MOSCOW CITY, RUSSIA

czwartek, 17 kwietnia 2008

barowa pogoda = stypendystki MEN'u

17.04. 2008
I znowu na kacuJ miało być grzecznie – 3h biznesu, ćwiczenia, bieganie i lulu. Ale okazało się, że są urodziny Przemka ze Szczecina... taaaak. W pierwszej chwili pomyślałam – super, znowu impreza w stylu ‘u cioci na imieninach’, ale na szczęście się pomyliłam J dzięki Bogu oprócz wstrętnego czerwonego słodkiego wina, była jeszcze super wódka. Powiem Wam w sekrecie, że wchodziła bez przepity J a drinki Mariusza ... pycha!!!
O kurcze, umówiłam się z Emilą w bibliotece!!! Aaaaaaaaaaaaaa!! Czemu ja na kacu wstaję o 7,30? Ale nie jestem i tak najlepsza – reszta zakończyła party o 5 rano śpiewami na schodach ;).
Tak się bawią ...STYPENDYSTKI MEN J
Yyyyy , swoją drogą – MEN - J

15.04.2008
Dziś chciałoby się zasiewać ”Ciągle pada..”. Leje jak z cebra od samego rana. Wstałam o 8 i już wiedziałam, że przyszło ochłodzenie. Tak więc odłożyłam plan zakupów na targu na później i siadłam do biznesu. Nawet po kawie miałam ochotę zagrzebać się w łóżku i zasnąć. Ale nie ma to jak parcie na szkło – perspektywa upływającego czasu wpłynęła na mnie jak należy – niechętnie, aczkolwiek sumiennie, zabrałam się za wkuwanie treści umowy handlowej. Bleeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee

Jedna herbata, druga herbata.. no dobra – pojechałam na targ. Wczoraj Kama zaraziła mnie pomysłem kupna kalafiora, więc nawet konieczność ubrania zimowej kurtki mnie nie zraziła.

Spoko – nawet nie czułam, że kapie mi na głowę – znowu miałam ochotę wykupić połowę warzyw z tego targu J mmmmmmmmmmmmmm J stanęło na bajecznie drogim – 15 zł – kalafiorze, 4 pomidorach i 3 ogórkach. Aha- zapomniałabym o bananach. Na jabłka nie starczyło mi już kasy i ręki ;). Tak więc dziś w repertuarze obiadowym była: kasza gryczana, sałatka z pomidora i cebulki, parówki i majonezu J. No rozwijam się w oczach J

Wiecie co? Ja to jednak jestem krejzol ... wczoraj wieczorem – po godzinnym bieganiu wokół naszego skweru - poszłam do Kamy i Marty i się koncertowo wypłakałam z całego pobytu tutaj. Nie ma to, jak przyjść do kogoś i się wygadać- serio. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak mi było ciężko. A teraz czuję się o 10 kilo lżejsza i nawet zaczęłam się zastanawiać, czy nie zostać tutaj do 20 czerwca J a ja myślałam, że tylko ja zauważam pewne rzeczy, że tylko mnie one denerwują i tylko ja mam ich dość – a tu proszę – okazało się, że jestem normalna!! J najwyższy czas, by wrazić swoje zdanie.

J i najfajniejsza wiadomość dnia (z szansą na tytuł wiadomości tygodnia ;) ): Kuba sprawdzał połączenia kolejowe PL – RU J NIE MUSZĘ CHYBA PISAĆ, JAK BARDZO SIĘ CIESZĘ J a szczegóły dotyczące wizy itd. Znajdują się na końcu tego posta.

Zaraz złażę do dziewczyn po swoją połowę jutrzejszego obiadu – kalafiora J mmmmrrrrr – warzywa to jest to, co tygryski lubią najbardziej J ciekawe, kiedy Tatiana wróci z biblioteki? Ona ma ¾ zdjęć z pikniku, zapodam Wam nowe.


14.04. 08
Tak. Wieczorem, po kościele wczoraj poszłyśmy z dziewczynami do teatru na ‘Samobójcę’ Erdmana. Dziewczyny z filologii wiedzą , o co kamanJ. Było świetnie. I do tego za darmo J nie ma to, jak Moskiewskie teatry. Już prawie nie czułam mega kaca giganta. Kiedy wyszłyśmy, lało jak z cebra... wróciłyśmy przemoczone do majtek prawie ;).
A dziś rano przywitała nas zielona Moskwa J wszystkie drzewa się zazieleniły.

Moje solenne postanowienie, że idę dziś na zajęcia, padło w konfrontacji z koszmarnym bólem głowy (czyżby dwudniowy kac?) i koniecznością przejrzenia notatek na dzisiejszy biznes. Obiad w stołówce – ziemniaczana, ryż z mielonym – i ..nie mam już siły, a tu o 17;tej kurs.
A właśnie – dodałam dziś na blogu zdjęcia z pikniku, ale zapomniałam na pendrive załadować komentarza – wybaczcie J. Niniejszym zobowiązuję się dodać go możliwie jak najszybciej ;) i może jeszcze jakieś foty – chyba taki sposób opisu jest najlepszy.

Zapomniałabym na śmierć!! Kurcze, wiecie, że Robert – mój szef z ERGO zadzwonił do mnie do domu? J ErgoFOREMKI – moja mama powiedziała, że facet ma radiowy głos ;) i bardzo jest miły.. hahahahah!! Musiał się nieźle wysilić przez telefon. I słuchajcie – najlepsze – kazał mnie pozdrowić i pytał, co u mnie!!! JJ J ale faza, no nie? Chodziło o to, że zarobiłam w marcu 100zł i prosił, żeby ktoś się po to zgłosił J nawet ja już o tym zapomniałam. A tu proszę J. Dajcie znać, czy jeszcze tam pracujecie, co robicie itd.. Ola mnie dodała do naszej-klasy ;), ale co porabia, to już się nie chwaliła. Ewa już o mnie zapomniała zupełnie.
Monika – nie dostałam niestety żadnego maila od Ciebie ostatnio ;/ . nie martw się maturą- zdasz na pewno J wierzę w Ciebie. Teraz będzie ciężko, ale potem będziesz się z tego śmiała – a ja z Tobą ;). Buziak wielki!
Kulesz – tak, myślę, że nasz akademik to wymarzone miejsce dla Ciebie ;) zaaklimatyzowałbyś się tutaj na bank. Wiesz- ja tutaj ostro trenuję picie, jak wrócę wybijamy na planty ;). Zobaczymy kto kogo ;).
Ja Wam numer rosyjski dawałam, zapodam maila, ale jakoś nie liczę, że zasypiecie mnie listami ;) poślijcie jakieś zdjęcia z krk, tak bym chciała zobaczyć wiosnę w PL !
m.zanowska@gmail.com
Dobra, czas ruszyć zad na biznes. A wieczorem sobie pójdę pobiegać ...wiosna ! J

13.04.08
Uffffffff. Kac dnia 11’tego to był pikuś. Szajse – działo się! Nie ma, to jak piknik w lesie J szaszłyki, kilka litrów wódy, te sprawy ;).
Ale po kolei, dobra? Z góry proszę o wybaczenie, ale nie bardzo jestem w stanie pisać Składne zdania.. takie wiecie, do rzeczy ;). Mam nadzieję, że zdjęcia oddadzą choć w małym stopniu klimat naszej .. nie bójmy się użyć tego słowa – popijawy.
Wiedziałam, że będzie hardcore, kiedy o 13’tej z minutami obaliliśmy pierwsze piwo pod wejściem do metra – gorąco, jak na kwiecień, ze 24’. Ekipa zbierała się jakąś godzinę, więc na jednym się nie skończyło. Na miejscu- w lesie, przerzuciliśmy się na cięższy kaliber – wódę ( na zdjęciu część asortymentu).

MAŁA LIRYCZNA WSTAWKA: cholera, ale mnie mdli .KONIEC.

Piliśmy, śpiewaliśmy, piliśmy, tańczyliśmy, piliśmy, jedliśmy, piliśmy, piliśmy, piliśmy itd. J sama nie wiem, jak to się stało, że nie leżałam pod jakimś drzewem. To dobre pytanie. Kiedy impreza nabrała tempa – koło 16 -17’tej, podjechała do nas policja na koniach. Dostaliśmy mandat, ale Misza i Żenia dali im łapówkę – 200 zł – i ..piliśmy nadal. W sumie, to powinnam używać tylko jednego czasownika - piliśmy. Bleeeee. Ale było mega wesoło. Szczególnie, kiedy Martin, Słowak, zaczął cytować polskie filmy porno – „Przelecę Cię na sucho” .. taaaak J.
Niestety, zrobiło się zimno i opuściliśmy nasz las i ..połowa ekipy, w tym ja, poszła pić wódę koło naszej stacji metra. Nie no – chyba wszyscy byli tak wstawieni, że wisiało nam, że pijemy wódę z gwinta i śpiewamy J. Jakby tego było mało, postanowiliśmy wypić jeszcze piwo u nas przed akademikiem. Cóż – finał był taki, że o 23’ciej wszyscy byli narąbani jak szpaki. Suuuper J a, zapomniałabym – u Natalii i Magdy piłyśmy jeszcze wino – ja byłam w tak zrobiona, że zapytałam, czy w tym jest alkohol J czadowo. Nie pamiętam, jak trafiłam do łóżka – wiem jedno – obudziłam się rano z bólu głowy. Do tej pory – a jest już 13,30 – mam kaca na maksa. Wielkim wyczynem było to, że ubrałyśmy się i poszłyśmy do sklepu po sok pomidorowy i fante. A na śniadanie zjadłyśmy ..lody na ławce – jak jakieś żule normalnie ;).
Tak się bawi... Masza w Moskwie J.
Czemu my zawsze mamy pomysł, żeby iść do teatru, jak mamy kaca? I co z obiadem?

11.04.2008

Przepiękny, wiosenny wieczór w Moskwie.

Dziś rano znów wstałam na kacu, ale takim konkretnym. Wczoraj wieczór zapadła decyzja, że spotykamy się na Kitaj _Gorodzie ze znajomymi Asi. Spoko. Zajefajny wieczór, z tym, że heheh, wyszło po butelce szampana od łebka J a potem - dziś - kolejne 3 godziny biznesu. Nie polecam słuchania o formalnościach celnych na kacu-gigancie. Koszmar! Na przemian mnie suszyło i mdliło. Bleeeeeeeeeeeee. I jak zwykle na kacu, obudziłam się o 8’ej. To jest straszne – Asia śpi jak niemowlę, a ja szwędam się na paluszkach jak zombie. Dziś miała być kontynuacja - balety, ale po pierwsze- kasa. A po drugie- cholera, za mało jest już czasu do tego egzaminu.

W taką pogodę chce się żyć i siedzieć na ławce z piwem w ręku, a nie kuć na pamięć fragmenty umowy-zlecenia. Ale co poradzisz? Podobno na egzaminie pytają, po co robisz kurs. Mam już odpowiedź – bo tu jest taniej, niż w krk ;). Dobra, chyba się walnę na pół godziny do wyra, bo plan jest napięty, jak ścięgno barana – nauka do późna.

Aa, zapomniałabym o wydarzeniu dnia- na osiedlu obok nas palił się garaż. Taki wiecie, blaszany, co stoją rzędami, takie koszmarki. Idziemy ze sklepu (lody!!!!;)),a tu siwo od dymu. Spoko- zawsze to jakaś rozrywka, nie? ;), poza tym fajnie popatrzeć, jak w Moskwie gaszą pożar. Otóż już Wam mówię – dziurawym wężem i bez pośpiechu. Dopiero kiedy eksplodował bak, przyjechał drugi wóz. Hehe- wóz. Dobre sobie – 2 stare gruchoty, takie oldschoolowe. Nie mam fotek, bo nie wzięłam aparatu. A szkoda. W ogóle mamy mało zdjęć niestety.
Jutro piknik – mam nadzieję, że wreszcie zrobimy ich więcej.

Mam wiadomość dla wszystkich zainteresowanych odwiedzeniem mnie J wszystkie niezbędne do wjazdu na teren Rosji papiery (wiza, zaproszenie, wałczer i ubezpieczenie), kosztują 480 zł. to dobra cena, bo sama wiza turystyczna kosztuje w ambasadzie 350 zł. nie mówiąc o kosztach jazdy do wawy co najmniej dwa razy. Do tego tranzytówka przez Białoruś – 15 euro w dwie strony. To spoko cena. A o pociągi, czy tam samoloty musicie pytać sami J w PL. Ja proponuję wspólny powrót pociągiem na początku czerwca J to jak? ;) (tu bardzo ładnie uśmiecham się do Kuby J ).

1 komentarz:

evka pisze...

no wiesz co??!! jak mozesz myslec ze o Tobie zapomnialam:( deprecha na wiosne dopada tylko, nie zapominam:)