MOSCOW CITY, RUSSIA

czwartek, 20 sierpnia 2009

anty-lato

u nas juz jesien. ponura, deszczowa, zakatarzona. a RMF trabi i upale w PL. grrrr!!!!!!!!!!!!! ironia losu?
wczorajszy dzien minal pod znakiem migreny - niestety... powtorka z rozrywki. mielismy isc na kursy dla przyszlych rodzicow, ale nie wyszlo. czasem mam wrazenie, ze im wiecej planuje, tym gorzej z wykonaniem. czas przecieka mi przez palce. Misha podtrzymuje mnie na duchu i twierdzi, ze i tak bym byla juz na macierzynskim - 8'my miesiac. pewnie ma racje. a tak- pracuje na pelnym (z kopka mozna rzec) etacie zony: cos a' la mutacja odkurzacza/zmywarki/pralki/ kuchenki gazowej/+ ______ (miejsce na inwencje tworacza) w jednym.
pozniej:
Moskwa - jesli dobrze zarabiasz, to wyda Ci sie piekna, wciagajaca i bedziesz ja dobrze wspominac. ja nie moge narzekac. naleze -dzieki Mishy- do tych, ktorych stac na zakupy bez kalkulatora i zastanawiania sie, czy starczy do pierwszego. choc wrodzona sklonnosc/przyzwyczajenie do oszczedzania nie pozwala mi wywalac kasy na lewo i prawo. ale moge isc na kawe do Starbucks (30 zl), kupic sobie cos do ubrania (sic!!!) itd. ale jest wielu, ktorzy znajduja sie 'za szyba' kawiarn, sklepow i taksowek. pierwszy odruch- pomoc, rzucic im kilka rubli. tyle, ze .... wielu z nich to oszusci. naciagacze. zlodzieje poprostu. a jak sie do tego ma miekkie serce? nijak. w Moskwie nie czuje sie sercem. tu sie biegnie z tlumem.

Brak komentarzy: