MOSCOW CITY, RUSSIA

czwartek, 6 sierpnia 2009

pranie, herbata i Guy Richie

co dzien ta sama karuzela - sprzatanie, gotowanie, pranie. rano nie mam nawet czasu wypic herbaty. jakiez to... zyciowe. przynajmniej dzis wyszlo slonce i jest nadzieja, ze bedzie cieplej niz wczoraj. choc teraz to zimnawo nieco.
pozniej: zmeczona jak ...ciezki fiks. spacery w Moskwie sa jednak bardzo meczace - lece z nog. niby jeden przystanek piechota, ale odleglosci nie te, co u nas - nie ta skala. i coraz wiecej ludzi w metrze. powoli koncza sie wakacje, prawda?
ehhh- jednak podziwiam Rosjanki- ja bym nie umiala 'tak' chodzic na szpilkach. i to baaardzo wysokich. na codzien. w takich, wiecie, klapeczkach z jednego paseczka. i trzeba oddac uczciwie, ze sa bardzo zgrabne w wiekszosci. zgrabne, ale zle zrobione. w sensie ubioru, makijazu, dodatkow. troche bazarowo, troche remizowo, z dodatkiem miss Ziemi Koziowolskiej.
a ja, miss ziemi krk-moskiewskiej, gotuje Mishy kolacje. w starym dresie (back to basic?), poplamionym tee-shircie i kapciach. no haute couture normalnie :)

Brak komentarzy: