MOSCOW CITY, RUSSIA

czwartek, 18 czerwca 2009

moje boje

w rubryce 'zawód' powinnam wpisywać 'wojowniczka'. nie pamiętam dnia, żebym nie musiała walczyć z biurokracją.
teraz np. nie mogę iść wymienić paszportu, bo USC nie przysłał mi n-tego dokumentu, że zmieniłam nazwisko. łzy bezsilności szybko wysychają i człowiek ma po prostu ochotę ich wszystkich powyduszać. jak jakiś sen chorego człowieka - poczcie zajmuje dostarczenie priorytetu nie dzień, a dwa ...tygodnie. no po co się spieszyć? grrrrrrrrrrr rrrrr!
hmm - do czego ja się właściwie tak spieszę? do paszportu = wizy = wyjazdu do Moskwy? może zwariowałam? możliwe - powoli do mnie dochodzi, że rozwiązania tzw.'tymczasowe' są najtrwalsze...że może '3 lata' to tylko taka umowna przykrywka dla ..całego życia? czy ja mam tam dzieci wychowywać? starzeć się? mam już nawet wizję - ja z laseczką w Aszanie :>
ciemność widzę ... ciemność!!!!
później:
dziwny dzień.były już łzy, prawie kopanie pralki i prawie omdlenie. lepiej mi się było dziś nie nawinąć pod rękę - gryzłam. no dobrze mi idzie! :>

Brak komentarzy: