MOSCOW CITY, RUSSIA

piątek, 13 marca 2009

dwie kreski = linia przerywana

alez dzien. kolejki w banku do zaplacenia rachunkow, tajemnicze zaginiecie moich zaswiadczen o ukonczeniu kursow... a to dopiero poczatek. adres szpitala w ktorym mam zdac krew - zly. telefon do dobrego - zly. 'w internecie prosze nie sprawdzac!!!' jako rzeczowa odpowiedz- i tak lepsza od nie podniesionej wcale sluchawki. jednym slowem? Rosja (chociaz na usta cisna sie inne, niecenzuralne).
zarty o wstapieniu RF do EU uwazam za niesmaczne. i nie na miejscu :>
postanowilam sie nagrodzic za trudy dnia dzisiejszego i wybralam sie na zakupy - wiosenny szaliczek chcialm upolowac. a tam... dziki tlum, ktorem kryzys jest obcy - wszyscy obladowani siatkami z firmowych sklepow. a ja pomykam miedzy wieszakami w poszukiwaniu przystepnej ceny za kawalek szmatki. a potem (yes yes yes) szybkim i pewnym krokiem do kasy. byle szybciej stamtad wyjsc!!! i znowu sie czegos dzis nauczylam - nigdy wiecej w piatek do sklepu!!!
ach - bylabym zapomniala- teraz jestem dyplomowanym dizajnerem wnetrz :)))) jakby sie ktos pytal :)

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Gratuluje dyplomu!!! :D

Anonimowy pisze...

Oj, zapomniałam się podpisać :D