MOSCOW CITY, RUSSIA

środa, 7 grudnia 2011

Can't you hear me S. O. S. ?

codziennie solennie sobie przyrzekam, że pójdę wcześniej spać. a guzik. a to naczynie trzeba - wreszcie - pozmywać, a to pranie złożyć/postawić/wyprasować itp, itd w tym stylu. a rano - KAWYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYY!!! jakoś nie potrafię się przemóc i zmienić niechlubny zwyczaj 'nocnego markowania'. najprawdopodobniej kusi i mami mnie CISZA i brak pętającego się pod nogami Wiewióra.
telefon od Mishy. hmmmm... chyba dobrze, że on jest w Petersburgu w delegacji, a my w KRK, bo w Moskwie zrobiło się nerwowo. Putin i Miedwiediew postanowili wszystkich zastraszyć i na ulice mają wyjechać wozy opancerzone. Triumfalnaya ploshad (Metro Mayakovskaya) jest niebezpiecznie blisko naszego parku, mieszkania i pracy.
ciekawe, czy Rosjanie powtórzą modną ostatnio tendencję do obalania dyktatorów. jeśli się odważą i sprzeciwią, poleje się wiele krwi. w Rosji nigdy nie liczyła się jednostka. a zresztą - co dalej? czy naród przywykły do zamordyzmu jest w stanie żyć w demokracji? a może to po prostu burza w szklance wody?
najważniejsze, by świat nie zamykał oczu.

Brak komentarzy: