MOSCOW CITY, RUSSIA

niedziela, 11 grudnia 2011

The creme de la creme

odkąd pojawił się Wiewiór 'zaprzyjaźniłam się' z zegarkiem. najpierw karmienia co 2-3 godziny, potem i do chwili obecnej - pory posiłków, spacerów, kąpania itd,itp.. teraz dla odmiany mantrą jest półgodziny.
tak - nadszedł czas i na nocnik. w Rosji istnieje coś na kształt - jak to nazywam - 'kultu nocnika'. lepiej się nie przyznawać, że półtoraroczne dziecko jeszcze nie używa tego wynalazku. mamy na naszym placu zabaw były wręcz przerażone, że 'my jeszcze nie'. ALE JAK TO?!!!!!!???!! panie na wyścigi chwalą się jak to np. Pietia w wieku 7 miesięcy 'pięknie siusiał do nocniczka', a Diana (typowe, staroruskie imię) to od 6'tego miesiąca nie używa pieluch. sposobów na przyuczenie jest wiele, a co jeden to bardziej ekscentryczny. a to 'podlewanie' krzaczków, a to sadzanie na wannie, czy spanie nago, że o lataniu na wakacje z nocnikiem i ściąganiu majtek nieopodal huśtawki nie wspomnę.
ekstra. człowiek niedoświadczony i głupi nasłucha się takiej propagandy i dawaj zmuszać Bogu ducha winnego Wrednego do siedzenia. a Wiewiór niegłupi, swój rozum ma i odnosi się do procedury z 'pewną taką nieśmiałością'. całe szczęście, że po kliku dniach walki z wiatrakami mamusia poddaje się i wraca do pampersów.
tak było w wakacje. nie wiem, co konkretnie natchnęło mnie do prób nocnikowych zimą, ale niech moc będzie ze mną. pociesza mnie, że nikt z dorosłych (przynajmniej tych zdrowych) nie sika w gacie, a więc da się tego nauczyć. po prostu każdego w swoim czasie. jak nie teraz, to później. i nie za każdą cenę. bo ja chyba jednak nie lubię 'prezentów' na podłodze. nie - ZDECYDOWANIE 'NIE lubię'.

Brak komentarzy: