MOSCOW CITY, RUSSIA

sobota, 19 października 2013

All You Need Is Positivity

nigdy nie byłam rozrzutna. no dobra: przesadnie rozrzutna. pracowałam w tych dawnych, zamierzchłych czasach, kiedy na świcie nie buszowały Wiewióry i wiem, ile 'warta' jest każda złotówka. jasne, że zdarzało mi się kupować za dużo (głównie w szmateksach, ale to też wydawanie pieniędzy) i rzeczy nietrafione. szał zakupów to zdecydowanie nie jest dobre lekarstwo na depresję. cieszy mnie to, że okres poprawiania sobie szmatami nastroju mam za sobą.
oczywiście nadal nie jestem tak zupełnie 'czysta', bo nadal przesadzam z zaopatrzeniem Wrednego, ale staram się to kontrolować, a nadwyżki odsprzedaję koleżankom.  Panu Bogu świeczka, a diabłu ogarek. ha!
ostatnio 'zupełnie przypadkowo' znalazłam się w centrum handlowym.swoje kroki skierowałam przezornie na dział damski, żeby mnie na dziecięcym nie kusiło. tak sobie oglądam to i owo próbując nie dostać palpitacji serca na widok cen, a tu nagle rzuca mi się w oczy torebka. zdecydowanie jeszcze zyskuje przy bliższym poznaniu, cena też w miarę, ale i tak muszę się wstrzymać, bo takie wydatki konsultuję z Mishą. wracam do domu i czekam podekscytowana na Pana Męża. od progu zaczynam mu ćwierkać z miną Kota ze Shreka, że 'torebka, że piękna, że duża'. Misha patrzy na mnie bez zainteresowania, po czym mówi:
- przecież masz DWIE.
- ........!!?!?! (ja)
taaak. to je facet - tego nie ogarniesz.


Brak komentarzy: