MOSCOW CITY, RUSSIA

piątek, 30 grudnia 2011

Cheers to the freakin’ weekend!!

po wczorajszej wizycie w aptece dochodzę do wniosku, że chyba nie ogarniam. przypomina mi to nieco syndrom pluskwy milenijnej, tyle, że wtedy ludzie wykupywali ze sklepów świece, kaszę i papier toaletowy, a teraz rzucili się po/na lekarstwa.
każde kolejne wydanie wiadomości - nie ważne, w radio, czy TV - jest stracone, jeśli nie trąbi się w nim o liście lekarstw i paskach insulinowych. ja wiem, że są chorzy, dla których pewne preparaty to kwestia życia lub śmierci, ale obecna panika zdaje się być sztucznie podsycana. ciekawe od czego ma odwrócić uwagę. a może ktoś ma na zbyciu parę partii leków? hmmm. a może się najzwyczajniej w świecie mylę.

czego sobie i Wam życzę w Nowym Roku.
m.

środa, 28 grudnia 2011

'Cause a bottle of vodka is still lodged in my head

no to po Świętach.
cały rok oczekiwania, jakiś miesiąc przygotowań, tydzień nerwówki, trzy dni za stołem i tyle. tak jakoś bez entuzjazmu podchodzę do nadchodzącego Sylwestra, bo do tej pory nieomal odbija mi się śledziami, a na sernik nie mogę patrzeć inaczej, niż z mordem w oczach. i tak do następnego razu. yeah!
Wiewiór jak przystało na prawdziwego Artystę, przez duże 'A', sam (no, prawie sam) ubrał choinkę i codziennie się nią przez jakiś czas zachwyca. okręca, poprawia i wciąż nie ogarnia motywu z gasnącymi i zapalającymi się lampkami. dyskoteka gra. im szybciej, tym lepiej. coś mi się jednak widzi, że sprytny Wredny ma jeszcze inny, nieco bardziej przyziemny cel w tym pielgrzymowaniu do drzewka: pierniczki. na razie jeszcze nie widać na nich śladów wiewiórczych zębisk, ale jak mniemam stan niemej adoracji nie będzie trwał wiecznie. biedna choinka! nawet nie wie, co ją czeka!!

piątek, 23 grudnia 2011

I won't ask for much this Christmas I won't even wish for snow


w tym roku postanowiłam spędzić Święta po boshemu, czyli bez MacBuki. i mam zamiar przy tym postanowieniu wytrwać. mały odwyk jeszcze nikomu nie zaszkodził.
już dziś składam Wszystkim Czytelnikom życzenia zdrowych i pełnych miłości Świąt Bożego Narodzenia. nawet jeśli nie ma śniegu :)
M.
ps - za życzenia z góry dziękuję staropolskim TO SAMO :)

czwartek, 22 grudnia 2011

Ring my bell

bardzo miło jest być docenionym za to, co się robi, a już szczególnie, gdy najzwyczajniej na świcie lubi się to robić. ba - uwielbia. a ja pisać uwielbiam - nic nowego.
ale do rzeczy. sama z siebie nie miałabym chyba na tyle odwagi, by spróbować, ale zostałam 'zastraszona', że jeśli się sama nie zgłoszę, zostanę zgłoszona. takim prośbom się nie odmawia.
tak więc taaaa daaaam: biorę udział w konkursie BLOG ROKU w kategorii Ja i moje życie. w zakładce Zasady na górze strony można znaleźć szczegóły.
cytując stronę organizatorów: 'W dniu 12.01.2012 o godzinie 12:00 zakończy się etap zgłaszania blogów. Natomiast o godzinie 15:00 rozpocznie się etap głosowania.'

sam start jest dla mnie wyzwaniem i nawet jeśli na tym tylko się zakończy moja przygoda z tematem, będę zadowolona. bo chyba jednak nie chciałabym błagać o pomoc, tym bardziej, że głosowanie odbywa się droga SMS'ową...
cóż - pozostaje mi tylko jedno: POLECIĆ SIĘ WASZEJ PAMIĘCI :)))

środa, 21 grudnia 2011

Strange I've seen that face before

i znów mam grzywkę!!! jakkolwiek by to nie zabrzmiało - to najlepsza decyzja w moim życiu. serio. to nic, że znów będę się z nią męczyć przy prostowaniu, ważne, że znowu jest ze mną. już od jakiegoś miesiąca z hakiem miałam ochotę omijać lustra i wystawy szerokim łukiem. a teraz to tylko czapka na łeb i cyk - gotowe. lubię takie zmiany. kontrolowane. ręcznie. z niewielką pomocą prostownicy.
ja tu gadu gadu, a Święta tuż tuż. nie wiem, jak u innych, ale u nas jak zwykle nieco na wariackich papierach i na ostatnią chwilę. tradycji jednak musi się stać zadość i ryba sobie jeszcze pływa, barszcz w burokach (sic!!), a makowca nawet w planach nie ma. o oknach nie wspominam, bo zanim zdążyłam zejść z drabiny, zaczął padać śnieg i efektu próżno szukać. a miało być tak pie-e-e-e-knie!!!

ps - na froncie nocnikowym sukces na całej linii. znaczy się Wiewiór dorósł do tematu. no to teraz czas na mnie.

niedziela, 11 grudnia 2011

The creme de la creme

odkąd pojawił się Wiewiór 'zaprzyjaźniłam się' z zegarkiem. najpierw karmienia co 2-3 godziny, potem i do chwili obecnej - pory posiłków, spacerów, kąpania itd,itp.. teraz dla odmiany mantrą jest półgodziny.
tak - nadszedł czas i na nocnik. w Rosji istnieje coś na kształt - jak to nazywam - 'kultu nocnika'. lepiej się nie przyznawać, że półtoraroczne dziecko jeszcze nie używa tego wynalazku. mamy na naszym placu zabaw były wręcz przerażone, że 'my jeszcze nie'. ALE JAK TO?!!!!!!???!! panie na wyścigi chwalą się jak to np. Pietia w wieku 7 miesięcy 'pięknie siusiał do nocniczka', a Diana (typowe, staroruskie imię) to od 6'tego miesiąca nie używa pieluch. sposobów na przyuczenie jest wiele, a co jeden to bardziej ekscentryczny. a to 'podlewanie' krzaczków, a to sadzanie na wannie, czy spanie nago, że o lataniu na wakacje z nocnikiem i ściąganiu majtek nieopodal huśtawki nie wspomnę.
ekstra. człowiek niedoświadczony i głupi nasłucha się takiej propagandy i dawaj zmuszać Bogu ducha winnego Wrednego do siedzenia. a Wiewiór niegłupi, swój rozum ma i odnosi się do procedury z 'pewną taką nieśmiałością'. całe szczęście, że po kliku dniach walki z wiatrakami mamusia poddaje się i wraca do pampersów.
tak było w wakacje. nie wiem, co konkretnie natchnęło mnie do prób nocnikowych zimą, ale niech moc będzie ze mną. pociesza mnie, że nikt z dorosłych (przynajmniej tych zdrowych) nie sika w gacie, a więc da się tego nauczyć. po prostu każdego w swoim czasie. jak nie teraz, to później. i nie za każdą cenę. bo ja chyba jednak nie lubię 'prezentów' na podłodze. nie - ZDECYDOWANIE 'NIE lubię'.

środa, 7 grudnia 2011

Can't you hear me S. O. S. ?

codziennie solennie sobie przyrzekam, że pójdę wcześniej spać. a guzik. a to naczynie trzeba - wreszcie - pozmywać, a to pranie złożyć/postawić/wyprasować itp, itd w tym stylu. a rano - KAWYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYY!!! jakoś nie potrafię się przemóc i zmienić niechlubny zwyczaj 'nocnego markowania'. najprawdopodobniej kusi i mami mnie CISZA i brak pętającego się pod nogami Wiewióra.
telefon od Mishy. hmmmm... chyba dobrze, że on jest w Petersburgu w delegacji, a my w KRK, bo w Moskwie zrobiło się nerwowo. Putin i Miedwiediew postanowili wszystkich zastraszyć i na ulice mają wyjechać wozy opancerzone. Triumfalnaya ploshad (Metro Mayakovskaya) jest niebezpiecznie blisko naszego parku, mieszkania i pracy.
ciekawe, czy Rosjanie powtórzą modną ostatnio tendencję do obalania dyktatorów. jeśli się odważą i sprzeciwią, poleje się wiele krwi. w Rosji nigdy nie liczyła się jednostka. a zresztą - co dalej? czy naród przywykły do zamordyzmu jest w stanie żyć w demokracji? a może to po prostu burza w szklance wody?
najważniejsze, by świat nie zamykał oczu.

poniedziałek, 5 grudnia 2011

If you don't get enough I'll make it double

jakiś czas temu zupełnie niespodziewanie Miedwiediew ogłosił, że wszystko ma wrócić na właściwe miejsce i prezydentem - och, pardon, carem - znów będzie Putin. jedyne 12 lat. zuch chłopak ten Dima, zna swoje miejsce w szeregu. na wszelki wypadek zaklepał sobie posadkę premiera i cacy. i wilk syty i owca cała. bez wróżek wiadomo, KTO wygra i kiedy. a nawet z jaką przewagą nad przeciwnikiem.
można się z tego śmiać i żartować, bo to nie u nas i 'to Rosja, wiadomo'. niby tak. mnie to nieco jednak przeraża. szczególnie po cyrku z wczorajszymi wyborami parlamentarnymi: wygrał ten, kto wygrać miał. a co tam, że zanotowano kilka tysięcy naruszeń prawa wyborczego, a rosyjski internet aż huczy o fałszowaniu głosów... a może to taka nowa, 'lepsza' demokracja?
cały świat piętnuje Łukaszenko za autorytaryzm, a jak nieco dalej na wschód dzieje się to samo - cisza.
a więc jednak rozmiar ma znaczenie.

piątek, 2 grudnia 2011

And you can trust me not to think

jakoś nie miałam dziś okazji słuchać radia, ale prawie na sto procent jestem pewna, że sezon świąteczny można uznać oficjalnie za otwarty: 'Last Christmas' zaatakowało mnie w sklepie. no cóż. spójrzmy prawdzie w oczy: bez tej piosenki jeszcze byśmy się nie daj Boshe nie zorientowali, że nastał czas wzmożonej aktywności zakupowej. bo już grudzień.
pamiętam jak dziś, jak kolega w 3 klasie podstawówki 'uświadomił' wszystkich, że nie ma Mikołaja... niby każdy się już w tym wieku domyślał, chociaż miło czasem wierzyć w cuda, prawda? mam już te 18'naście lat plus VAT i teraz moja kolej na podkładanie paczek. Wiewiór jeszcze nie kmini bazy, ale mam wielką nadzieję, że uda mi się dobrze grać rolę Świętego M. na domowy użytek. trzeba się będzie tylko dogadać z rosyjskim Dziadkiem Mrozem, który przychodzi w Nowy Rok, coby Wrednego do końca nie rozpuścić ilością i częstotliwością otrzymywania prezentów.
i bądź tu mądry/a :)