MOSCOW CITY, RUSSIA

niedziela, 30 sierpnia 2009

landshaft

kropla w morzu
winn'y krzew
sobota w Suchej upłynęła (sic!) pod znakiem wody. deszcz lał nieustannie o 9'tej do 14,20, kiedy to wsiedliśmy do pociągu. pogoda opłakała koniec wakacji? hmm - może i tak. w pociągu tłum, my mokrzy do majtek - całe szczęście znaleźliśmy dwa miejsca. no ale, czego oczekiwać - ludzie nie wykładają bagażu na półki, tylko kładą obok, na siedzenie. super. jeszcze się nie zniżyłam do używania Fasolki, jako karty przetargowej - owinięta w kurtkę przeciwdeszczową dobrze ją maskuję.
zaraz zabieramy się do pieczenia ciasta z borówkami. okazało się, że nikt nie ukradł z krzaka naszych, amerykańskich i zebrało się tego z 1,5 kilo. pajączków i innych robaczków nie licząc :). aż ślinka cieknie - ciepły, domowy placek z pinką.... mmmmm!!!!
ciekawe, czy spodoba się Fasolce?

Brak komentarzy: