MOSCOW CITY, RUSSIA

niedziela, 2 sierpnia 2009

cola i kawa

bo sennosc nas ogranela wczoraj i do dzis nie przeszla. choc dzis Dzien Desantnika i pelno w metrze pijanych zolnierzy, jakos nawet ich wrzaski nie sa w stanie podniesc mi cisnienia.
ufff- mielismy gosci - siostra mishy przyprowadzila Sashe - synka. jest poprostu boski i wyglada jak laleczka. i ma niespozyte sily - nie usiadl spokojnie ani na chwile. nasza Fasolka odstawila pokaz zazdrosci i kopala jak szalona - madre dziecko, prawda? :D
zwienczenie dnia - zakupy na caly tydzien w Ashanie przeszly nader spokojnie. mimo kupy rzadnych jedzenia i papieru toaletowego ludzi. moja jedyna zachcianka - pomidory i szprotki; Misha jak rasowy facet skupil sie na piwie i ozywil wyraznie przy parowkach. ehhh. chleb i inne bardziej 'doczesne' produkty to nie meska bajka. proszek do prania? a co to takiego?proza zycia ot i co. a papier toaletowy tez nieglupi wynalazek.
podobnie jak kanapka z masdamerem i ogorkiem kiszonym .... jakby kto pytal to Fasolka jest glodna ;)

Brak komentarzy: