MOSCOW CITY, RUSSIA

czwartek, 12 marca 2009

czasem slonce, czasem deszcz

nie- tym razem nie chodzi mi o Petersburg ;)
moskwa- zwyczajny czwratek, jak kazdy inny. tyle, ze tym razem jedziemy skladac papiery do kolejnego urzedu - Rosja jednak mnie nie chce. po polgodzinnym oczekiwaniu okazalo sie, ze koledujemy do zlych drzwi. aaa!!! no dobra - i tak nie jest zle. tylko 4 osoby przed nami. oczekiwanie dluzy sie w nieskonczonosc, tymbardziej, ze ... Zalatwianie potrzeb fiziologicznych nie wchodzi w tym budynku w gre - albo 'trzymasz', albo ... lecisz do toi'a pod stacje metra. heh - co najdziwniejsze, tam wszedzie pachnie tak, jakby ... Sami wiecie. wilgoc, waskie schody, brak krzesel dla oczekujacych petentow, okna szczelnie zatakne kocami- koszmar jakis. a standardy dla inwalidow? haha- przeciez to Rosja!!!! tloczacy sie wszedzie Ormianie, Gruzini i Bog wie kto jeszcze. i ja.
kiedy przychodzi nasza kolej urzednik -chlopak w rozowym sweterku z Zary- nawet sie do nas nie usmiecha - nawet 'dzien dobry' nie uswiadczysz. no dobra- ucz sie czlowieku pokory. stosunek 'Rozowego' zmienia sie, kiedy mowie mu, ze jestem Polka. cos na ksztalt usmiechu miga na jego twarzy. odpowiada juz grzeczniej, nawet cierpliwie podpowiada i poprawia bledy w ankiecie. okazuje sie, ze oczywiscie brakuje nam z polowy swistkow, ale co tam. wbita do glowy uprzejmosc i grzecznosc robia swoje - na koniec 'Rozowy' nawet idzie sprawdzic, czy rzeczywiscie wszystko nam powiedzial i potem mowi swoje 'dosvidaniya'/ ufffff!!!! kiedy wychodzimy jest 11, 20 - znaczy,ze przyjmuja dopiero 1,5 godziny , a 20'ta, kiedy koncza tam roboczy dzien, wydaje sie byc tak daleko!!!!
w kawiarni Misha wyjasnia mi, ze Rozowego 'udobruchala' nie tyle moja deklaracja polskosci, a to, ze NIE JESTEM GRUZINKA. podobno wygladam tak, jak one. czy to byl komplement ?:DDD

Brak komentarzy: