MOSCOW CITY, RUSSIA

poniedziałek, 2 marca 2009

nasza Rasha, czyli Dom 2




































































juz w domu... znaczy domu 2. tak w zartach nazywamy Moskwe.

podroz poslubna - tak to sie chyba nazywa, prawda? :D lato w srodku zimy. i najwazniejsze- SLONCE!!!!! nawet nie temperatura- 25 w ciagu dnia i 15 noca, ale wlasnie to slonce :)))

piasek, lezaki, parasole przeciwsloneczne.... woda w kolorze turkusowym - jak na zdjeciach z katalogow biur podrozy. tam czlowiek odpoczywa przez duze O. hmmm - ja to nie bardzo mialam od czego, ale dobra... tak wiec Misha Odpoczywal, a ja ... ja sie opalalam, plywalam i .... jadlam :>

tak - jak chomik jakis. jakbym nigdy w zyciu jedzenia nie widziala. taaak -tylko ja moglam pojechac do Egiptu bez srodkow typu Loperamid... do teraz nie moge niczego normalnego zjesc. i tylko pic, pic, pic... wode. bo na herbate juz patrzec nie moge. jaki z tego moral? hmmm ..pouczajacy, zeby nie powiedziec oczyszczajacy. doslownie.

w calym Sharm slychac prawie wylacznie ruski i angielski. wloski tez nie jest rzadkoscia. chociaz... tamtejsi, bijacy rekordy nachalnosci, handlarze potrafia powiedziec zdanie w kazdym chyba jezyku swiata. serio - gdy powiedzielismy, ze jestesmy z Polski - oni : ' Jak se masz?'!!!! grrr!!! w Chinczykow nie uwierzyli...ciekawe dlaczego :DDD. musze szczerze przyznac, ze sa w 99 % bezbledni w rozpoznawaniu po wygladzie... ale to w przypadku Rosjan nie jest wcale takie trudne- szpilk i kapiace zloto to standard wsrod turystek ze wschodu. my w naszych trampkach wpasowalismy sie gdzies miedzy Francuzow i Anglikow.

ale ale - Polki tez byly!!!! a jakze. na statku przedostatniego dnia, kiedy nurkowalismy (tzw. snorkling :PP). sprytna, pchajaca sie wszedzie panienka we wsciekle rozowej sukience (lub nieco dluzszym topie, jak kto woli) i jej maslane oczka do instruktora + jej mamusia wpatrzona w nia jak w obrazek. czemu My tacy jestesmy za granica? no czemu? pozostali uczestnicy rejscu patrzyli na jej umizgi zniesmaczeni, a ja zrezygnowalam z 'ujawnienia sie'. ....
zabawne - tydzien spedzony w Sharm zlal sie w jeden wielki dzien. i wszystko wydaje sie byc juz dzis tak nierealne... wysiadajac z taksowki na lotnisku wdepnelam w bloto po kostki i ...poczulam sie jak w domu :) domu 2.
..... но все-таки она наша - Наша Раша.....







2 komentarze:

Anonimowy pisze...

tylko jedno słowo mi przychodzi do głowy: mniami!Pełen pozytyw ;)

Anonimowy pisze...

Super zdjecia i na pewno podroz sie udala:)))) ciesze sie,ze jestescie taaaaacy szczesliwi:):***