MOSCOW CITY, RUSSIA

poniedziałek, 7 kwietnia 2008

wiosenno -letnio











BLOG KWIETNIOWY
06.08
Dziś w Moskwie padł rekord temperatury wiosennej – tak ciepło nie było tutaj od 1973. Jakieś 18 stopni. Moim zdaniem więcej – kiedy wracałam z kościoła koło południa było mega gorąco , pięknie świeciło słońce i chciało się żyć.
Tak w ogóle, to chodzę na francuską mszę – pięknie śpiewają, a do tego – ja wiem, że to głupie ;) – mają inteligentne twarze. Nie to, co tutaj jest normalnie na ulicy.

Przyzwyczaiłam się do czytania w metrze- nie czujesz wtedy, że jedziesz te całe 40 minut. Tutaj w metrze czytają wszyscy – no, prawie – niektórzy śpią lub słuchają muzy. Stacje metra są piękne – nie wszystkie, to jasne. Te najstarsze tak. Tylko, że człowiek nie zawsze je zauważa pędząc do swoich spraw. Lojalnie uprzedzam – fotografować w metrze nie wolno – zdjęć autorskich na blogu nie będzieJ ..no może.

Kurs biznesu to drugi obok magisterki, czynnik dobijający – stale czuję, że powinnam robić więcej, zwiedzać więcej, czytać więcej.. a na ten moment czas przecieka mi przez palce. To już nie jest zabawa w biznes – to poważny egzamin, który trzeba zdać. Damy radę, prawda?

Sama nie wiem, co się ze mną stało. Gdzieś – nie wiem gdzie – znika moja energia, mój optymizm, moje ‘ja’. Nie czuję się tu sobą.. jakbym straciła moje ‘czucie’ ludzi. Sama odczuwam to, że jest bariera między mną, a innymi tutaj. Patrzę na to wszystko jakby z boku i nie potrafię znaleźć tu sobie miejsca. Podziwiam tych, którzy ‘zanurkowali’ w tą sytuację, przyzwyczaili się. Minął miesiąc, a ja wciąż nie mogę. Wszystko porównuję z krk. A to już nie jest dobre.
Jasne, są chwile, w których jest super. I wtedy czuję, że dam rade. Ale częściej bywa tak, że mam wielkie opory, że trzeba mnie namawiać, na rzeczy, które normalnie robię bez zastanowienia. Z jednej strony nie mam ochoty wychodzić z pokoju, z drugiej – siedzieć w 4 ścianach. Co się ze mną dzieje? Jakbym znów wracała do czasów (o których chcę jak najszybciej zapomnieć!!!), kiedy pozwalałam sobą manipulować, kiedy nie miałam w sobie siły. Wybaczcie tą wstawkę monologiczno –liryczną , ale muszę to z siebie wyrzucić.
Moskwa to niesamowite miasto, ale ja go nigdy nie pokocham. Ono mnie przytłacza swoją wielkością i ... mentalnością. Język rosyjski jest piękny i nie żałuję, że tak ułożyły się moje 4 ostatnie lata. Ale ja już liczę dni.

Marzę o tym, żeby Wam napisać coś wesołego, z poczuciem humoru do tego podejść. Przecież mam poczucie humoru, prawda? J przeglądam właśnie nasze zdjęcia z pobytu tutaj. No proszę proszę – mamy tylko z ... imprez. I do tego wszystkie z piwem w ręce. To już zakrawa na alkoholizm Panowie i Panie ;). Żartuję.
Za tydzień w sobotę piknik – hehehehe. Ale faza – Asia dowiedziała się ostatnio, że Ci kolesie, którzy dla nas grali ... grają tak dla zmieniających się co pół roku stypendystek. Fajnie, co? Ponoć mają parcie na Polki... ciekawe :>. Ja tam parcia na ruskich nie mam J.i tego obiecuję się trzymać J

Pewnie już zauważyliście, że moje posty trzeba czytać od dołu do góry ;) jak kurcze, jakiś lewy Koran J. To wynik nieposiadania netu w pokoju – czyli ‘na wschodzie bez zmian’ J.


05.04.08
a wczoraj byłyśmy na imprezie bałkańskiej w knajpie, która przypomniała mi krk – książki na półkach, drewniane stoły, muzyka na żywo J super klimat. Oczywiście stać mnie było tylko na jedno piwo- i tak koszmarnie drogie – 11 zł ;// , ale co tam J. Twardo się 3małam i nie palę.
Oczywiście tradycji musiało się stać zadość – przyczepiło się tam do mnie dwóch chłopaków – Żenia zaprosił mnie do tańca, a potem podśmiechiwał się z mojego akcentu ;) . i oczywiście super mówię po rusku i po co dalej się uczę ..hehe. tak – panowie szukali dziewczynek. Zobaczyli 5 lasek i dawaj. Drinka dałam sobie postawić, a potem adios J na jego pytanie’ jak mi się podobają faceci w Moskwie’ omal nie spadłam ze stołka ze śmiechu.
Jedyny facet, który tutaj mi się podoba, to chyba Węgier, którego poznałam przypadkowo w akademiku. Mrrrr J - szkoda, że nielat. Ale tak serio, to nie mam najmniejszej ochoty na wypady tego typu.

I oczywiście zamiast do biblioteki, trafiłyśmy ... do Auhana na zakupy – mamy radio!!! I garnek J i jedzenia na – mam nadzieję – dwa tygodnie. Nie mam zamiaru kupować niczego, poza wodą i chlebem. I czasem wpaść na Internet (albo do Emilii, albo do tej tańszej kafejki).

Dzięki za sms Asiu J. :* - jasne, że czułam, że o mnie myślisz- dlatego ten dzień był taki fajny. Myślę, że będzie o czym gadać, jak wrócę i oczywiście najbardziej nie mogę się doczekać wybierania sukni ślubnej J już niedługo J

Kuba – jeśli nadal chcesz wpaść do Moskwy – koleżanka jedzie na początku maja. Chociaż ja myślę, że fajniej by było wracać razem do PL. Czyli koniec maja – początek czerwca. Odezwij się, jak myślisz J ale wiesz- ja czekam na odpowiedź ‘jadę’ ;).

Oki – czas wybyć z naszego zadupia – miasto czeka. (postaram się załączyć fotki)



04.04.08
Powtórka z rozrywki – znowu na kacu. Wczorajszy koncert – cudowny. Brak mi słów, żeby dokładnie przekazać Wam moje odczucia. Pominę fakt, że zgubiłyśmy wejściówkę (nie będę się wdawać w szczegóły: paniczne przeszukiwanie torebek, szaf, notesów itd.) i miałyśmy przez to poślizg czasowy. Do teatru jedzie się od nas 50 minut. W Moskwie upał prawie – 15 stopni, metro zapchane – umierasz w trenczu i balerinach, a do tego czujesz, że czas nie jest po Twojej stronie.
Sam teatr Balszoj – Teatr Wielki – to coś, co warto zobaczyć. Wnętrze niesamowite, oczywiście gabaryty także. Udało mam się zająć miejsca na parterze – jak Vip’y J. Jak nie przepadam za Pendereckim, to muszę przyznać, że pięknie wyszło. Jego kompozycja była monumentalna – ruscy to lubią.
Wszyscy byliśmy zachwyceni. A potem padło hasło – chodźmy na Plac Czerwony – w nocy pięknie wygląda. To prawda!!! Tak więc odchamialiśmy się wczoraj J (postaram się dołączyć zdjęcia jak najszybciej) – przynajmniej w czasie koncertu. Bo skończyło się otwarciem sezonu parkowo- ławkowego. Piliśmy na ławce w parku na stacji metro Kitaj – Gorod – to było zacieśnianie więzów Krakowsko- Śląsko –Szczecińskich. Dawno się tak dobrze nie bawiłam, ale dzisiejszy plan spędzenia dnia w bibliotece .. upadł J. Kurcze, jestem tu miesiąc, a magisterka leży i kwiczy. Sama się sobie zazdroszczę J.
Dobra – zakładam nowe dżinsy, koszulkę i lecę zagłuszać wyrzuty sumienia.
Grrrr – nienawidzę tego. Grrrrrrrrr.

03.04.08

Jestem bogata J wczoraj odebrałyśmy kasę i planuję dziś zakupy (niestety – jeść trzeba)i może małe szaleństwo. Ale nie było zamierzone – po prostu schudłam tak, że moje nowe dżinsy całkiem lecą mi z tyłka. I nie wygląda to dobrze- nawet pasek nie pomaga. W krk bym się z tego cieszyła – yes! Ale perspektywa kupowania spodni w najdroższym mieście świata... no cóż. Co gorsza, wszystko tutaj jest GLAMUOR – świeci się na kilometr. brrrr!! Ja tak nie chcę. Tak więc proszę trzymać kciuki J

Miałyśmy jechać na daczę w weekend, ale ten kurs biznesu to pożeracz czasu. Mamy tyle zadania domowego, że ... widzę ciemność;). A nie wspomnę już o magisterce – książka, którą polecił mi tutejszy promotor to dla mnie czarna magia. Już się widzę, jak coś z tego skumam. A nie liznęłam jeszcze najtrudniejszej części – filozofii. A za oknem wiosna pełną gębą.

Znów żałuję, że nie w krk.. ale dość o tym. Teraz jestem w Moskwie i znowu jem na śniadanie musli z kefirem dla odmiany.

Bo znowu na lekkim kacu – po zajęciach umówiliśmy się z Miszą – tym z koncertu – na piwo. Kolega stawiał – świetnie zarabia, a do tego podpisali jakiś kontrakt (z Gazpromem :P). Pierwszy raz w życiu piłam sambuko – podgrzewany likier z ziarnami kawy. Mega J najlepsze jest wdychanie potem oparów. Daje po głowie.

Uciekam dziś z zajęć- mam to w nosie – idę zwiedzać Historyczne muzeum na Placu Czerwonym.

Już po. Po 40 minutach jazdy metrem, dotarłyśmy do muzeum. Nikt się nie czepiał akcentu i udało nam się kupić bilety studenckie. Zaraz objaśnię – w dzikim kraju, dzikie obyczaje. Tutaj dla Rosjan wszystkie muzea są prawie darmowe. Dla obcokrajowców – 100 % drożej. Tak więc trzeba się bardzo starać i akcentować słowa jak należy. A baby w okienkach są bardzo wyczulone. Bardzo J. Tak więc pierwszy sukces Mani w kraju bolszewików.

Sukces numer dwa to nowe dżinsy – bardzo fajne, modne, bez cekinów i cena do przełknięcia J. Co najwyżej nie będę jadła ...albo piła ;).
A wieczór spędzamy w Balszom Teatrze – dostałyśmy wejściówki na rozpoczęcie dni polskich w Rosji. Muzyka klasyczna, te sprawy, Penderecki dyryguje J wielki świat jednym słowem. Ok. – muszę pomyśleć, w co się ubrać – jako, że wybór jest żaden, pójdę w czarnych rurkach i czarnej bluzce. Innej opcji nie mam J. A co tam.


Yyyyy – sprawdziłam polską komórkę – ON dzwonił. Po co? Nie wiem.... teraz? Odzywać się, czy nie? HELP!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Brak komentarzy: