MOSCOW CITY, RUSSIA

wtorek, 24 marca 2009

na rozstaju drog

w mojej pozornej stablizacji pojawiaja sie coraz to nowe pomysly na to, 'co dalej'. niektore zostana pewnie na zawsze w sferze marzen, ale inne - hmm! no ja to nawet chyba mam potencjal :) ale pisac nie bede, bo mi jeszcze ktos ukradnie pomysl ;))
w domu 2 zimno- nie ma cieplej wody, slonce zaszlo. zima walczy z wiosna. a ja z lenistwem. od tej zimy starly mi sie rekawiczki i musze je zacerowac. kupienie nowych okazalo sie ponad moje sily- nie dam 90 zl za pare kordonkowych szmatek :). co? nie walcze z kryzysem? walcze, ale nie ulegam panice i zludnemu poczuciu, ze 'poki jest, to trzeba brac' :) gadam od rzeczy.
tutejsze dziewczyny rzeczywiscie na sile lansuja wiosne spodniczkami-paskami i brzuchami na wierzchu, podczas gdy normalni ludzie poprawiaja szaliki i marza o cieplej herbacie.ale podobno od 1ego ma byc cieplo- 5 stopni - to juz przeciez upal!!!
dzis 24'ty, wiec juz rok od mometnu, kiedy poznalam Mishe. mojego tzw 'meza', ktory nie ma czasu nawet zarowki wymienic :>. wyczuwam ironie we wlasnym glosie. czyzby?
no nie- znowu zagotowal mi sie rosol!!! stoi nad tym czlowiek, prawie sie do tego modli i ... na sekunde odejdzie - buuuum!i myj czlowieku rozgrzany palnik, zeby nie smierdzialo spalenizna.
a w sobote podobno impreza u Garetha - kolegi Mishy z pracy. ogoreczki, losos i ...eee.. wodeczka. bbbb.. niedobrze mi!

Brak komentarzy: