MOSCOW CITY, RUSSIA

środa, 30 kwietnia 2008

usmiecham sie do swoich mysli











29.04.2008

Czas pędzi jak szalony i nawet nie pamiętam, kiedy ostatnio coś dopisałam na bieżąco.
Siedzimy sobie u Madzi w pokoju, każda zajęta czymś innym. Ja jak zwykle niczym konkretnym;) – piszę maile i nowy post.
Całą wczorajszą/ dzisiejszą noc spędziłyśmy w poczekalni lotniska Szeremietievo 1, odprowadzając Natalię na samolot o 7,40. problem polega na tym, że ostatnie metro jedzie o 1 w nocy, a otwierają je dopiero o 5,30. Za duże ryzyko, jak na opłacony przecież lot.
Jestem tak wyczerpana tą nocą, że nawet nie dam rady spać. Po powrocie zległam na 3 godziny i ..tyle. wstałam i teraz czuję się, jak na kacu.
Jak fajnie, że Misza z nami pojechał J przynajmniej nie czułyśmy się, jak banda kretynek. A do tego on tak pięknie mówi po rosyjsku!
A ja się właśnie nieco denerwuję już, bo nie dostałam sms’a od ..7 rano, kiedy się rozstaliśmy w metrze. Czyżby...? J i wiecie co? Dostałam wczoraj białą różę... taką, jakie lubię najbardziej. Zgadł. Aż się w głowie kręci ... a może to przez ten upał? Znaczy ponad 20 stopni, czego ja już nie mogę wytrzymać jadąc metrem.
A ja ambitnie miałam pisać od poniedziałku magisterkę.. .tak. Jak nie jestem na kacu, to łażę z Miszą po mieście i wracam nie wcześniej, niż o 2 w nocy do akademika. No ja to chyba zwariowałam. Patrzę przez okno i się uśmiecham. Do Was oczywiście ;).

A przed chwilą zadzwoniła Kristina, Słowaczka, że zaprasza nas na swoje urodziny dzisiaj.. kurna! Znowu kac?!? Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!
Ja pierniczę!

PÓŹNIEJ – jak zwykle całe popołudnie zeszło mi na pisanie maili i oglądanie zdjęć z pobytu w Rosji. Czy ja pisałam, że w niedzielę pojechaliśmy do Novego Jeruzalem? To jest cerkiew zbudowana w XVII na wzór bazyliki w Jerozolimie. Zobaczcie na zdjęciach. Wypad bardzo się nam udał – jechaliśmy godzinę elektryczną – to taka nasza kolej podmiejska. Fajnie było sobie popatrzeć na miejscowości, które nie są Moskwą. Drewniane domki, ludzie pijący piwo nad rzeczkami. Ale najlepszy był powrót w przepełnionych wagonach, gdzie ludzie śpiewali, darli się, pili i jedli. A do tego upał J no mega wrażenia.

Ale chyba lepsze od tej podróży było zobaczenie ...sztucznego stoku narciarskiego w Moskwie. Ludzie – to wygląda jak jakaś kosmiczna rura. Zaczynam się przyzwyczajać, wiecie? Jak wrócę nic mnie już chyba nie zdziwi ;).

Jutro do biblioteki, a we czwartek na paradę pierwszomajową J YYY – ZNACZY, ŻE MAMY JUŻ MAJ?

27.04.2008

U nas prawosławna Wielkanoc. Jakoś na ulicach tego nie widać. Nikt nie biega z koszyczkami, ludzie jakoś nie obchodzą tego święta.. zresztą – podobno nawet Bożego Narodzenia nie świętują. Nie jadą do domu, nie cieszą się tym czasem. Dziwne. Ale za to wieszają na ulicach wielkie plakaty z napisem „Chrystus zmartwychwstał”. Taki kraj J

Wczoraj byłam znowu na Czistych Prudach... ta część miasta strasznie mi się podoba – niskie domy, piękny park.. tutaj mogłabym nawet mieszkać J niestety ten piękny efekt psuł mój kac gigant ... nie ma to jak powiedzieć, że nigdy więcej i ... znowu zrobić to samo. Aha – plus papierosy. Jeszcze się tutaj tak źle nie czułam. Szłam ulicą i siłą woli zmuszałam się do tego, żeby nie zemdleć. Do tego jest u nas ciepło – około 18 stopni.

No dobra – mieliście rację. Musze to przyznać bez bicia. Od tygodnia sobie randkuję J i wiecie co? Pasuje mi to J wtajemniczeni wiedzą, co było przed Moskwą. I jak bardzo potrzebowałam zmiany klimatu. Nie spodziewałam się, że poznam ... Miszę. Nawet nie wiem, co mam pisać. Jak dla mnie tempo zawrotne. Cudownie jest spacerować po wiosennej Moskwie wieczorami. Nadal nie mogę to wszystko uwierzyć. To jak komedia romantyczna J kurcze, trzeba temu tytuł wymyślić. Moja propozycja to „Masza i Misza”, moje dziewczyny stawiają na ‘MiszMasz”. Czekam na wasze J.


24.04.2008

W Moskwie jest 8,40. Napisałam maila do Marzeny, a teraz próbuję szybko posumować ostatnie kilka dni. Oooops, Asia śpi, a ja bębnię palcami w klawiaturę jak szalona.
Ustną część i czytanie zdałam na 100 %, czyli chyba nie powinnam się martwić. Wyniki końcowe za ...tydzień. tak tak, w niedzielę jest tutaj Wielkanoc prawosławna. Odpoczywają J
Jak myślicie, co mi dziś jest? Tak – dobra odpowiedź – kac gigant. Oblewałyśmy wczoraj egzamin z Asią, Magdą i Mishą. Super było – znowu mamy wiosnę w Moskwie – ale ja już do 9 maja nie tknę alkoholu. Nie bardzo pamiętam drogę powrotną, bo zasnęłam w metrze. Ale co tam- raz się żyje. W końcu byłam dwa razy w muzeum w tym miesiącu ;) . I raz w teatrze.
Teraz już nie mam wymówek i powinnam się zabrać za magisterkę, ale coś tego nie widzę. Pogoda jest super, nieco chłodno, ale da się żyć. Mam ochotę wybić do miasta, pozwiedzać. Jak wrócę z zajęć, ugotuję kaszę i wsiadam w metro. Czas na kulturę, a nie żulostwo J ależ ten mój post jest konkretny, no pogratulować Pani filolog na 5’tym roku :>.

Kulesz – bilet transsyberyjską do Bajkału kosztuje 400 – 500 zł w dwie strony J kiedy jedziemy? :P

Joasiu M. – obiecuję Ci maila na dniach. To nie jest rozmowa, ale w związku z brakiem możliwości... J pozdrów Filipa. Kurcze, strasznie mi żal, że mnie nie będzie przy kupowaniu sukienki.... L bardzo bardzo bym chciała Ci pomóc. Rób zdjęcia i wyślij mi na maila J koniecznie!!!!!

Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa, zaraz mam zajęcia! Spadam Ladies and gentelmen J

23.04. 2008

JERZY – WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI IMIENIN – OPTYMIZMU, WIARY WE WŁASNE SIŁY I W LUDZI, ORAZ ODROBINY DYSTANSU DO TEGO, CO ROBISZ!! NIE ZAPOMINAJ, ŻE NAJWAŻNIEJSZY JESTEŚ TY, PRACA JEST NA DRUGIM MIEJSCU.
KOCHAM CIĘ BARDZO I DZIĘKUJĘ, ŻE JESTEŚ (moim bratem ;) ).

A my dziś mamy ustną część egzaminu z biznesu. 3mać kciuki!!!

21.04.08

Wstałam jak zwykle 0 8’ej, bo wczoraj zamiast się uczyć do jutrzejszego biznesu, piłyśmy piwo i zaśmiewałyśmy nad komediami romantycznymi, przetłumaczonymi na ruski J heheh , fajne teksty mają - nie ma to, jak dobre tłumaczenie.

A teraz powoli zaczynam się denerwować przed egzaminem.... grrrrrrrrrrrrrrrrrrr , czemu? A, co tam , jeszcze dwa dni i mamy z głowy.
Na obiad była kasza z konserwą mięsną i , jakżeby inaczej, majonezem. Jak zobaczę w domu majonez, zacznę krzyczeć chyba.
Za oknem listopadowa pogoda, która podobno ma się ciągnąć do końca kwietnia. To już w sumie nie tak długo. Czas pędzi, nawet się nie obejrzę, a będzie koniec maja...oby? sama już nie wiem- kiedy spaceruję po mieście, chcę tu zostać do 20 czerwca. Kiedy pada, jak dziś, mam ochotę spakować rzeczy już jutro. Wiem, że tak nie można. Tak więc proszę mi tam nie narzekać na wiosenną depresję (Ewa! :P), bo jesteście w domu. Cieszcie się- przynajmniej nie musicie prać ręczników w miednicy i sikać na zawołanie (patrz: stale zajęta łazienka). Nie wspomnę już o domowych obiadach.
Philu, dzięki wielkie za zdjęcia :***** nawet nie wiesz, jak bardzo się nimi ucieszyłam! No krk to to nie jest J, ale zdjęcia są niesamowite. I hehe, fajnie Ci bez spodni :P żartowałam!


19.04. 08

Ludzie, sama nie wierzę w to, że dni tak szybko mijają. Nasz osławiony już piknik był już tydzień temu – jest 15’ta, więc w zeszłą sobotę otwieraliśmy pierwszą wódkę.
Teraz mamy z Asią krótką przerwę w nauce na wtorkowy egzamin. Ja chyba już jestem za stara na uczenie się na pamięć jednak. Nie dam rady się skupić. A do tego nasze współlokatorki, Rosjanki, cały czas zajmują łazienkę. Myją się od rana do nocy i człowiek nawet się za przeproszeniem wysikać spokojnie nie może. Trzeba czatować na szczęk zamka normalnie.
Zaraz wybijamy do galerii Trjetjakovskiej na wystawę. Wiem, że to wstyd, ale ja do tej pory byłam tylko raz w muzeum i raz w teatrze. Heheh , za to wstawanie na kacu przerabiamy każdego ranka...ciężko bywa J. Szczególnie kiedy trzeba się skupić na listeningu – części naszego egzaminu. Tak sobie myślę, że to pewnie ostatni taki czas w moim życiu- ostatnie miesiące beztroski – no dobra, powinnam pisać magisterkę – i lenistwa.
We czwartek zaczęłyśmy nowy rozdział „Asi i Marii w Moskwie” – wyjaśniłyśmy sobie wszystko i .. wstawiłyśmy się z tej okazji i na dobry początek. Tak się zastanawiam, czemu musiało go tego dojść, czemu wcześniej nie pogadałyśmy po prostu. Nie wiem. Mam wielką nadzieję, że nam się uda. I będę się starać, żeby tego nie spieprzyć.
I jeszcze coś ... J

poniedziałek, 21 kwietnia 2008

stress...











jutro egzamin z biznesu... dziwne, ale zaczynam sie denerwowac.. 3majciekciuki bardzo mocno :)




a potem..pijemy? :)
na zdjeciach - most, na ktorym zakochani przyczepiaja klodki ze swoimi imionami i ja pod Galeria Trjetjakovska :) szczegoly pozniej.

czwartek, 17 kwietnia 2008

barowa pogoda = stypendystki MEN'u

17.04. 2008
I znowu na kacuJ miało być grzecznie – 3h biznesu, ćwiczenia, bieganie i lulu. Ale okazało się, że są urodziny Przemka ze Szczecina... taaaak. W pierwszej chwili pomyślałam – super, znowu impreza w stylu ‘u cioci na imieninach’, ale na szczęście się pomyliłam J dzięki Bogu oprócz wstrętnego czerwonego słodkiego wina, była jeszcze super wódka. Powiem Wam w sekrecie, że wchodziła bez przepity J a drinki Mariusza ... pycha!!!
O kurcze, umówiłam się z Emilą w bibliotece!!! Aaaaaaaaaaaaaa!! Czemu ja na kacu wstaję o 7,30? Ale nie jestem i tak najlepsza – reszta zakończyła party o 5 rano śpiewami na schodach ;).
Tak się bawią ...STYPENDYSTKI MEN J
Yyyyy , swoją drogą – MEN - J

15.04.2008
Dziś chciałoby się zasiewać ”Ciągle pada..”. Leje jak z cebra od samego rana. Wstałam o 8 i już wiedziałam, że przyszło ochłodzenie. Tak więc odłożyłam plan zakupów na targu na później i siadłam do biznesu. Nawet po kawie miałam ochotę zagrzebać się w łóżku i zasnąć. Ale nie ma to jak parcie na szkło – perspektywa upływającego czasu wpłynęła na mnie jak należy – niechętnie, aczkolwiek sumiennie, zabrałam się za wkuwanie treści umowy handlowej. Bleeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee

Jedna herbata, druga herbata.. no dobra – pojechałam na targ. Wczoraj Kama zaraziła mnie pomysłem kupna kalafiora, więc nawet konieczność ubrania zimowej kurtki mnie nie zraziła.

Spoko – nawet nie czułam, że kapie mi na głowę – znowu miałam ochotę wykupić połowę warzyw z tego targu J mmmmmmmmmmmmmm J stanęło na bajecznie drogim – 15 zł – kalafiorze, 4 pomidorach i 3 ogórkach. Aha- zapomniałabym o bananach. Na jabłka nie starczyło mi już kasy i ręki ;). Tak więc dziś w repertuarze obiadowym była: kasza gryczana, sałatka z pomidora i cebulki, parówki i majonezu J. No rozwijam się w oczach J

Wiecie co? Ja to jednak jestem krejzol ... wczoraj wieczorem – po godzinnym bieganiu wokół naszego skweru - poszłam do Kamy i Marty i się koncertowo wypłakałam z całego pobytu tutaj. Nie ma to, jak przyjść do kogoś i się wygadać- serio. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak mi było ciężko. A teraz czuję się o 10 kilo lżejsza i nawet zaczęłam się zastanawiać, czy nie zostać tutaj do 20 czerwca J a ja myślałam, że tylko ja zauważam pewne rzeczy, że tylko mnie one denerwują i tylko ja mam ich dość – a tu proszę – okazało się, że jestem normalna!! J najwyższy czas, by wrazić swoje zdanie.

J i najfajniejsza wiadomość dnia (z szansą na tytuł wiadomości tygodnia ;) ): Kuba sprawdzał połączenia kolejowe PL – RU J NIE MUSZĘ CHYBA PISAĆ, JAK BARDZO SIĘ CIESZĘ J a szczegóły dotyczące wizy itd. Znajdują się na końcu tego posta.

Zaraz złażę do dziewczyn po swoją połowę jutrzejszego obiadu – kalafiora J mmmmrrrrr – warzywa to jest to, co tygryski lubią najbardziej J ciekawe, kiedy Tatiana wróci z biblioteki? Ona ma ¾ zdjęć z pikniku, zapodam Wam nowe.


14.04. 08
Tak. Wieczorem, po kościele wczoraj poszłyśmy z dziewczynami do teatru na ‘Samobójcę’ Erdmana. Dziewczyny z filologii wiedzą , o co kamanJ. Było świetnie. I do tego za darmo J nie ma to, jak Moskiewskie teatry. Już prawie nie czułam mega kaca giganta. Kiedy wyszłyśmy, lało jak z cebra... wróciłyśmy przemoczone do majtek prawie ;).
A dziś rano przywitała nas zielona Moskwa J wszystkie drzewa się zazieleniły.

Moje solenne postanowienie, że idę dziś na zajęcia, padło w konfrontacji z koszmarnym bólem głowy (czyżby dwudniowy kac?) i koniecznością przejrzenia notatek na dzisiejszy biznes. Obiad w stołówce – ziemniaczana, ryż z mielonym – i ..nie mam już siły, a tu o 17;tej kurs.
A właśnie – dodałam dziś na blogu zdjęcia z pikniku, ale zapomniałam na pendrive załadować komentarza – wybaczcie J. Niniejszym zobowiązuję się dodać go możliwie jak najszybciej ;) i może jeszcze jakieś foty – chyba taki sposób opisu jest najlepszy.

Zapomniałabym na śmierć!! Kurcze, wiecie, że Robert – mój szef z ERGO zadzwonił do mnie do domu? J ErgoFOREMKI – moja mama powiedziała, że facet ma radiowy głos ;) i bardzo jest miły.. hahahahah!! Musiał się nieźle wysilić przez telefon. I słuchajcie – najlepsze – kazał mnie pozdrowić i pytał, co u mnie!!! JJ J ale faza, no nie? Chodziło o to, że zarobiłam w marcu 100zł i prosił, żeby ktoś się po to zgłosił J nawet ja już o tym zapomniałam. A tu proszę J. Dajcie znać, czy jeszcze tam pracujecie, co robicie itd.. Ola mnie dodała do naszej-klasy ;), ale co porabia, to już się nie chwaliła. Ewa już o mnie zapomniała zupełnie.
Monika – nie dostałam niestety żadnego maila od Ciebie ostatnio ;/ . nie martw się maturą- zdasz na pewno J wierzę w Ciebie. Teraz będzie ciężko, ale potem będziesz się z tego śmiała – a ja z Tobą ;). Buziak wielki!
Kulesz – tak, myślę, że nasz akademik to wymarzone miejsce dla Ciebie ;) zaaklimatyzowałbyś się tutaj na bank. Wiesz- ja tutaj ostro trenuję picie, jak wrócę wybijamy na planty ;). Zobaczymy kto kogo ;).
Ja Wam numer rosyjski dawałam, zapodam maila, ale jakoś nie liczę, że zasypiecie mnie listami ;) poślijcie jakieś zdjęcia z krk, tak bym chciała zobaczyć wiosnę w PL !
m.zanowska@gmail.com
Dobra, czas ruszyć zad na biznes. A wieczorem sobie pójdę pobiegać ...wiosna ! J

13.04.08
Uffffffff. Kac dnia 11’tego to był pikuś. Szajse – działo się! Nie ma, to jak piknik w lesie J szaszłyki, kilka litrów wódy, te sprawy ;).
Ale po kolei, dobra? Z góry proszę o wybaczenie, ale nie bardzo jestem w stanie pisać Składne zdania.. takie wiecie, do rzeczy ;). Mam nadzieję, że zdjęcia oddadzą choć w małym stopniu klimat naszej .. nie bójmy się użyć tego słowa – popijawy.
Wiedziałam, że będzie hardcore, kiedy o 13’tej z minutami obaliliśmy pierwsze piwo pod wejściem do metra – gorąco, jak na kwiecień, ze 24’. Ekipa zbierała się jakąś godzinę, więc na jednym się nie skończyło. Na miejscu- w lesie, przerzuciliśmy się na cięższy kaliber – wódę ( na zdjęciu część asortymentu).

MAŁA LIRYCZNA WSTAWKA: cholera, ale mnie mdli .KONIEC.

Piliśmy, śpiewaliśmy, piliśmy, tańczyliśmy, piliśmy, jedliśmy, piliśmy, piliśmy, piliśmy itd. J sama nie wiem, jak to się stało, że nie leżałam pod jakimś drzewem. To dobre pytanie. Kiedy impreza nabrała tempa – koło 16 -17’tej, podjechała do nas policja na koniach. Dostaliśmy mandat, ale Misza i Żenia dali im łapówkę – 200 zł – i ..piliśmy nadal. W sumie, to powinnam używać tylko jednego czasownika - piliśmy. Bleeeee. Ale było mega wesoło. Szczególnie, kiedy Martin, Słowak, zaczął cytować polskie filmy porno – „Przelecę Cię na sucho” .. taaaak J.
Niestety, zrobiło się zimno i opuściliśmy nasz las i ..połowa ekipy, w tym ja, poszła pić wódę koło naszej stacji metra. Nie no – chyba wszyscy byli tak wstawieni, że wisiało nam, że pijemy wódę z gwinta i śpiewamy J. Jakby tego było mało, postanowiliśmy wypić jeszcze piwo u nas przed akademikiem. Cóż – finał był taki, że o 23’ciej wszyscy byli narąbani jak szpaki. Suuuper J a, zapomniałabym – u Natalii i Magdy piłyśmy jeszcze wino – ja byłam w tak zrobiona, że zapytałam, czy w tym jest alkohol J czadowo. Nie pamiętam, jak trafiłam do łóżka – wiem jedno – obudziłam się rano z bólu głowy. Do tej pory – a jest już 13,30 – mam kaca na maksa. Wielkim wyczynem było to, że ubrałyśmy się i poszłyśmy do sklepu po sok pomidorowy i fante. A na śniadanie zjadłyśmy ..lody na ławce – jak jakieś żule normalnie ;).
Tak się bawi... Masza w Moskwie J.
Czemu my zawsze mamy pomysł, żeby iść do teatru, jak mamy kaca? I co z obiadem?

11.04.2008

Przepiękny, wiosenny wieczór w Moskwie.

Dziś rano znów wstałam na kacu, ale takim konkretnym. Wczoraj wieczór zapadła decyzja, że spotykamy się na Kitaj _Gorodzie ze znajomymi Asi. Spoko. Zajefajny wieczór, z tym, że heheh, wyszło po butelce szampana od łebka J a potem - dziś - kolejne 3 godziny biznesu. Nie polecam słuchania o formalnościach celnych na kacu-gigancie. Koszmar! Na przemian mnie suszyło i mdliło. Bleeeeeeeeeeeee. I jak zwykle na kacu, obudziłam się o 8’ej. To jest straszne – Asia śpi jak niemowlę, a ja szwędam się na paluszkach jak zombie. Dziś miała być kontynuacja - balety, ale po pierwsze- kasa. A po drugie- cholera, za mało jest już czasu do tego egzaminu.

W taką pogodę chce się żyć i siedzieć na ławce z piwem w ręku, a nie kuć na pamięć fragmenty umowy-zlecenia. Ale co poradzisz? Podobno na egzaminie pytają, po co robisz kurs. Mam już odpowiedź – bo tu jest taniej, niż w krk ;). Dobra, chyba się walnę na pół godziny do wyra, bo plan jest napięty, jak ścięgno barana – nauka do późna.

Aa, zapomniałabym o wydarzeniu dnia- na osiedlu obok nas palił się garaż. Taki wiecie, blaszany, co stoją rzędami, takie koszmarki. Idziemy ze sklepu (lody!!!!;)),a tu siwo od dymu. Spoko- zawsze to jakaś rozrywka, nie? ;), poza tym fajnie popatrzeć, jak w Moskwie gaszą pożar. Otóż już Wam mówię – dziurawym wężem i bez pośpiechu. Dopiero kiedy eksplodował bak, przyjechał drugi wóz. Hehe- wóz. Dobre sobie – 2 stare gruchoty, takie oldschoolowe. Nie mam fotek, bo nie wzięłam aparatu. A szkoda. W ogóle mamy mało zdjęć niestety.
Jutro piknik – mam nadzieję, że wreszcie zrobimy ich więcej.

Mam wiadomość dla wszystkich zainteresowanych odwiedzeniem mnie J wszystkie niezbędne do wjazdu na teren Rosji papiery (wiza, zaproszenie, wałczer i ubezpieczenie), kosztują 480 zł. to dobra cena, bo sama wiza turystyczna kosztuje w ambasadzie 350 zł. nie mówiąc o kosztach jazdy do wawy co najmniej dwa razy. Do tego tranzytówka przez Białoruś – 15 euro w dwie strony. To spoko cena. A o pociągi, czy tam samoloty musicie pytać sami J w PL. Ja proponuję wspólny powrót pociągiem na początku czerwca J to jak? ;) (tu bardzo ładnie uśmiecham się do Kuby J ).

środa, 16 kwietnia 2008

.. Masza - Ty super... :)


znowu mi nie chce ladowac moich pieknych przemyslen na temat pikniku - grrrrrrrrrrr :) ale nie martwcie sie - nadrobimy to!!! bu

czwartek, 10 kwietnia 2008

'another place, I know, bu I wanna go home'

09.04.08
U nas w Moskwie 21, czyli u Was 19’ta. Właśnie skończyłam ćwiczenia swoje, umyłam się i czas na podsumowanie dnia. Pięknego, słonecznego, z 20 stopniami na plusie. W weekend ma być 22 J.
Po śniadaniu – zgadnijcie jakim ;) – biblioteka. Wytrzymałam tym razem 3 godziny. A potem wsiadłam w metro i wysiadłam jeden przystanek przed naszym i poszłam na nogach J po drodze zahaczyłam o sklep wyprzedażowy z ciuchami Diora i takich tam... Wiecie co? Ja bym za taki kicz nie dała 5000 zł. za zwykły t-shirt. Ale folklor lokalny zobaczyć warto ;).

A w do.. nie, nigdy nie nazwę tego miejsca domem- w akademiku, ugotowałam sobie obiad. Dla odmiany makaron z parówką. Chciałam się wspiąć wyżej i np. to podsmażyć, ale w kuchni ..migdaliła się jakaś międzynarodowa parka.

O 20 skończyliśmy 3 h. Kursu biznesu i okazało się, że już 22 kwietnia mamy ..egzamin!!! w mordę jeża! To.. za tydzień z hakiem. Grrrrrrrrr - w taką pogodę się uczyć? Nieeeeeeeeeee L
Tak więc zaczynamy już dzisiaj – Asia śpi, a ja w ramach odpoczynku piszę dla Was post J
Nie mogę powiedzieć, że się tu wysypiam – poduszka jest tak niewygodna, że nie polecam wrogowi. ...
Wyjrzałam przez okno – nad Moskwą zapada noc. Ciepła, wiosenna noc. W radio leci No Doubt... Don’t speak.
Ej, właśnie, zapomniałabym – tutaj są przepyszne lody. Właśnie zjadłam ...500g waniliowo – czekoladowych J takich nie ma nawet na Starowiślnej – serio. A kupione u nas w bufecie. Moje gardło już się przypomina, ale co tam. Popiję zieloną herbatą i już. Mam ostatnio fazę na zieloną herbatę, przynajmniej zdrowo. Staram się walczyć z fazą na czekoladę ;) bo chciałabym się po powrocie zmieścić do s’ki. Powiem Wam w sekrecie, że nieźle mi idzie ;).



08.04.2008

J jak już pewnie zauważyli co aktywniejsi czytelnicy, wczoraj dodałam post z kilku dni. I już dostałam sms’y ,żebym się nie martwiła, korzystała z tej możliwości itd. Dziękuję za słowa wsparcia :* i mam nadzieję, że w końcu wezmę się w garść.

Dziś obudziłam się z bólem głowy – picie wina „Kaukaska grzesznica” to nie był najlepszy wybór ;). Ale wczoraj, kiedy oglądałyśmy film z Asią i Magdą z Gdańska, zagryzając serem żółtym, wydawał nam się świetny. Może przywiozę jedną flaszkę tego sikacza do PL – na okładce jest laska w złotej sukience. Kiedy się wypije zawartość, sukienka ..znika JJ mega wrażenia estetyczne – coś, jak te długopisy z rozbierającą się babą. Fajna rzecz.
Szczególnie po 3 godzinach kursu biznesu, po którym człowiek nie wie, jak się nazywa.

Poranki tutaj są ostatnio piękne i słoneczne – Anusiaczku, znowu mamy okna na północ! J Jak fatum, to fatum. W perspektywie mam jutro cały dzień siedzenia w bibliotece. Taki jest plan, ponieważ mój tutejszy promotor stwierdził wczoraj, że zostało mi naprawdę mało czasu na zebranie dobrego materiału. I chyba ma rację. O, właśnie, a w czwartek pójdę to sfotografować – ksero jest tu za 70 groszy za stronę. Czujecie? Oczywiście za zdjęcia też trzeba płacić, ale taniej wychodzi, bo płacisz za godziny lub minuty.

Dobra, czas napisać maile do Phila, bo się żali ;) i do Anusiaczka. A potem na zajęcia – grrr.

PÓŹNIEJ: w bibliotece wytrzymałam 3 godziny, przepisując do zeszytu artykuły ... no trzeci świat! A w międzyczasie zaczęło padać ..... i pojechałam na targ warzywny. Nie uwierzycie, ale ugotowałam sobie obiad!! No dobra – przyznam się bez bicia – ryż i sałatkę z ogórków, pomidorów i cebulki zielonej. Ale zawsze to już postęp. Stołówka mi się już znudziła, a poza tym wypada dość drogo jednak. Dam radę J a może nawet nieco się rozwinę – jakieś parówki, te sprawy J Ale największą frajdę miałam z samych zakupów – uwielbiam kupować warzywa i owoce na targu. Zapach owoców mnie powala na kolana. Brakuje mi sałatek mamy i ..hmmm, chyba rosołu.

poniedziałek, 7 kwietnia 2008

wiosenno -letnio











BLOG KWIETNIOWY
06.08
Dziś w Moskwie padł rekord temperatury wiosennej – tak ciepło nie było tutaj od 1973. Jakieś 18 stopni. Moim zdaniem więcej – kiedy wracałam z kościoła koło południa było mega gorąco , pięknie świeciło słońce i chciało się żyć.
Tak w ogóle, to chodzę na francuską mszę – pięknie śpiewają, a do tego – ja wiem, że to głupie ;) – mają inteligentne twarze. Nie to, co tutaj jest normalnie na ulicy.

Przyzwyczaiłam się do czytania w metrze- nie czujesz wtedy, że jedziesz te całe 40 minut. Tutaj w metrze czytają wszyscy – no, prawie – niektórzy śpią lub słuchają muzy. Stacje metra są piękne – nie wszystkie, to jasne. Te najstarsze tak. Tylko, że człowiek nie zawsze je zauważa pędząc do swoich spraw. Lojalnie uprzedzam – fotografować w metrze nie wolno – zdjęć autorskich na blogu nie będzieJ ..no może.

Kurs biznesu to drugi obok magisterki, czynnik dobijający – stale czuję, że powinnam robić więcej, zwiedzać więcej, czytać więcej.. a na ten moment czas przecieka mi przez palce. To już nie jest zabawa w biznes – to poważny egzamin, który trzeba zdać. Damy radę, prawda?

Sama nie wiem, co się ze mną stało. Gdzieś – nie wiem gdzie – znika moja energia, mój optymizm, moje ‘ja’. Nie czuję się tu sobą.. jakbym straciła moje ‘czucie’ ludzi. Sama odczuwam to, że jest bariera między mną, a innymi tutaj. Patrzę na to wszystko jakby z boku i nie potrafię znaleźć tu sobie miejsca. Podziwiam tych, którzy ‘zanurkowali’ w tą sytuację, przyzwyczaili się. Minął miesiąc, a ja wciąż nie mogę. Wszystko porównuję z krk. A to już nie jest dobre.
Jasne, są chwile, w których jest super. I wtedy czuję, że dam rade. Ale częściej bywa tak, że mam wielkie opory, że trzeba mnie namawiać, na rzeczy, które normalnie robię bez zastanowienia. Z jednej strony nie mam ochoty wychodzić z pokoju, z drugiej – siedzieć w 4 ścianach. Co się ze mną dzieje? Jakbym znów wracała do czasów (o których chcę jak najszybciej zapomnieć!!!), kiedy pozwalałam sobą manipulować, kiedy nie miałam w sobie siły. Wybaczcie tą wstawkę monologiczno –liryczną , ale muszę to z siebie wyrzucić.
Moskwa to niesamowite miasto, ale ja go nigdy nie pokocham. Ono mnie przytłacza swoją wielkością i ... mentalnością. Język rosyjski jest piękny i nie żałuję, że tak ułożyły się moje 4 ostatnie lata. Ale ja już liczę dni.

Marzę o tym, żeby Wam napisać coś wesołego, z poczuciem humoru do tego podejść. Przecież mam poczucie humoru, prawda? J przeglądam właśnie nasze zdjęcia z pobytu tutaj. No proszę proszę – mamy tylko z ... imprez. I do tego wszystkie z piwem w ręce. To już zakrawa na alkoholizm Panowie i Panie ;). Żartuję.
Za tydzień w sobotę piknik – hehehehe. Ale faza – Asia dowiedziała się ostatnio, że Ci kolesie, którzy dla nas grali ... grają tak dla zmieniających się co pół roku stypendystek. Fajnie, co? Ponoć mają parcie na Polki... ciekawe :>. Ja tam parcia na ruskich nie mam J.i tego obiecuję się trzymać J

Pewnie już zauważyliście, że moje posty trzeba czytać od dołu do góry ;) jak kurcze, jakiś lewy Koran J. To wynik nieposiadania netu w pokoju – czyli ‘na wschodzie bez zmian’ J.


05.04.08
a wczoraj byłyśmy na imprezie bałkańskiej w knajpie, która przypomniała mi krk – książki na półkach, drewniane stoły, muzyka na żywo J super klimat. Oczywiście stać mnie było tylko na jedno piwo- i tak koszmarnie drogie – 11 zł ;// , ale co tam J. Twardo się 3małam i nie palę.
Oczywiście tradycji musiało się stać zadość – przyczepiło się tam do mnie dwóch chłopaków – Żenia zaprosił mnie do tańca, a potem podśmiechiwał się z mojego akcentu ;) . i oczywiście super mówię po rusku i po co dalej się uczę ..hehe. tak – panowie szukali dziewczynek. Zobaczyli 5 lasek i dawaj. Drinka dałam sobie postawić, a potem adios J na jego pytanie’ jak mi się podobają faceci w Moskwie’ omal nie spadłam ze stołka ze śmiechu.
Jedyny facet, który tutaj mi się podoba, to chyba Węgier, którego poznałam przypadkowo w akademiku. Mrrrr J - szkoda, że nielat. Ale tak serio, to nie mam najmniejszej ochoty na wypady tego typu.

I oczywiście zamiast do biblioteki, trafiłyśmy ... do Auhana na zakupy – mamy radio!!! I garnek J i jedzenia na – mam nadzieję – dwa tygodnie. Nie mam zamiaru kupować niczego, poza wodą i chlebem. I czasem wpaść na Internet (albo do Emilii, albo do tej tańszej kafejki).

Dzięki za sms Asiu J. :* - jasne, że czułam, że o mnie myślisz- dlatego ten dzień był taki fajny. Myślę, że będzie o czym gadać, jak wrócę i oczywiście najbardziej nie mogę się doczekać wybierania sukni ślubnej J już niedługo J

Kuba – jeśli nadal chcesz wpaść do Moskwy – koleżanka jedzie na początku maja. Chociaż ja myślę, że fajniej by było wracać razem do PL. Czyli koniec maja – początek czerwca. Odezwij się, jak myślisz J ale wiesz- ja czekam na odpowiedź ‘jadę’ ;).

Oki – czas wybyć z naszego zadupia – miasto czeka. (postaram się załączyć fotki)



04.04.08
Powtórka z rozrywki – znowu na kacu. Wczorajszy koncert – cudowny. Brak mi słów, żeby dokładnie przekazać Wam moje odczucia. Pominę fakt, że zgubiłyśmy wejściówkę (nie będę się wdawać w szczegóły: paniczne przeszukiwanie torebek, szaf, notesów itd.) i miałyśmy przez to poślizg czasowy. Do teatru jedzie się od nas 50 minut. W Moskwie upał prawie – 15 stopni, metro zapchane – umierasz w trenczu i balerinach, a do tego czujesz, że czas nie jest po Twojej stronie.
Sam teatr Balszoj – Teatr Wielki – to coś, co warto zobaczyć. Wnętrze niesamowite, oczywiście gabaryty także. Udało mam się zająć miejsca na parterze – jak Vip’y J. Jak nie przepadam za Pendereckim, to muszę przyznać, że pięknie wyszło. Jego kompozycja była monumentalna – ruscy to lubią.
Wszyscy byliśmy zachwyceni. A potem padło hasło – chodźmy na Plac Czerwony – w nocy pięknie wygląda. To prawda!!! Tak więc odchamialiśmy się wczoraj J (postaram się dołączyć zdjęcia jak najszybciej) – przynajmniej w czasie koncertu. Bo skończyło się otwarciem sezonu parkowo- ławkowego. Piliśmy na ławce w parku na stacji metro Kitaj – Gorod – to było zacieśnianie więzów Krakowsko- Śląsko –Szczecińskich. Dawno się tak dobrze nie bawiłam, ale dzisiejszy plan spędzenia dnia w bibliotece .. upadł J. Kurcze, jestem tu miesiąc, a magisterka leży i kwiczy. Sama się sobie zazdroszczę J.
Dobra – zakładam nowe dżinsy, koszulkę i lecę zagłuszać wyrzuty sumienia.
Grrrr – nienawidzę tego. Grrrrrrrrr.

03.04.08

Jestem bogata J wczoraj odebrałyśmy kasę i planuję dziś zakupy (niestety – jeść trzeba)i może małe szaleństwo. Ale nie było zamierzone – po prostu schudłam tak, że moje nowe dżinsy całkiem lecą mi z tyłka. I nie wygląda to dobrze- nawet pasek nie pomaga. W krk bym się z tego cieszyła – yes! Ale perspektywa kupowania spodni w najdroższym mieście świata... no cóż. Co gorsza, wszystko tutaj jest GLAMUOR – świeci się na kilometr. brrrr!! Ja tak nie chcę. Tak więc proszę trzymać kciuki J

Miałyśmy jechać na daczę w weekend, ale ten kurs biznesu to pożeracz czasu. Mamy tyle zadania domowego, że ... widzę ciemność;). A nie wspomnę już o magisterce – książka, którą polecił mi tutejszy promotor to dla mnie czarna magia. Już się widzę, jak coś z tego skumam. A nie liznęłam jeszcze najtrudniejszej części – filozofii. A za oknem wiosna pełną gębą.

Znów żałuję, że nie w krk.. ale dość o tym. Teraz jestem w Moskwie i znowu jem na śniadanie musli z kefirem dla odmiany.

Bo znowu na lekkim kacu – po zajęciach umówiliśmy się z Miszą – tym z koncertu – na piwo. Kolega stawiał – świetnie zarabia, a do tego podpisali jakiś kontrakt (z Gazpromem :P). Pierwszy raz w życiu piłam sambuko – podgrzewany likier z ziarnami kawy. Mega J najlepsze jest wdychanie potem oparów. Daje po głowie.

Uciekam dziś z zajęć- mam to w nosie – idę zwiedzać Historyczne muzeum na Placu Czerwonym.

Już po. Po 40 minutach jazdy metrem, dotarłyśmy do muzeum. Nikt się nie czepiał akcentu i udało nam się kupić bilety studenckie. Zaraz objaśnię – w dzikim kraju, dzikie obyczaje. Tutaj dla Rosjan wszystkie muzea są prawie darmowe. Dla obcokrajowców – 100 % drożej. Tak więc trzeba się bardzo starać i akcentować słowa jak należy. A baby w okienkach są bardzo wyczulone. Bardzo J. Tak więc pierwszy sukces Mani w kraju bolszewików.

Sukces numer dwa to nowe dżinsy – bardzo fajne, modne, bez cekinów i cena do przełknięcia J. Co najwyżej nie będę jadła ...albo piła ;).
A wieczór spędzamy w Balszom Teatrze – dostałyśmy wejściówki na rozpoczęcie dni polskich w Rosji. Muzyka klasyczna, te sprawy, Penderecki dyryguje J wielki świat jednym słowem. Ok. – muszę pomyśleć, w co się ubrać – jako, że wybór jest żaden, pójdę w czarnych rurkach i czarnej bluzce. Innej opcji nie mam J. A co tam.


Yyyyy – sprawdziłam polską komórkę – ON dzwonił. Po co? Nie wiem.... teraz? Odzywać się, czy nie? HELP!!!!!!!!!!!!!!!!!!

środa, 2 kwietnia 2008

biblioteczno-spacerowa M.




znów siedzę na parapecie i w pędzie piszę Wam kilka słów o mnie :)

jadę dziś po moje kwietniowe stypendium - ja nie wiem, kto wymyślił te 192 euro, ale pomysł czadowy. już pewnie pisała, że nie chcą tego zamieniać. hehe.
oo, koleżanka przyszła - muszę lecieć .. jeszcze się odezwę - mamy kurs biznesu - 3 h. 2 razy w tygodniu - masakra.

wtorek, 1 kwietnia 2008

this is me ..than




30.03
Przejście na czas letni obeszło się ze bólu – nie zapomniałam, jak w zeszłym roku... co mi właśnie przypomniało, że w zeszłym roku też nie byłam w domu na wiosnę. Tym razem przeżywam wiosnę made In Moscow. Jaka jest? Hmmm, chyba taka , jak to miasto – niby przyjazna – świeci słońce, ale zimna. Dziś rano były 2 +.

Ruszyłyśmy ostatnio na miasto – ostatnio, znaczy wczoraj. Po skacowanym i szumnym pożegnaniu Jacka na przepięknym dworcu Białoruskim, udałyśmy się do teatru. Biletów oczywiście nie było – trwa festiwal „Złota maska”. Ale dzielnica, w której się znajduje – coś pięknego. Może dlatego, że nie ma tam tych cholernych bloków? Może dlatego, że świeciło słońce? Nie umiem powiedzieć. W każdym razie- podobało mi się J. Nie ma to, jak na kacu zwiedzać miasto, kiedy twoim największym marzeniem jest łóżko i butelka wody. Ogólnie bardzo fajny dzień, spędzony poza moim ‘kochanym’ akademikiem.

Wieczorem dostałam sms’a od tzw. Mishy ‘w paski’ – jednego z kolegów, poznanych na koncercie, o którym Wam pisałam. Dziewczyny się ze mnie śmieją, bo zapytał mnie, czy dobrym prezentem na urodziny jego mamy są perfumy Chanelº 5.ehhhh J.

A dziś pojechałyśmy posiedzieć w parku, który został zbudowany z okazji Olimpiady – nie pamiętam, w którym roku. Ludzie – tego nie da się słowami opisać – toto jest wielkości –ja wiem? – 3x nasze błonia. Co ja gadam!! 5 razy. Jak nic. Mam nadzieję, że zdjęcia chociaż w jakimś marnym procencie Wam to oddadzą. Morze ludzi, głośna muzyka. I te budowle – socreal + ruski. Wszędzie wielkie rzeźby, kolumny, fontanny... a nad wejściem (większym od Bramy Brandenburskiej w Berlinie) – rzeźba Muchinej „Robotnik i kołchoźnica’ (czy jakoś tak ;P). Chyba zapomniałam dodać, że jechałyśmy tam godzinę metrem w jedną stronę. Mega, co? Nogi włażą do tyłka.

Minęły 3 tygodnie w Moskwie. A ja nadal nie wiem, co czuję. Czas niby się wlecze, a jednak.
Wczoraj, na Białoruskim, miałam nieprzepartą ochotę wsiąść w pociąg do Brześcia razem z Jackiem... czułam się, jak Tołstoj w ‘Syberyjskim cyruliku’ Michałkowa... polecam!!! Film znaczy się, bo na pewno nie moje odczucia.

Czy już pisałam, że ON znowu do mnie napisał? /nie mam stałego dostępu do netu – a nie pamiętam/. Wierzcie mi – nie fajnie dostać wiadomość : ‘to może na piwko niedługo skoczymy... hahaha’. To dopiero wyczucie. Nie muszę dodawać, że zabolało, prawda? STOP. Przecież ON już dla mnie nie istnieje – spaliłam oficjalnie jego ‘charakterystykę’, sporządzoną na piwie ze znajomymi Asi (tydzień temu jakoś). Gdyby można wymazać wspomnienia, jak numer z telefonu...

Jutro zaczynamy kurs biznesu. Chce mi się tak, że hoho :>.

Mam pytanie – czemu nie komentujecie postów? :P bo mam wrażenie, że nikt nie czyta moich wypocin :P. a tak serio, to nie zdajecie sobie sprawy z tego, jak bardzo człowiek czeka na chociaż kilka słów z domu, kiedy jest daleko (i to tak długo).

Może uda mi się wbić dziś na neta- Emila użycza nam kompa.



29.03.08

Bardzo nie chciałam znowu zaczynać posta od słów „Ale mam kaca!!!”, ale nie mogę ;). Tak mnie głowa boli, że nie mogę myśli pozbierać.. uffffffffff!! Można by rzec – „TAKA impreza była!!” AAAAAAAAAAAAAAAAA!!!
Zacznijmy od początku – to trochę potrwa ;) .. wielkim wysiłkiem woli zrobiłam sobie śniadanie (cholerne musli z bananem) i teraz powinno być dobrze z pisaniem.
Asia właśnie wróciła od chłopaków – poszła zapytać o której jedziemy z Jackiem na dworzec- a tu proszę – Jacek na noc nie wrócił J - no mówiłam, że TAKA impreza była.
Więc żegnaliśmy Jacka, który jedzie dziś do PL. Był w Moscow miesiąc na kursie i na praktykach praktyce ambasadzie. Szkoda, że wyjeżdża, bo fajny facet (ma namiary na mojego bloga- muszę ładnie go opisywać ;) ). Jego śmiech jest zaraźliwy i pewnie będzie nam go brakowało. Znaczy Jacka ;).
Musiałam zażyć tabletkę na ból głowy, bo masakra. Nie przypominam sobie, żebym dużo piła.. zaraz. Drinki ... czysta... piwo... o kur..cze! a jednak J aha – i fajki. Ale za to byłam grzeczna i uważałam na siebie ;) (tak tak Marzena – nie zrobiłam nic głupiego, tak więc albo się starzeję, albo zaczynam myśleć ;) ).
O czym ja to.. aha – zaczęliśmy w pokoju u chłopaków, a potem zeszliśmy do baru na parterze. To dopiero jest klimat. Obleśna miejscówka, ale ludzi zawsze kupa, siwo od dymu i jak to ujęła Kama: „śmierdzi sexem”. Ja bym tak ostro tego nie określała, ale ...coś w tym jest. Nie ma to jak akademikowi romanse ;). Ale fajnie było J
O, Jacek właśnie nam odniósł laptopa J zbieramy się na dworzec o 14’tej. Zapytam tam od razu o ceny biletów... żeby jechać.. Nie chcę chyba teraz o tym pisać.
Zaraz skoczę do Klaudii po zdjęcia z naszej biby... ciekawe, jak wyszły. Już 12’ta... nasze sąsiadki jedzą obiad, a ja się dławię moim musli. Niezły klimat.
Teraz wszyscy przychodzą i dzielimy się wrażeniami ze swojego ‘dnia następnego’... co za faza. Nie, ja nie idę dziś do teatru... na takim kacu to nie. NIGDY WIĘCEJ ALKOHOLU! (mam zawiązane sznurówki :P).