MOSCOW CITY, RUSSIA

wtorek, 23 grudnia 2008

POD SWOIM NIEBEM

I wreszcie w domu - w Krakowie.
z przygodami, ale za to na dłużej, niż się spodziewałam. nie wiem, od czego zacząć, bo tyle sie działo.
ja to jednak boje się latania, a start to dla mnie jakiś koszmar. tylko siłą woli powstrzymałam odruch 'worka przede mną'. cały samolot Polaków, nieliczni Rosjanie raczej wolą siedzieć cicho, bo komentarze nie są zbyt prorosyjskie.
czekanie na samolot w stolycy ciągneło się w nieskończoność - 3h , a ja chciałam krzyczeć. a w Krakowie, koło 2 w nocy - mieliśmy spóźnienie - okazało się, że w sumie powinnam. okazało się, że okradli mi walizkę. całe szczęście, tylko karton papierosów, ale nie zmienia to faktu, że kurcze, ktoś grzebał w moich rzeczach!!!!!! banda zlodziei. ja sobie kupie taką kłódkę, że im w pięty pójdzie!!!!! i tak oto powitała mnie ojczyzna po 3 miesiącach na obczyźnie. grrrrr!!!!
eh, w sumie, to nie jest najważniejszy problem. gorzej z moją wizą... określenie czeski film w 100% pasuje do tego, co się wyprawia z wizami. ręce z majtkami opadają.

piątek, 19 grudnia 2008

mrozny Plac Czerwony = brrrrrrrrrr!!!!



brrr, jak zimno!!! ale za to caly dzien swiecilo slonce :))) - cudowne uczucie obudzic sie i zobaczyc niebieskie niebo.
dzis wreszcie sie wygadalam - przyjechala Tania i polazilysmy po Placu Czerwonym i po sklepach. w obu przypadkach bylo to wzrokowe ;). jedyny lokal w ktorym mnie stac na kawe to ...McDonalds :>. super, nie? ale z drugiej strony kawa za 30 zl to jednak mrozi krew w zylach, a nie rozgrzewa ;).
powoli sie pakuje (brrrr!!!!) i jutro o tej porze bede juz na lotnisku pewnie. ehhh, jak szybko mija czas- dopiero przyjechalam, a juz Swieta.
cholera- wcale nie czuje atmosfery - moze to wina kraju w ktorym jestem? nie wiem...
ok - ide gotowac kolacje ;)))))))))))))))))))

czwartek, 18 grudnia 2008

ЕНОТ ;)







uFFF - posprzatalam, wytarlam, umylam i wyprasowalam. jak jakas kura domowa - bez urazy :) a czeka mnie jeszcze gotowanie i ..zakupy. tym razem nie ciuchy (:(((), a jedzenie.
zastanawiam sie wlasnie nad tym, jak czasem los sie dziwnie uklada. i pomyslec, ze w podstawowce bylam przekonanan, ze swiat sie konczy na K. w liceum 'wytrzezwialam' i zadurzylam sie - wtedy nazywalam to wielka miloscia - w K. hahahahaha!!!! co jeden to lepszy!!! na pierwszym roku studiow 'bylam' z T. (a raczej Sz.) - heh, ale bylismy dziecmi. i znowu jakies pretensje, klamstwa i klamstewka. a potem M. :) - eh, jak ja wtedy cierpialam!! no koniec swiata normalnie. i szybka decyzja- jade na Lotwe. ale wtedy to ja juz bylam z L (nie mam polskich liter)... a raczej z L. zabawne.. to byl pierwszy facet, dla ktorego chcialam wszystko rzucic. a on ... fajnie sie bawil - ujmijmy to tak. i Erasmus jako lekarstwo na to cale zlo. niezle nawet trzeba przyznac :). potem platoniczna 'sygnalkowa' milostka z S. - to nawet bylo urocze. i wreszcie najgorsze ze wszystkich wariantow - J. i kolejna decyzja o wyjezdzie, tym razem dalej, jeszcze dalej - Moskwa. i dobrze. po co sie grzebac w takim g...?
naszczescie moja bajka trwa. moja 'russkaya skazka' z moim przeznaczeniem.a to oznacza, ze kazda decyzja podjeta w zyciu ma swoj konsekwencje. przeciez ja po LO nawet nie wiedzialam co ze soba robic, czyz nie? ruska filologia? czemu nie? upor, lzy i ... szczescie :) wiem, jak to brzmi. czasem sama jeszcze w to nie wierze. ale jednak - sny i marzenia sie spelniaja.
aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa zupa wykipiala!!!!



POZNIEJ:



:) romantyczna kolacja wypadla super - jak zwykle niepotrzebnie sie balam, ze cos bedzie nie tak z jedzeniem ( jak sie domyslacie gotowalam ja).



jutro pakowanie, wpada Tania- dziewczyna Wysokiego Mishy, wieczorem jakies kino i :))) sobota!! dom!!!! juuupiiii!!!!



jestem chyba najszczesliwsza dziewczyna na swiecie, ale strasznie chce do domu :)... czyli heh, nic nowego ;P



mam tylko nadzieje, ze jutro bedzie cieplej - to nie jest zabawne.

środa, 17 grudnia 2008

zima, zima, zima, a tu sniegu ni mo ;)

a wlasnie, nie- pomalutku sobie teraz pada i zakrywa brud ulic. i slonce, kotrego nie widzialam juz dobre dwa tygodnie ;///
w sobote pojdziemy do tutejszego urzedu stanu cywilnego dowiedziec sie, jakie nam sa potrzebne papeiry do slubu. brrr- jak ja nienawidze formalnosci!!!!:)

no ale -powiedzialo sie TAK, to trza cierpiec ;)

poniedziałek, 15 grudnia 2008

BLOG II - REAKTYWACJA ;)

jak sie zaczyna pisac po tak dlugiej przerwie? heh, nie bardzo mam pojecie :)
lazac po necie ( a konkretnie czekajac na kolejne newsy na Pudlu - zenujace, co?), przypomnialam sobie, ze ja kiedys - dawnoo dawno temu - pisalam bloga. i nawet mi sie to podobalo :) - Wam chyba tez. i tak sobie pomyslalam,ze kurcze- czemu by nie sprobowac jeszcze raz?
najzabawniejsze jest to, ze to wlasnie ja - ta, ktora za skarby swiata nie chciala TU byc, teraz TU mieszka i nie zanosi sie na szybkie zmiany :)... czy cos sie zmienilo? hmmm.. nie mieszkam juz na Bielyaevo (ufffffffffff), nie jestem studentka (jesli nie liczyc kursow dizajnu wnetrz) i codziennie mierze sie z rzeczywistoscia tzw BYCIA Z KIMS. jak mi idzie? jak w zyciu :) czyli roznie.
zima przyszla do nas wczoraj. ale jakas taka dziwna - bez sniegu, meczaca, ciemna. dzis nie wyszlam nawet z domu - jakos tak nastroju nie mialam :)
odliczam wlasciwie godziny do odlotu do domu :) cholera, czeka mnie 3 godzinne czekanie w Wawie na lotnisku, ale za to mam szanse zdazyc w razie opoznienia (tfu tfu, a po polsku puk puk w niemalowane). i bede w KRK o ... polnocy - jak milo.

hehe- kto by pomyslal w zeszlym roku, ze bede prac, sprzatac, gotowac i ..planowac slub :) czyzby najlepszy rok w moim zyciu? dlaczego nie? :) czasem tylko mnie przeraza,ze jestem tu tak naprawde sama. .. nie mam do kogo zadzwonic, wygadac sie, wyplakac. po polsku. czasem trzeba zacisnac zeby i .... powiedziec sobie - czy aby napewno w Krk bylo by mi teraz lepiej? przeciez- sama to zawsze powtarzam - nic w zyciu sie nie dzieje przypadkiem.
a w 2009 tyle zmian!!!