MOSCOW CITY, RUSSIA

niedziela, 23 sierpnia 2009

pod niebem sufitu

droga do Moskwy - spaaaaać!!!
niebo nad Białorusią

senna i zmęczona. latanie nigdy nie było moją pasją, a teraz stało się męczące. dwa starty i dwa lądowania to nieco za dużo, jak na mnie i Fasolkę.
Do Szeremietievo, moskiewskiego lotniska jedzie się szybką koleją (foto 1). 30 minut i odprawa. z nerwów zapomniałam ściągnąć pasek i zegarek przechodząc przez bramkę. o dziwo nikt mnie za to nie zabił. haha. za to w Wawie dokładnie mnie 'obmacano' i wypytano, który miesiąc itd. bardzo nieprzyjemne uczucie- stać w rozkroku i czekać, aż celnik wymaca twoje kieszenie, po to by dowiedzieć się, że masz tam papierek po gumie do żucia. to sreberko - wiecie. a ono piszczy.
hala przylotów oznaczona koszmarnie - zgubiłam się z dwa razy. do tego tłum ludzi (gdzie ich wszystkich nosi!!!), pełne kawiarenki. wszyscy porozbierani - sandały, koszulki. a ja 4 godziny wcześniej chodziłam po Moskwie w kozakach. serio. jak to ujeła Marzena- przyjechałam do ciepłych krajów.
a nad Moskwą chmury w kolorze jogurtu truskawkowego .... szkoda, że baterie w aparacie się rozładowały... prawie czułam ich smak :)

Brak komentarzy: