MOSCOW CITY, RUSSIA

sobota, 1 sierpnia 2009

po-ranki

nasz obiad
Gienio i Plac Czerwony

poranki bywaja ciezkie. nawet, jesli nie boli glowa (puk puk w niemalowane). hmmm - tydzien temu byl slub - juz tydzien temu. az sie wierzyc nie chce. moze dlatego, ze wpadlam odrazu w drugi swiat - patrz wielka, spocona od upalu Moskwa.
registarcja zalatwiona, wiec mozna pojsc na wiekszy spacer bez obaw, co bedzie, jak Cie zlapia. hahah :)ale jakos tak leniwie sie zbieramy. trza by meza pogonic. zdecydowanie :)


pozniej:

Plac Czerwony zaliczony - w upale i z tlumem turystow i par mlodych. nawet zal sie zrobilo, ze swojej sukni nie przywiozlam - zamiast ze Szczurkiem fotografowalabym sie z mezem - jeszcze raz :)
tzw.wyprowadzanie Marii na spacer zakonczylo sie wizyta w sklepie i ...moim snem. Misha dzis gotowal- salatka Oliwie z ksiazki kucharskiej od Ani i Kuby. dzien leniwy i lepki od temperatury.
a teraz kolejna dobra decyzja- nie idziemy nigdzie. i dobrze- od godziny szaleje burza z gradem. ulicami plyna rzeczki, a deszcz umyl nam okna. Moskwa spowita chmurami - cos mi to przypomina- czyzby zime? oooo powoli wychodzi slonce :), a jednak mamy sierpien. juz sierpien... время течет...все течет ... :)

Brak komentarzy: