą na siłownię, żeby pakować ;) ehh!
później:
no nie!!!wykrakałam? krakowskie lotnisko nie odprawia podróżnych z powodu mgły!!! aaaaaaaa!a co z jutrem?
pan z biura obsługi powiedział, że dziś nic nie możemy zrobić, bo 'jak na dziś, to oni jutro latają'. mega:>. jutro czeka nas więc kurs na lotnisko w celu-sama- nie-wiem- jakim. nie no - właściwie, to powinnam się śmiać. ale jakos nie jest mi do śmiechu. brr!
czyli wersja na dziś to - 'mgliście to widzę'. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!

czwartek, 22 stycznia 2009

druga - kolejna - szansa

mówi się, że 'jak kocha, to poczeka'. zazwyczaj żartem.
hmmm - a co, jeśli ta fraza oznacza coś zupełnie innego? że wybaczy. bo kocha. i nie umie sobie ułożyć życia z kimś innym. zastanawiam się tylko komu daje się wtedy szansę: temu, kto chce wrócić, czy tak naprawdę ... sobie? nie wiem. w każdym razie będę bardzo mocno trzymać kciuki i ... rękę na pulsie ;).
ooo, w radiu leci Leona Lewis - Better in time... Świetna piosenka.
All I know is I will be ok
za oknem pada deszcz ze śniegiem, a zima ponoć przeniosła się do ...Rosji. w sumie to logiczne - gdzie miała sobie pójść? czyli mogę sobie darować pakowanie kurtki wiosennej? ehhh :) bądź tu mądry.
moja ukochana Rodina żegna mnie halnym i niestety nie jest to zbyt przyjemne, bo mam ochotę mdleć co 5 minut.
oddychaj!!!!!!

środa, 21 stycznia 2009

a w mojej głowie wojna (wpis cenzurowany)

Wojna niespokojnych myśli - nic ciekawego ;)
punkt widzenia rzeczywiście zależy do punktu siedzenia. lub raczej od uświadomienia - ja wiem, że jest kryzys, ale jak można wyrzucić z pracy ... Nie- ja wiem, że można, ale dlaczego tak kreatywna osobę? a może właśnie zbyt kreatywną? może za nadgorliwość też biją po łapach?
i jeszcze te roztopy.
i panika na myśl, że masz miesiąc by znaleźć pracę. dużo - mało. i pomyśleć, że zazwyczaj mam ochotę go pobić. nie mogę - po prostu mi go żal. i jak z nim rozmawiać? pożałować czy dokuczać? aaaaa!!!
i haha - widziałam wczoraj Y. ...ależ ja jestem krytyczna i niesprawiedliwa. no więc jeszcze raz - widziałam wczoraj na ulicy Ją. i czemu ja traktuję Ją jak rywalkę? (CENZUROWANE ODGÓRNIE) grrrrrrrrrrrrrr! nie no - nie jest źle. nawet ja to obiektywnie przyznam. ale yyyy...no... grr rr. ona nie mogła mnie ocenić, bo po prostu mnie nie poznała. śmieszne nawet - idziesz ulicą i nagle - znajoma twarz. znajoma z fotografii. i to działa w jedną stronę w tym przypadku.
przecież ja też nie jestem idealna... od niedzieli żyję ze ściśniętym żołądkiem, bo w sobotę stanę przed okienkiem celniczki.. i nie, żebym wiozła kontrabandę. ja się po prostu boję - tak irrancjonalnie. a wcześniej, to boję się lotu, tego, że mi zgubią walizkę, lub znów (puk puk) okradną. br! panikara. wstrętna panikara!

wtorek, 20 stycznia 2009

mole i inne ... szkodniki (wips cenzurowany)

mam fazę na sprzątanie :) sama się sobie dziwię, ale jednak.
tak więc szafę opuściły stare swetry, spodnie, zakurzone świeczniki, później zeszyty i notatki z metodyki :) i nie tylko. jakoś nie mogę pozbyć się starych płyt i kaset - wiem, że nigdy do nich nie wrócę, ale jednak.. mam sentyment.
i mam jakieś takie wewnętrzne poczucie bezsilności - nie akceptuję Yeti. grrr - ja jej nawet nie znam. i chyba o to chodzi. niestety, to co widziałam (heheh, podchody normalnie) i to o czym słyszę nie napawa optymizmem. (CENZURA ODGÓRNA ). plus coś, co mnie totalnie rozwala - pęd do pierścionka. wspólny mianownik? (CENZURA ODGÓRNA ) i te durne wymówki, żebym tylko jej nie poznała. jestem zazdrosna? tak. nieco śmieszne, że o pannę-widmo, ale jednak. (CENZURA ODGÓRNA )
nie bądź mściwa, nie bądź mściwa!!!!!!!!!!!!!! no tak - gadam sama ze sobą. pięknie!
czy my zawsze będziemy o siebie zazdrośni? czy ta siła działa przez całe życie? i co się robi, jeśli ktoś jest ślepy i uparty? ile można się gryźć w język? i jaka jest granica 'nauczki' jaka chcemy dać?
naprawdę chciałabym powiedzieć kiedyś, że się bardzo myliłam. niestety - nikt nie daje mi szansy.

poniedziałek, 19 stycznia 2009

itd.

kupiłam sobie kłódkę do walizki. mam nadzieję, że wystarczy na lotniskowych złodziei i tym razem nikt mi niczego nie ukradnie. chociaż w sumie tym razem bardziej się boję kontroli paszportowej, niż odbioru walizki. kak ni stranno ;> i dentysty :>.
w niedzielę obudzę się w Moskwie. i wychodzi na to, że znów nie zobaczę wiosny w Polsce. jakoś znów napadła mnie nostalgia. może dlatego, że śniły mi się moje pierwsze dni w Moskwie w marcu last year.
później.
ufff - moje uzębienie jest w świetnym stanie. tak twierdzi mój dentysta :). w sumie powinnam go nazywać Dentystą. chodzę do niego już tyle lat, że opowiadałam mu dziś o moich kłopotach wizowych - dla niego to świetna historia. dla mnie - życie. a, co tam- najważniejsze, że nie wiercił :).
jutro popędzę po zaświadczenie o ukończeniu studiów, bo dyplomu to ja się chyba w drugim życiu doczekam :>. ależ ja wcale nie jestem złośliwa!:> wcale. przypominam tylko, że broniłam się w ..we wrześniu. grrrrrrrrrrrrrr!
zauważyłam, że stałam się ostatnio monotematyczna - albo gadam o wyjeździe i problemach wizowych, albo o ślubie. mam wrażenie, że mózg mi się lasuje. a praca to co? grrrr - drażliwy temat - naprawdę.
a w sobotę - Misha :)))))))))))))))))))))))))) (tyle, że w Moskwie).

niedziela, 18 stycznia 2009

love bi-polar

jestem w domu już miesiąc! nie wierzę. a jednak. kalendarz nie kłamie. bilet lotniczy na 24.01 też nie. a to oznacza, że za tydzień pojadę metrem do kościoła... heh, znowu metrem. znowu godzinę w jedną stronę. i z jednej strony nie mogę się już doczekać, a z drugiej wolałabym nie. nie-jechać, nie-przechodzić granicy, nie-biegać za papierami i jeszcze wiele, wiele takich 'nie'. i tyle bałaganu przez jedno 'tak' :)
przez to 'tak' moje życie ułożyło się właśnie tak, jak tego nie chciałam, a raczej mówiłam, że ja to bym tak nie mogła. heh - jak Słaba. swoją drogą- ciekawe, co u niej. pewnie nigdy się już nie dowiem, albo baaaardzo nieprędko - ona nie odpowiada na maile, a ileż można?

piątek, 16 stycznia 2009

gdyby głupota miała skrzydła ..no cóż :)

w życiu uczymy się na błędach cały czas. dobrze, jeśli na cudzych - wtedy mniej boli. ale heh, jest mniej pouczające niestety.
coraz częściej przestrzegają przed umieszczaniem w Internecie prywatnych danych, zdjęć itd. nie wierzyłam w to - w końcu po co obcemu człowiekowi moje dane. tak, tylko jest jedno ale. nie wszyscy mają tzw 'uczciwe' zamiary. i jeszcze jeden aspekt - n-k budzi/rozwija/inne tego typu w człowieku uczucia dalekie od przyjaznych. zawiść, zazdrość, chęć zaimponowania w prymitywny sposób. sama zrezygnowałam z tej zabawy, kiedy zaobserwowałam u siebie swojego rodzaju uzależnienie od sprawdzania swojego konta. na n-k więc mnie już nie znajdziecie.
ok - ale przecież blog to coś jeszcze 'intymniejszego' - to swojego rodzaju pamiętnik. tak - ale to ja wybieram, co w nim umieszczam, o czym piszę. i nigdy nie wprost :) to nie kłamstwa, to ..hmmm to moja wersja rzeczywistości, ale z niedomówieniami.
odkąd moja recenzja "Michnikowszczyzny" została oceniona na 5 z wykrzyknikiem, marzy mi się pisanie felietonów. coś jak Carrie w "Sex'ie...". ale w Pl felietony piszą ...aktorki i piosenkarki. głównie. a ja sobie pomarzyć mogę. i produkować się na blogu :)

czwartek, 15 stycznia 2009

?!?!?!

taaak. i kto by pomyślał. ja rozmawiam o ślubie i to w dodatku ... moim.
i dostałam już (!!!!) rozdwojenia jaźni. bo jakaś część mnie szaleńczo pragnie bezy (znaczy długiej kiecki), a druga ma ochotę wcale ślubu nie brać (w sensie całej tej oprawy). aaaa!


później: zakupy bywają męczące. nawet te bardzo udane. i to baaardzo miłe, że kolejna osoba zwróciła się do mnie o pomoc przy wyborze i zakupie ciuchów. nawet ja się do czegoś nadaję/przydaję :P.
a teraz siedzę przed komputerem, z bolącymi od chodzenia nogami i chce mi się śmiać. heh, kiedyś dużo bym dała za możliwość spędzenia czasu z tym Osobnikiem. teraz? bardzo tęsknię do Mishy i mam niezły ubaw - czyżbym widziała ślad żalu na twarzy Osobnika? eee, pewnie tylko mi się zdawało/zdaje ;).
śpię na siedząco - jaki z tego morał? .... widziałam ładne szpilki :> - czyli... niczego się nie nauczyłam, nie? :DDDDD no może .. bo jak stwierdziła Coco Chanel- moda przemija, styl pozostaje.
e, Masha, idźże już spać!!!!

środa, 14 stycznia 2009

zimnoooooOOOOOO!!!!

wściekli się, czy co? nie grzeją!!!!! aaaaaa!!!
wróciłam do domu z nadzieją ogrzania się, a tu, delikatnie mówiąc - lipa. wypiłam już ze dwie herbaty i nie powiem, żeby to szczególnie pomogło. a zamarzłam konkretnie w USC, gdzie spędziłam 2 godziny czekając na dokumenty. chyba się już uodporniłam na głupie pytania typu 'po co pani ten rusek?' lub 'ale Rosjanin???!!!!?'. heh. tolerancja - tego nam brakuje. i przyśpieszenie - panie w urzędach nadal żyją w jakimś swoim świecie i nie pali im się do przyjmowania petentów. wszystko na zwolnionych obrotach. byle do przerwy. cierpliwość - tego będę musiała się nauczyć. i dystans - żeby nie przeżywać każdej wizyty w urzędzie.

brrrrrrrrrrrrrrrr, palce mi zamarzają...co za niefart!

czemu nikt nie zapyta, jaki On jest? On.. to MISH :))))) - to wszystko tłumaczy :D.

no nie - czy oni chcą nowej epoki lodowcowej? przecież my nie grzejemy gazem!!! litości!!!

wtorek, 13 stycznia 2009

'wyglądam przez okno, na oczach mam sen..' (TL)


obudzić się rano z bólu.. mało przyjemne przeżycie jednak. i zmiana planów- nie wytrzymam w tym USC - nie ma mowy. poprzeglądam lepiej serwisy plotkarskie (tu palę cegłę)..taaak. wszystko ładnie- pięknie, tylko nasuwa mi się dosyć bolesna refleksja (nic odkrywczego, niestety)- oni maja wszystko za pieniądze, które zarabiają, a jeszcze są karmieni na bankietach, ubierani przez projektantów i promowani jak w reklamach.
uuuuuuuuu, pojechałam :>, ależ mądre przemyślenia, tak z rana. ale to chyba po tych tabletkach przeciwbólowych.
a na zdjęciu Krk z sesji ślubnej Asi i Filipa.

poniedziałek, 12 stycznia 2009

Bedu manu lielu bedu, es par bedu nebedaj!

porządkując papiery (!!!! skąd tego cholerstwa tyle?), natknęłam się na moje czasowe zameldowanie na Łotwie i tekst łotewskiej piosenki.
tytuł posta można przetłumaczyć mniej więcej tak : Nie myślę o moich wielkich problemach (staram się). Konrad pewnie by się tą prostotą tłumaczenia zdenerwował, ale ja uważam, że nie jest złe (najgorsze).
ale właściwie odeszłam od tematu. przecież ja powinnam się cieszyć, że zmieniam stan cywilny. no tak. ale zanim nastąpi ten cudowny moment, a my nie zwariujemy z papierami, to będzie ... dobrze. i przeżycia z wyprzedaży w Tchibo są przy tym niczym (słynna historia z walkami emerytów i rencistów o ...podgrzewacze do mleka o 9'tej rano). i kiedyś będziemy się z tego śmiać. oby.
w Moskwie czeka mnie tyle badań, że chyba po tych wszystkich testach zacznę świecić. oby nie na różowo.
jutro czeka mnie wizyta w USC - muszę zdobyć zaświadczenie o ..zaraz, jak to fachowo brzmi?... o zdolności do zawarcia małżeństwa z obcokrajowcem. trzeba się za to brać z poślizgiem, bo działa 3 miesiące. no zarabiać muszą, nie?
to może ja się nauczę na pamięć kolejnej zwrotki 'Bedu manu..." -
Liku bedas zem akmena,
Pari gaju dziedadama.
(Wsadzę je pod kamień,
Pójdę dalej śpiewając).

sobota, 10 stycznia 2009

bezowy zawrót głowy, czyli AAAAAAAAAAAA!!!

hhhmmm. chyba będę musiała nauczyć spokojnie oddychać, bo ten rok zapowiada się ... kosmicznie (żeby nie powiedzieć dosłownie: 'nerwowo').
papiery, tony dokumentów, telefony - a czas mija. jest już/dopiero? 10 stycznia, a ja muszę planować kwiecień, a najlepiej to całe życie od razu.
czasem mam tyle pomysłów na życie, że sama za sobą nie nadążam, a czasem wydaje mi się, że czas przecieka mi przez palce...że powinnam robić więcej, szybciej, pewniej. i już nie bardzo mogę odkładać wszystkiego na 'jutro'. nawet, jeśli bardzo się boję. jak ja bym chciała być tak bezczelna, tak pewna siebie, jak .... Heh, a dobra. nieważne. nigdy taka nie będę. rozpychanie się łokciami jakoś mi nie leży.
grrrr - czeka mnie to całe zamieszanie z badaniami na HIV włącznie. jakkolwiek kuriozalnie by to nie brzmiało. przy tym nawet szukanie bezy wydaje się zabawą.
czemu ja mam znowu ten syndrom? wszystkie złote myśli żyją własnym życiem, a ja staram się sklecić poprawnie kilka zdań.
to może ja się uśmiechnę :)))))))))))))))
zawsze szanowałam i kochałam Mamę za to, że powalała nam żyć swoim życiem. przedstawiała swoje stanowisko, ale zawsze mówiła 'to jest Wasze życie, zrobicie to, co uważacie za słuszne'. tak - to jest moje życie. nawet jeśli w tej chwili tak zakręcone i w pewnym sensie pozbawione planu. wszystko przed Nami. cieszę się, że oboje daliśmy temu szansę :)

środa, 7 stycznia 2009

...bo marzną mi paluszki...BIM BOM


No to się porobiło ;) - w zimie przyszły..mrozy. no niesłychane po prostu. i wcale nie chodzi o marne minus 5. to, co jest na polu przypomina mi raczej Łotwę sprzed ... o kurcze, już dwóch lat.
przed chwilą znalazłam fotki... fajnie było :) zabawne - po latach człowiek naprawdę pamięta tylko dobre chwile. pamiętam zamarznięte konserwowe na parapecie kuchennym, fochy Konrada, nasze wygłupy z Anusiakiem. i Rygę, Wilno i łzy zmęczenia w dniu powrotu. i przyżeczenie, że 'nigdy więcej'. :) a teraz? prawie już siedzę na walizce. i tak sobie będę cyklicznie siedzieć jeszcze jakieś dwa do pięciu lat. taka nasza mała stabilizacja... tu i tam , po 3 miesiące.
teraz to w sumie pikuś w porównaniu z walką z urzędami, jaka nas dopiero czeka.
codziennie rano budzę się ze świadomością, ze 25 września rozpoczęło się moje 'życie życie'. dorosłe wybory. i to, że nie mogę myśleć tylko o sobie. obym tylko znalazła w sobie tyle siły, by w swoim stylu nie uciec, nie rzucić wszystkiego w cholerę.
czemu ludzie tak reagują na słowo 'Rosjanin'. niech ktoś wreszcie wpadnie na pomysł, jak zbliżyć Pl i RF. tak po prostu, na poziomie ludzi. takich jak My.
...a na razie - po staremu, z Krejzolami ;P

poniedziałek, 5 stycznia 2009

home, sweet home?


złote myśli, którymi chcę się dzielić na blogu, zawsze znikają kiedy tylko siadam przed laptopem.taka mała złośliwość losu.
dziś pierwszy poważny dzień roku, ludzie poszli do pracy, albo szkoły, a ja żyję sobie z moim 'kochanym' zawieszeniu i nic. w sensie, że nic nie mogę tak na 100%. ani tutaj, ani tam. praca? a kto mnie przyjmie na takich szalonych warunkach? nauka? jaka znowu nauka? (kursy designu wnętrz się nie liczą). i eee..ja wychodząca za mąż? załatwiająca te koszmarne tony świstków w urzędach? aaaaaa!!!!
skończyłam studia, a moje życie ustala ..konsulat Rosyjski, bo to oni decydują o moich wizach.płakać się chce.
i czy małżeństwo coś zmieni w moim życiu? ja chce mieszkać w krk, w Pl. nie chcę się zrzekać obywatelstwa....