MOSCOW CITY, RUSSIA

poniedziałek, 28 października 2013

I'm the wonderwoman let me go get my ropes

od kilku dni łeb mi pęka, ale specjalnie mnie to nie dziwi, jako że mamy tu w Mordorze temperaturowe szaleństwo: ponad 10 stopni. nie powiem, miło, bo kiedy już zacznie się zima, to potrwa pewnie do kwietnia/maja. gdybym tylko nie miała głowy czułej, jak barometr!!!
tak więc najchętniej zostałabym w łóżku i chowała się tam przez najbliższe kilka miesięcy. niestety, albo właśnie 'stety', nie mogę sobie na taki luksus pozwolić. ktoś przecież musi sprawić się z codzienną litanią domowych obowiązków. czy mu (patrz: mnie) się chce, czy nie. w krasnoludki już od dawna nie wierzę, nikt za mnie się tego nie podejmie i wreszcie: ileż można udawać, że się bałaganu nie widzi? właśnie.
do tego, jak na ironię, dziś jest ten dzień, kiedy wszystko mi z rąk wylatuje. bilans poranka? rozbity talerz, wylane i przypalone mleko, ekspres do kawy cały oblepiony fusami i zafarbowane pranie. dobra jestem, nie? a jeszcze nie ma południa, ha! aż strach się bać, co będzie dalej.
hmmm, a może by tak nie gotować obiadu? tak na wszelki wypadek.
lepiej: NIC więcej nie robić!
no co?!!?! strzeżonego Pan Bóg strzeże.

Brak komentarzy: