MOSCOW CITY, RUSSIA

wtorek, 27 maja 2008

Pitier FM :P







27.06
Muszę się pochwalić – napisałam dziś stronę z hakiem do magisterki i posiedziałam w bibliotece 4 godziny. Od tej ilości wiedzy zachciało mi się spać i 2 godziny spałam jak zabita. A teraz zjadłam obiado - kolację (sałatka i lawasz) i znowu męczę się nad lapem.
O 20’tej idę się pożegnać z Csillą.. jaka szkoda, że ona już jedzie! A wydawało się, że 28 maja jest tak daleko! A to już jutro. Zaczęłam się zastanawiać, co będzie dalej z tymi naszymi znajomościami. Czy to ma szanse przetrwać? Czy wymiana maili gwarantuje, że kiedyś spotka się tego człowieka w realu?
A Misza jest zazdrosny o każdą moja minutę tutaj. Ja wiem, że zostało mi/ nam bardzo mało czasu, ale bez przesady. Ja nienawidzę ‘klatek’ i zaczynam mieć ochotę zwiać gdzie pieprz rośnie. Dobrze, że jedziemy do tego Pitiera. Będę miała czas na przemyślenia. A potem jeszcze tylko 3 tygodnie i .... J grrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr, spać!! Co się ze mną dzieje?
26.05
Dziś dzień Matki. Dobrze, że chociaż on jest zaznaczony w moim super kalendarzu Cosmopolitan. Wiecie, nie żebym się dziwiła, że zaznaczyli Boże Ciało. Ale czemu o 3 dni później? Dobre pytanie. Za to dobrze jest zaznaczony ‘dzień orgazmu’ – cholera, człowiek w wieku 2_ lat dowiaduje się, że żył tyle czasu (a właściwie całe życie) w nieświadomości, a powinien hucznie obchodzić .... Eee, zapomniałam który dzień ;).
Tak – piszę znowu posta, zamiast magisterki, ale nie bądźmy zbyt wymagający- udało mi się dodać dziś całe 3 zdania i dwa przypisy. Tak , zgadzam się, powinnam to oblać. Tylko czym? Jest tak zimno, że na samą myśl o piwie mam gęsią skórkę. Kawą? Świetny pomysł, tylko jest mały problem – Asia wypiła całą. Herbata? Yyyyyyyyyy w asortymencie jest tylko zielona lub zielona z jaśminem. Lub ‘gorący kubek’ ;). Wybieram bramkę numer trzy ;).
Właśnie sobie uświadomiłam, że zostało mi tu bardzo mało czasu. Za mało, by napisać magisterke do rzeczy i za mało, by pozwiedzać tzw. Wszystko. Grrr.
Czy ja się cieszę z wyjazdu do Petersburga? Nie wiem sama. Z jednej strony tak i to bardzo. Z drugiej – wolałabym siedzieć nad ..no dobra, nie okłamujmy się, nie nad magisterką. Pojechać z Miszą do jakiegoś parku. Hehe J nic nowego, co?

niedziela, 25 maja 2008

koniak w parku i slowo na .. L.

siedze sobie u M. i korzystam na chama z netu - straszna jestem, prawda? ;) wiem wiem. ale Wy nie wiecie, jak to jest, kiedy nie masz dostepu do wiadomosci kiedy masz na to ochote.. i juz nie mowie o tym, kto wylecial z Tanca z gwiazdami ;P. a kto?

a wiecie, ze Dima Bilan wygral Eurowizje? bo ja wiem - to jest Rosjanin i wszyscy tu o tym trabiá. polecam klip ... mozna siue niezle posmiac - niezly patos.

aaaa. nacisnelam cos nie tak ...grrrr
tak, u nas zima, a my poszlismy do muzeum. zabawne, ze to bylo muzeum sztuki europejskiej i wejscie kosztowalo mnie moje ostatnie 150 rubli (15zl). bo baba w kasie mnie rozgryzla - nie jestem Rosjanka. kiedy bileterka sie zdziwila, ze tak duzo zaplacilam- przeciez jestm rosyjska studentkja, z duma (bo co mi pozostalo?) powiedzialam 'NIE JESTEM!' ha ha. tylko co ja bede jadla? ;P ale tak serio, to bardzo sie ciesze, ze tam poszlismy, super wystawa. a poza tym oboje mielismy faze i zbijalismy sie ze wszystkiego - tak wiec, wyjscie udane. miasz policzyl, ze bylam tu w 7 muzeach :) mega wynik? :P
ale za to nikt tyle nie szwedal sie po parkach i nikt nie byl na zajebistym koncercie rockowym i na meczu Champions League. glupi ma zawsze szczescie, nie? czy wie ktos ile to dziala? :P
a wczoraj sobie pogadalam na skype z Marzená - nie bede pisac jak bylo zaje..fajnie. nawet Misza powiedzial, ze za duzo klne po polsku (sic!). teraz mam super pomysl na rozwiazanie moich problemow - przeniesc Krakoow do Moskwy. przeciez tutaj sa takie plakaty : 'impossible is nothing' :) why not?
ile jeszcze dni? 26... to 3 tygodnie.. w tym jeden w Petersburgu.. to sie nazywa wielki swiat :P
tylko niech sie wreszcie skonczy ta cholerna zima na wiosne, no!
back to reality - jutro zajecia..

sobota, 24 maja 2008

lift me up > MAN U !!!!! :) >foty z finalu!









































































































































22.05
PO meczu J było MEGA SUPER ZAJEBIŚCIE!!!!!!!!!!!!
Podobało mi się wszystko – od jazdy metrem pełnym Anglików, do powrotu o 3 rano. Nie mogłam się powstrzymać, żeby nie zadzwonić do domu, do Kuby i do Szwagra. Przepraszam Was! Atmosfera była świetna – nigdy nie marzyłam, że zobaczę na żywo Christiano Ronaldo i Lamparta. Nie wymienię wszystkich, bo po co – i tak wiecie, kto gra w MU i Chelsea. Siedzieliśmy na trybunie MU, ale nie tej dla fanów, więc było drętwawo czasem, ale i tak tych przeżyć nie da się przekazać pisząc bloga. Emocje sięgnęły zenitu, kiedy strzelali karne. Chyba nikt nie wierzył w wygraną MU, kiedy Ronaldo przestrzelił. I dzięki Bogu Terry też spudłował – nawet nie wiecie, jaki był wrzask na naszej połowie stadionu! A kiedy Anelka spudłował – to jest nie do opisania.
Dla takich emocji warto żyć. A mówiąc szczerze, kiedy jechałam na stadion ... przeszła burza i wsiadając do metra, byłam całkowicie mokra. Buty, spodnie, nawet t-shirt pod kurtką. A nie powiem, żeby był upał- jakieś 8 stopni. Ale jakoś przeżyłam, bo na miejscu było gorrrrrąco ;).
Tyle chciałam Wam napisać, że teraz brakuje mi słów. Załączę fotki, ale nie są najlepsze- mój kochany aparat jest nieco słaby, a ‘profesjonalnych’ nie wolno wnosić na stadion.
Trochę liczyłam na to, że będzie jakaś bójka, ale nic z tych rzeczy. Tam była kupa milicji i wojska. I o to pokłóciłam się z Miszą. Mnie się to nie podobało – nie zrobisz kroku bez ich zgody. Ja nie jestem do tego przyzwyczajona i chyba nigdy do końca tego nie zrozumiem. Jasne – musiało być bezpiecznie. To zrozumiałe. Ale patrząc na ich twarze można było się przestraszyć. Takie tępe gęby w szarych mundurach. A ponieważ na stadionie było jakieś 94 % facetów, prawie wszyscy milicjanci z nudów gapili się na mnie (i pewnie na inne dziewczyny też) bardzo nachalnie. I tak – na trybuny nie wolno wnieść zakręcanych butelek (zakrętki rzucasz pod nogi pilnujących milicjantów), puszek i takich tam. I przechodzisz kontrolę osobistą na każdej bramce.
A dziś już 22’gi... czyli za 30 dni widzimy się w Gorączce ;)

21.05
DZIŚ MECZ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! HURRA!!!
Już się doczekać nie mogę. liczę godziny – nawet dziś rano, gdy siedziałam w czytelni, wyliczałam ile czasu zajmie dojazd itd. Poślę Wam sms’y ze stadionu, jak będzie działać sieć.
Wczoraj poszliśmy sobie na spacer do kolejnego parku. Nawet nie wiedziałam, że w Moskwie jest tyle pięknych zielonych miejsc. I była super fontanna. I ruskie disco polo. A potem znów dostałam różę.. czuję się nadal, jak w filmie romantycznym i nie powiem, żeby to nie było miłe ;).
Najgorsze jest to, że musze pisać tą cholerną magisterkę! Cały czas czuję ten nacisk, to jest koszmarne. Wczoraj przesiedziałam 8 godzin przed ekranem lapa i ...wymęczzyłam jedno zdanie. Super tempo – sama się sobie zazdroszczę w takich momentach. A dziś dla odmiany właśnie piszę dla Was posta, zamiast analizować te cholerne wiersze Sołoguba. Grrrr! No dobra – starczy moich narzekań – dziś mecz!!!!
Yyyyyyyyyyyyyy czemu leje i jest 10 stopni? ;((((((((((((

19.05
No, dziś nastał dzień zabijania wyrzutów sumienia- cały dzień zwiedzałam. Byłam w domu Mariny Cwietajewej, domu Gorkiego, na Patriarszych Prudach (kto czytał ‘Mistrza i Małgorzatę’, wie co to za miejsce!)i siedziałam na tej samej ławce, co Woland. Super, prawda? Potem postanowiłyśmy iść na Cmentarz Wagańkowski – tam jest pochowany Wysoki i Jesienin. Wszystko super, tylko odległości w Moskwie to duża rzecz, a my wszędzie na nogach. Ale fajnie było – pogodę mamy świetną. 20 stopni w nocy to lekka przesada, ale już nie narzekajmy.
A we środę święto – MECZ!!! Już się nie mogę doczekać. Ludzie- Champions League na żywo! Nigdy nawet o czymś takim nie marzyłam. A tu o 22,45 poczuję TO.
SPAĆ!:)

18.05
Minął kolejny tydzień. Tydzień biblioteki, spisywania notatek i cudownych wieczorów z Miszą. W piątek kino – polecam super film z Collinem Farrellem, chyba po polsku „Dzień w Bruggi”, ale dokładnie nie pamiętam. Świetna rzecz! Polecam również spacery po Cistych Prudach ;), ale tego niestety nie możecie poczuć w Krk.
Z soboty na niedzielę, czyli dziś, była noc muzeów w Moskwie, wszystkie za darmo. My byliśmy w galeriach sztuki nowoczesnej – performance, światła. Spoko, tylko za dużo ludzi, jak dla mnie. No i muzeum Majakowskiego – też świetna rzecz.
A dziś po kościele pojechaliśmy do Carycyna. To przepiękna letnia posiadłość Katarzyny II (mam nadzieję, że się nie mylę ;) ). Cudowny zamek z parkiem, fontanny, te sprawy. Cudo! Wiecie, odkryłam dziś, że na mapie super się siedzi ;) w parku. Normalnie czułam się jak Julia Roberts w „Nothing Hill”. I rzeczywiście, piwo Reds ma tu zupełnie inny smak.
Zaraz idę na urodziny dziewczyny z Bydgoszczy... wiecie co? Kurcze, człowiek nigdy nie wie, jaka niespodzianka czeka go za przysłowiowym zakrętem. W sensie na plus.
Ależ ja jestem refleksyjna, patrzcie no. Ale kurcze, życie jest piękne! J
Na zdjęciach (mam nadzieję, że się załączą!): Carycyno, muzeum Majakowskiego i sama już nie wiem co :P.

15.05
Wiecie, że wracamy za miesiąc...znaczy JA wracam! J do mojego kochanego Karkowa, do Was! Jakoś przestałam liczyć dni i chyba jednak będzie mi strasznie ciężko stąd wyjechać. Nawet nie ze względu na Miszę. Uświadomiłam sobie właśnie, że dziwnie będzie nie zobaczyć na Rynku Cerkwi Wasyla Błogosławionego (wiecie – to ta z kopułami jak lody ;) ). Ale za to będzie Mariacki, prawda?
Wczoraj były urodziny Csilli, Słowaczki. Misza się na mnie obraził, bo nie chciałam tego wieczoru spędzić z nim. Jego strata. Bardzo fajnie było, pogadałyśmy sobie w międzynarodowym gronie, a do tego pierwszy raz jadłam w tym roku truskawki!!!
A dziś pojechałyśmy zwiedzać Kreml.. ale okazało się, że dziś czwartek, a Kreml jest zamknięty we czwartki. Grrrrrrrr! Nie ma to, jak wstać o 8’ej, jechać godzinę metrem i pocałować klamkę. Tak więc poszłyśmy zobaczyć Lenina, a raczej to, co z niego zostało. Zacznijmy od tego, że wcale tak łatwo nie jest tam dojść. Wejście jest tylko z jednej strony i trzeba czekać na wypizdowie, żeby ..postać w następnej kolejce.. do przechowalni bagażu. Nie wolno mieć ze sobą ani torebki, ani komórki, ani aparatu – nic. No dobrze, że majtki wolno mieć na tyłku. Wszędzie jest pełno bramek i milicjantów. Idzie się wzdłuż murów Kremla i ogląda płyty nagrobne ‘zasłużonych’ komunistów. Aż się włos na głowie jeży – tam leżą Stalin, Dzierżyński, Żdanow i inne potwory, o których się uczymy na historii. A tu człowiek patrzy na ich groby... tak, jakby w tym kraju nagradzali za popełnienie zbrodni pochówkiem w tym strasznym miejscu. To chyba najstraszniejszy cmentarz na świecie. Sami ludobójcy.
A potem włazi się do Lenina. Od progu wita człowieka zagęszczenie milicjantów. Panuje kompletna cisza i półmrok, czerwień i czerń marmurów. Kilka razy się zakręca i już. Lenin... lub to, co udaje Lenina. Nie wolno się zatrzymywać. Jak dla mnie na pierwszy rzut oka widać, że to już nie zwłoki, a jakaś woskowa kukła. Właściwie to to jest grób i nie dziwi mnie konieczność zachowania milczenia. Ale bawi mnie ta cała maskarada i wzniosła atmosfera powagi i kultu. Gdyby nie to, że co 2 kroki stał milicjant, roześmiałabym się na głos. Jak można pokazywać czyjeś zwłoki i to jeszcze podrobione, całemu światu i udawać, że to nie jest morderca? Tak – wiecie, tutaj nic mnie już chyba nic nie zdziwi. To kompletnie inna mentalność i Europejczyk nigdy tego nie zrozumie. Słowa „Rosji rozumem nie objąć” są prawdą. To po prostu trzeba zobaczyć i poczuć.
Jakby tego było mało, to jeszcze jest strasznie zimno. Masakra- świeci słońce, pada śnieg i jest jakieś 3 stopnie. I wieje. Szczególnie na Placu Czerwonym.
Czy ja się już chwaliłam, że idziemy we środę z Miszą na finał Champions League? Tak? :P no to wybaczcie. Ale tak się cieszę, że nie mogę wytrzymać J. Zobaczę Manchester United i Chelsea!! Na żywo na Łużnikach. To jak bajka! Obiecuję, zrobię fotki!
Jak jacyś juppies normalnie. Te bilety kosztują fortunę. To nie bardzo mój świat, ale czemu by nie spróbować?

PÓŹNIEJ – nad Moskwą zapada wieczór. Chciałabym napisać, że ciepły, bo majowy, ale nie mogę ;). Przed chwilą gadałam z mamą... mam nie przesadzać i nie myśleć negatywnie. Bo przecież ludzie też tak żyją. I Kraków wcale nie jest tak daleko.
A jutro mamy iść kupić bilety do domu ... Mama się zdziwiła, że zostaję do 20’tego, ale powiedziała, że ‘no tak, ja już wszystko wiem’ ;).
Ej, ja chyba miałam pisać magisterkę, co? Jutro rano do biblioteki, potem do akademika, obiad, spanie, a wieczorem kino i impreza. Sounds good ;).
PS: na zdjęciach – Chram Wasyla Błogosławionego (lody!!), flaga rosyjska, Csilla i ja w kolejce do Lenina, ja i bez, a ekipę z fotki imprezowej znacie, prawda? (co robicie 22 czerwca popołudniu?!?)
28’ego jedziemy do Petersburga!!!!!!!!!!!!!!!! J


środa, 14 maja 2008

4 minutes


13.05
Wiecie co? Mój cholerny charakter zaczął mnie już wkurzać. Wszystko jest dobrze, a nawet bardziej, a ja już myślę o tym, co będzie źle. A jest tyle rzeczy, które mogą się nie udać...
9 maja, dzień Zwycięstwa i cały weekend spędziliśmy razem na piknikach ze znajomymi. Było super, fajni ludzie. A tak się bałam, że nie będzie się do kogo odezwać – sami Rosjanie. Ale wyszło super, powiedzieli, że świetnie mówię po rusku co chyba przełamało mój dwutygodniowy kryzys językowy. Oglądanie pokazu fajerwerków fajerwerków dachu bloku Miszy też było wspaniałe. Niestety, w niedzielę coś się ze mną stało i ..po prostu wstałam i powiedziałam, że wychodzę i ...wyszłam. Chyba chodzi o to, że ja musze mieć swoja przestrzeń. A tu jej nie mam – mieszkamy w tej cholernej klaustrofobicznej dwójce.. mieszkanie Miszy też nie sprzyja poczuciu osamotnienia.... tak więc mam wrażenie, że jestem w jakimś pudełku i obijam się o ściany.
Wieczorem do niego zadzwoniłam i przeprosiłam – dorośli ludzie w taki sposób nie rozwiązują problemów- nikt normalny nie wychodzi bez słowa.
A wczoraj Asia urządziła u Miszy wspólne gotowanie. To była ostatnia rzecz, jakiej chciałam, ale co było robić? Czemu ja nie umiem powiedzieć ‘nie’? co prawda pogodziłam się z Miszą, ale .. cholera, czemu ja zawsze szukam tych wszystkich ‘ale’?!!!
A on powiedział, że przyjedzie do Krakowa...do mnie. Z jednej strony – super. Niech zobaczy „Manię w Krakowie” (o sorry – Maszę ;) ). A z drugiej? Czy to jest moje przeznaczenie? Moskwa? Po czym poznaje się, że to TO? Czy rzeczywiście warto zaryzykować ... i się zakochać? Czy nie ryzykować? A potem żałować...
Zawsze myślałam, że jestem walnięta. I to zdrowo. Ale teraz to nawet ja nie wiem, co robić. Czy to już ten moment, kiedy trzeba podejmować poważne decyzje? Takie na całe życie?

Tęsknię dziś bardzo do domu, do Krakowa... dziś w bibliotece (na kacu, a jakże) zamknęłam oczy i zobaczyłam moje ulice w słońcu... i ... no dobra, wicie sami co. I do Marzeny, żeby się wygadać, wypłakać...
Nie wiem co czuję. Nie wiem, czego chcę i boje się podejmowania decyzji...

piątek, 9 maja 2008

Dzien Zwyciestwa.. czyli wszystko DUUUUUUUUUUUUZE ;)





























07.05.2008
Wstałam dziś o 11’tej i to tylko dlatego, że było mi zimno. Tak wieje spod okna, że czułam się, jakbym spała pod namiotem. Zaraz idę zanieść spodnie do pralni i wejdę –I hope – na neta.
Wieczorem idę na kawę z Miszą, ale tym razem stawiam ja. I tak już mu powiedziałam, że stać mnie tylko na Mac’a, więc niech się nie nastawia. A on się roześmiał i oczywiście zgodził. Tak więc dziś mniej romantycznie, ale za to po studencku. Ale jutro koniecznie muszę załatwić bibliotekę. Nie mogę tego wiecznie odkładać. A co tam, sfotografuję te książki i tyle. Nie będę przepisywać. Bez przesady.
A my sobie słuchamy rosyjskich pieśni związanych z Dniem Zwycięstwa (9 maja). Już Wam pisałam, że pół miasta jest zamknięte, bo od miesiąca są próby parady. Chłopcy chodzą w tę i z powrotem cały dzień. A do tego wszędzie wiszą plakaty, sławiące zwycięstwo. Super- tylko jakby nieco to dziwne – oni mają swoją własną wersję historii: „Wnuki dziękują dziadkom za wyzwolenie” i tego typu inne slogany. Ale ta muza jest .... propagandowa..... „Ostatni raz możemy się przysłużyć ojczyźnie i zginąć w śmiertelnym boju” :>. Gdzie ja jestem?!
Dobra, idę na ten Internet. Perspektywa ubierania się i złażenia na parter mnie zabija.. ależ ja mam dziś lenia! Już 14’ta? Niemożliwe!

06.05.2008
Dziś była wypłata stypendium i my wszystkie, jak prawdziwe kobiety, poszłyśmy na zakupy. Dwie koszulki i dwie książki - dla zabicia wyrzutów sumienia ;). Niestety, wraca do nas zima. Kiedy siedziałam w trenczu i t-shircie na Placu Czerwonym, zamarzałam. A w nocy ma być 2 stopnie. Jakoś nie chce się już wychodzić, wiecie?
Nawet, jeśli prawie codziennie dostaję kwiaty ;). Eh, jakież to romantyczne! I chyba o tym właśnie marzy każda kobieta, prawda? O kwiatach, winie, spacerach i romantycznych kolacjach. Tak. Tylko, że gdzieś tam czuję, że przecież 20 czerwca muszę wyjechać. I raczej nie widzę logicznego wyjścia. Ale nie będę teraz myśleć o czerwcu.. co ma być, to będzie. Po rusku brzmi to bardziej przekonująco – „Czemu byt’, tomu nie minovat’”. Idę się pouczyć.
05.05.2008
Wiem, wiem, dodałam już dziś posta i nawet ze zdjęciami. Ale tak jakoś niczego nie napisałam konkretnie.
A w sumie, to chciałam się pochwalić, że nie tylko włóczę się z Miszą po kawiarniach restauracjach, ale też poszłam do Trjetjakovki J co prawda na godzinę przed zamknięciem, ale co tam. Nie ma to, jak zapoznać się ze sztuką od IX w. do współczesności, biegając po salach. Ja się śmieję, że będę sprzedawać wycieczki „Trjetjakovka w godzinę” :P . No przecież pójdę tam jeszcze raz.
A wczoraj pojechałyśmy po kościele do Novodzieviczego Monasteru. Ale najpierw poszłam na kawę do Mac’a – na nic innego mnie tu nie stać. Myli się ten, kto liczy na brak kolejek o 12’tej. Ludzie mają takie parcie na jedzenie tego świństwa nawet tak wcześnie, że aż mi się ich żal zrobiło. A ja tylko chciałam się obudzić tą kawą J. A potem poszłam na spacer po placu Maneżowym – super tam jest! Zielono, dużo fontann i taka piękna pogoda! Aż się chce żyć!!
Koło monasteru jest cmentarz, na których leżą najwięksi z wielkich ludzi Rosji. Niestety, nie było już mapek i godzinę błądziłyśmy po alejkach nie natknąwszy się na nic ciekawego. Oprócz polskiej rodziny, która też tedy zwiedzała. A klasztor – super. Robi wrażenie. Tak tam cicho i spokojnie. Jak nie w Moskwie. A potem pojechaliśmy pić wino na Vorobjowy Gory J, pod MGU. Super było. Zaraz Wam zdjęcia wybiorę.
A wieczorem wybieramy się obejrzeć próbę przed paradą na 9 maja. Oni są na tym punkcie powaleni, ale o tym już wiecie ;).
Ale dobry obiad zjadłam – makaron z serem :P !
Aha – na zdjęciach – monaster, fontanny koło Kremla, plakaty z okazji 9 maja, a ta obleśna flaga, to grobowiec Borysa Jelcyna. Chyba nie kumam sztuki ;).
01.05.2008
Sama już nie wiem, czy ja mam talent do pieprzenia wszystkiego, czy to znowu nie to. Wczoraj, kiedy Misza do mnie zadzwonił i poprosił, żebym wzięła paszport, pomyślałam, że coś się święci. Miałam rację. Niespodzianka polegała na tym, że Misza zarezerwował dla nas pokój w jakimś super hotelu w Petersburgu na.. ten weekend. I wszystko fajnie, tylko że ja tak nie chcę. Ja wiem, że w tu jest inaczej. Faceci za wszystko płacą i nie ma wątpliwości, że tak właśnie ma być. Tylko... ja nie jestem Rosjanką! Ja tak po prostu nie mogę. Przez ten cały weekend czułabym się jak utrzymanka. Tak więc odmówiłam, co bardzo zawiodło Miszę.

Zaczęłam się zastanawiać, co dalej. Czy ja potrafię 20 czerwca przeżyć rozstanie. Ja wiem, zbyt wcześnie o tym myśleć i mówić. Ale nie okłamujmy się - ja bardzo emocjonalnie do tego wszystkiego podchodzę i po prostu wiem, że będę cierpieć. Sama już nie wiem, co tak naprawdę myślę. Czy ja cokolwiek do niego czuję? Bo co innego trzymać się za ręce i spacerować po Moskwie, a co innego jechać za czyjąś kasę na 4 dni do innego miasta.
Dziewczyny się dziwią, że odmówiłam – to przecież tylko prezent. Tak , tylko ja takich prezentów nie chcę. I gdzie jest granica, której się nie przekracza?

Ja mam po prostu nieodparte wrażenie, że chłopak chce się żenić i to jak najszybciej. Nie mówię, że z pierwszą lepszą, ale ... ta myśl też przemknęła mi przez głowę.
Chyba potrzebuję przerwy.. a dziś umówiliśmy się na pochód pierwszomajowy ... nie wiem, czy będę w stanie to wytrzymać.

I czy lepiej jest żałować, że coś się zrobiło, czy też pluć sobie w brodę, że nie wykorzystało się okazji? Cóż za filozoficzne pytanie :>.

A do tego mam od tygodnia kryzys językowy i nie potrafię ... boję się, mówić po rosyjsku. No dobra... jak ja bym chciała czasem nie myśleć, nie zastanawiać się. Ale jakoś tak nie wychodzi ;).
Oby ten cholerny dzień szybko się skończył.


30.04.2008

No wiecie co? Jakoś nie mogę uwierzyć, że jutro maj. Nie wiem w jaki sposób, ale kwiecień minął jak z bicza strzelił.

Jutro parady z okazji 1 maja, ale największe obchody odbędą się na 9 maja- dzień Zwycięstwa. Dziś już opowiadali w radio, jak idą próby. Czołgi podobno zniszczyły gdzieś tam asfalt, a wszyscy i tak wiedzą, że to nie ma znaczenia. 9’ty maja to dla nich największe święto w roku. Szykuje się mega picie przez ...kilka dni J już od dawna nam się każą do tego przygotowywać nasze współlokatorki, Rosjanki. Aha- i w razie, gdyby miało padać (nie zanosi się, ale wiecie ;) ), samoloty rozgonią chmury ;). Tak tak, proszę się nie dziwić.
Od jutra musze się zabrać za zwiedzanie, bo czasu, jak już pisałam sto razy, jest coraz mniej. A ja mam wrażenie, że powinnam mniej pić po parkach i zabrać się za kulturę ;).
Może zaszaleję i pójdziemy z Miszą do Trejtjakovki w piątek? Może J... a zapomniałam, cholera, w piątek impreza na mieście. Grrrrrrrrrrrrr, kiedy ja się wyśpię? Jak człowiek – w sensie – w nocy?

A jak się dziś do biblioteki wybrałam – dobra studentka – haha, to się okazało, że z okazji 1 maja (jutro) biblioteki są dziś czynne do 14’tej. No to posiedziałam ..godzinę. Bardzo proszę się nie śmiać ze mnie ;).

Aha – obiecuję pisywać do Was regularniej.. w miarę możliwości i posty też publikować systematycznie ;) w końcu wiem, jak fascynujące jest życie w Moskwie- no wielki świat moi państwo J J ;) odbija mi, wiem J.
Ale późno już!!!!!!!!!!!!!!!!

poniedziałek, 5 maja 2008

jenot i ja :P

a to my z dziewczynami na spacerze - Madziula, Asia, Aga i ja. nie pamietam gdzie, ale chyba w fabrycznej czesci Moscow City.
lepsze foty jeszcze mam nie sciagniete, ale obecuje niedlugo opublikowac.


chcialam jakos fajnie skomentowacv to zdjecie, ale brakuje mi slow - tak wiec napisze poprostu - to MY na Worobjovych Gorach w Moskwie.

ostatnio zabralam sie za zwiedzanie- w koncu. czas pedzi, a ja wracam za 46 dni do Was :). tak wiec wczoraj bylysmy w Monasterze Novodziewiczym, a przedwczoraj poszlam z Miszá do Trjetjakovki. to byl rekord - w godzine wszystkie obrazy. hehe, i tak musze isc jeszcze raz- niczego nie pamietam :P. tempo zawrotne, ale to niesamowite widziec obrazy, o ktorych sie uczylo. szczegolnie na Waszke :P (Ewelina, pamietasz? :P).
MONIKA - 3MAM BARDZO MOCNO KCIUKI ZA TWOJA MATURE - BEDZIE DOBRZE!!!! NIE PANIKUJ! :****