MOSCOW CITY, RUSSIA

środa, 4 marca 2009

blood on the dancefloor

dzis 'wielki' dzien. pierwszy raz ide na slynne tancy Mishy. wiecie- te, od ktorych wszystko sie zaczelo ;)...ehhh!!! to juz rok. a raczej rok bez ... 4 dni, jak przyjechalysmy do Rosji pierwszy raz. i kto by pomyslal.
taaak - ja juz Mishe w akcji na parkiecie widzialam. tak. ale dzis to ja mam sie pocic. i jakos tak ... no mam malego stresa. a jak sie okaze, ze moj talent oscyluje miedzy 'brak', a 'my juz pani podziekujemy'? i to po rusku.
aaa, musze jeszcze zdazyc do ksiegarni po koleja czesc "Confessions of a Shopaholic" po rusku. wciagnelo mnie, musze przyznac. lekture szczerze polecam - lekka, zabawna ksiazka - cos a'la Bridget Jones. ale film - wrecz przeciwnie!!!! wlasnie ogladam - nie warto!!! jakis taki plastikowy i latwy do przewidzenia. a szkoda.
no dobra- dzis juz chyba nie zdaze po ksiazke. ja, jak czegos nie zaplanuje na rano, to potem...

Brak komentarzy: