MOSCOW CITY, RUSSIA

niedziela, 27 czerwca 2010

moonDIAL

w dawnych czasach (proszę zauważyć znaczący postęp: nie piszę, że 'dobrych' ;P) byłam zagorzałym kibicem futbolu. mecz? ja zawsze na 'tak'. drużyny, składy, trenerzy, taktyka - żadnych tajemnic. teraz? tylko kiedy moja mama nakarmi na noc Turkucia i mogę się oderwać od butelek, zupek i innych kojców. ale zawsze wierna Holandii. od 1996 kiedy to z J. kupiliśmy sobie gazetkę o MŚ - składy itd. pierwsze spojrzenie i już. J.: 'ja jestem za Włochami'. a ja 'a ja będę za Holandią'. i tak już zostało.
ciekawe, czy zdążę jeszcze wypić kawę ..............??????????


a w myślach : 'oooooo, śpij Kochanie, śpij!!!'

piątek, 25 czerwca 2010

przezimować lato?

jakkolwiek absurdalnie by to nie brzmiało, trzeba to będzie jednak zrobić. zaszyć się w jakiejś ciepłej, puchatej norce i zasnąć snem typu 'zima w lecie' aż do ... no właśnie, do kiedy? na myśl nie przychodzi mi żadna konkretna data, więc pewnie zdam się na żywioł.
taaaaaaaaaaaaa. no - to sobie pomarzyłam na jawie, teraz back to reality.
muszę z przykrością donieść, że dziś - 25 czerwca - moje dziecko wychowywane w stylu 'zimny wychów', pojechało na spacer w ... kombinezonie Puchatku i pod kocykiem. i są na to dowody w postaci zdjęć - udostępnię chętnym mailowo. epoka lodowcowa w natarciu.
a w Moskwie jak na ironię rekordowe upały do 38 stopni i podobno asfalt się topi. pytanie tylko, czy ja chciałbym tam teraz być. ...

odpowiedź: jeśli pozwolą nam się przeprowadzić na stałe do klimatyzowanego biura Mishy.

czyli -> w tłumaczeniu z polskiego na polski: nie.

czwartek, 24 czerwca 2010

Waiting For A Star To Fall

pobożne życzenie: może spadnie coś innego, niż deszcz.



(tu zaklinam pogodę)

(czekam na efekty)

(a tak w międzyczasie)... chciałam zrobić mężowi niespodziankę na pierwszą -drugą rocznicę ślubu i przyjechać bez zapowiedzi do Domu 2. niestety pomysł był dobry, ale gorzej z wykonaniem. zapomniałam, że LOT liczy sobie wakacyjnie za taki drobiazg, jak bilety. i jeszcze wiza ... tak. aż tak dobrze, to nam się nie powodzi. mówiąc krótko - nie jadę, ale liczą się chęci, prawda? i nie zgadzam się z tezą, że piekło jest nimi wybrukowane!!!! ;)


(deszcz nadal leje - ale dajmy mu więcej czasu)

ale ale: dziś mecz Holandii!!!!! CHŁOPAKI, DO BOJU!!!!!!!

(zaklinanie się nie udało - sic!!!)

środa, 23 czerwca 2010

wiśniowy sad

ostatnio mam fazę na batony musli. nie potrafię przejść obok nich obojętnie, szczególnie kuszą mnie wiśniowe. mrrrrrrrrrrrrr!!! najlepiej z czekoladą. jestem niepoprawna. i gdyby tak jeszcze Aleksandra chciała na moment zasnąć to zrobiłabym sobie nawet kawę do pary. a tak ...
a tak siedzę zbulwersowana poziomem dyskusji politycznych, nie tylko w radio i TV, ale też na Facebook'u... komentarz sobie daruję. och, żeby tak było już po 4'tym lipca. i tylko boję się, że obudzę się 5'tego w dzikim kraju.

poniedziałek, 21 czerwca 2010

w krainie d(r)eszczowców

Jedynka (Polskie Radio pr 1) ogłosiła początek lata - wystartowało Lato z Radiem. dobrze, że ktoś wpadł na to, żeby choć w eterze było pond 20 stopni ciepła. real niestety znów straszy mżawką.
nastroju wcale nie poprawił wynik wyborów. nie, żebym spodziewała się miażdżącego zwycięstwa Komorowskiego, ale jednak strach się bać, bo Jarek depta po piętach. jeszcze dwa tygodnie i chyba za bardzo się upolitycznię, co wcale nie jest moim zamiarem. i dla odmiany zamiast o pogodzie, będę pisać o przygodach słonia w tyłku mrówki ->patrz:polska scena polityczna. brrrrrrrrrrrrr!!!!!!!!!!!
powinnam raczej zacząć planować nasz sierpniowy (!!!!) romantyczny wypad we woje na północ - niedaleką, ale zawsze.... czas dodać nieco magii do dziecięco-domowej codzienności.

piątek, 18 czerwca 2010

zakupoholiczka w akcji

cytując Wodeckiego 'przez wieś przebiegł dreszcz' - zaczął się sezon wyprzedaży letnich.
nie byłabym sobą, gdybym nie brała w tej szopce aktywnego udziału. w tempie TGV przemknęłam przez H&M i ... utknęłam w kolejce-gigancie do kasy. ale było warto - nie tylko ze względu na szmaty - poznałam przemiłą Joannę i jej córeczkę Helenkę. dokładnie w wieku mojej Alex. aż się ludzie na nas dziwnie patrzyli, tak gadałyśmy. ale już wolę tak entuzjastyczną reakcję na inną mamę z dzieckiem, niż podejrzliwe spojrzenie spode łba w odpowiedzi na zachęcający uśmiech. a tak niestety bywa częściej. ludzie boją się uśmiechnąć, zgadać, jakby to groziło co najmniej stałym kalectwem. pocieszam się tylko, że w Moscow jest jeszcze gorzej - no temperamentu południowców to oni nie mają. ha!!
a teraz zejdę na ziemię i ugotuję dziecku zupkę. f..k!!! zapomniałam kupić ziemniaków!

czwartek, 17 czerwca 2010

z głębokości wołam

wszędzie 'pełno' wyborów. aż się niedobrze od tego robi. tak, jakby coś naprawdę miało się zmienić. a najgorszy jest Kaczyński, który - jak dla mnie - to wilk w owczej skórze. chociaż mówiąc uczciwie, to Komorowski wcale nie jest lepszy z tymi swoimi ciapowatymi lapsusami - co jeden, to lepiej. czemu mamy wybierać mniejsze zło? bo jak zwykle głosować na kogo nie ma, a iść trzeba, żeby nie wygrał jakiś oszołom.
w głowie się kręci od tej obłudy wylewającej z radia i TV.
a gdzieś po cichu cierpią ludzie. dzieci wykorzystywane seksualnie (Newsweek), katowane zwierzęta (Magazyn Expresu Reporterów), powodzianie, którym woda zabrała nawet nadzieję (wszystkie media)....
20 czerwca to zwykły dzień. pójdę i zagłosuję. a że wolno pisać po karcie do głosowania, to wyleję swoje żale - niech sobie chociaż szanowna komisja poczyta.

środa, 16 czerwca 2010

i gotta stay true

od paru tygodni moje dziecko już siedzi i muszę powiedzieć, że to przełomowe wydarzenie nie tylko w jej życiu. w moim również. muszę stale sprawdzać, co wyprawia, bo zdążyła już nabić sobie siniaka na policzku i upadła niezliczoną ilość razy. wczoraj postanowiła, że ileż można siedzieć i zastałam ją, jak na kolanach wyciąga pampersy i waciki z podręcznego zapasu do przewijania. cudowny widok - krzątający się na klęczkach Turkuć wśród kupki obślinionych pampersów... mmmmmmmmmmm!!!!
tak - bycie mamą bywa ... inspirujące. nie ma sensu kupować zabawek - dziecko samo je sobie zrobi z worka, kubeczka po jogurcie i ... pustej butelki 0,33.
a że dziś pobudka nastąpiła o 5,50 to nieważne. po co spać, jeśli świat jest taki piękny? a już najpiękniejszy na rękach u mamy...

dzięki M. spełni się moje marzenie/zachcianka. idziemy mierzyć suknie ślubne (dla M.)!!!! pierwotnie miałam ściągnąć obrączkę, ale teraz plan jest taki, że bierzemy Ol'a i udajemy hajtające się lesbijki z dzieckiem. гулять так гулять!

piątek, 11 czerwca 2010

hot in here

wiem, wiem. stale narzekam - jak nie deszcz, to upał. zawsze źle. chyba jednak mam prawo się pożalić: jest po 14'tej a nie ma czym oddychać od 7 rano i pewnie jeszcze dłuuuuugo nie będzie czym. czuję się jak mysz pod soczewką skupiającą światło słoneczne. a w perspektywie ...
wyjście po oddany do naprawy wózek. cholerstwo zepsuło się po 10 dniach eksploatacji. epitetami sypałam wczoraj, dziś mam odebrać naprawiony. całe szczęście, bo miałam ochotę ich tam wczoraj roznieść na kawałki. ofiarą moich nerwów padała także butelka z mlekiem, która stopiła się przy (za)DŁUGIm podgrzewaniu -> patrz: zupełnie o niej zapomniałam. morał?

brak morału.

dziś zaczyna się Mundial. a więc zamiast morału - emocje.

poniedziałek, 7 czerwca 2010

pani_przesadzająca.ru

tyle się naczekałam na słońce i ciepłe dni, że dziś postanowiłam... nie opuszczać domu minimum do września. po prostu stwierdziłam, że nie bałdzo jestem jeszcze w formie do pokazywania-się. przesadzam? przecież mieszczę się we wszystko z przed Turkucia... ba! nawet kupuję mniejsze rozmiary....
NIGDY WIĘCEJ CZEKOLADY!!!!!
I SERA ŻÓŁTEGO!!!!
....................................
....................................

????????


wiecie co? chyba już powinnam zamilknąć, bo gadam bez sensu.. ja bez czekolady? NO WAY!

sobota, 5 czerwca 2010

siedem

Ol skończył dziś siedem miesięcy! i z tej okazji wyszło słońce, prawda? i może wreszcie uda mi się ubrać ją w coś innego niż kombinezon/kurteczka + dżinsy. jest 5'ty czerwca, a ta sztuka udała mi się tylko kilka razy (do zliczenia na palcach).
chyba znów uzależniłam się od kawy - bez paru łyków nie jestem w stanie utrzymać powiek i normalnie funkcjonować. wersja 'ja' bez kawy przypomina zombie: karmiąc Turkucia z całych sił staram się nie upuścić butelki. niestety senność nie jest jednak zaraźliwa i nie przenosi się z matki na córkę. a szkoda. moje dziecko spało by jak ...jak niemowlę.

piątek, 4 czerwca 2010

klepsydra

aż sama w to nie wierzę: post dzień po dniu. jak za starych, dobrych czasów. ale te też w sumie nie są takie znów złe.
tak - pogodzenie się ze zmianami w życiu zajęło mi ponad pół roku. to trochę tak, jak z nauką języka obcego: najpierw czarna magia, a potem wraz ze żmudną pracą codzienną coraz lepiej.
i kto by pomyślał, że zamiast w kostiumie do pracy, będę chodzić w fartuchu do karmienia (ach ta łyżeczka!). zamiast kina - obserwowanie, jak Turkuć bawi się np. pluszowym krabem. czytanie? proszę bardzo: z dzieckiem na kolanach + podarte strony z ilustracjami. mogłabym tak wyliczać w nieskończoność.
mały tajfun właśnie się obudził.... karierę pisarską odłożę na później.

czwartek, 3 czerwca 2010

(napalona) kotka na gorącym blaszanym dachu

nie, to nie o mnie. no naprawdę! ja ten etap mam na razie w fazie uśpionej (oby). po prostu zastanawiam się skąd się biorą Panie, które po jednym wieczorze z facetem zamieniają się w takie kicie. a zresztą - nevermind. cóż mnie to w sumie? no chyba, że Mrucząca pojawia się na horyzoncie mojego brata... oooo!!! wtedy lepiej mi nie wchodzić w drogę.
tak patrzę na tytuł dzisiejszego posta i wydaje mi się nieco perwersyjny, jak na Boże Ciało. ale przecież sam Proboszcz (tak, ten od Gości z dalekiego Związku Radzieckiego -> patrz ślub) powiedział, że WSZYSTKO chwali Pana. wszystko to wszystko, tak? nawet niezadowolony Turkuć, którego dopadły wyjące sąsiadki.
zaraz będzie burza. a w Domu 2 podobno 30 stopni. PLUS. Zaczynam tęsknić za wschodem. chyba.... może za nieco bliższym jednak - dziś przypomniała mi się Łotwa. fajnie było... to już 3 lata.

bo chodzi po głowie :) (nie oglądajcie, posłuchajcie za zamkniętymi oczami ;)