MOSCOW CITY, RUSSIA

niedziela, 31 maja 2009

" na odległość uczą kochać się "

to o nas. bo kiedy człowiek zaczyna mieć odrobinę za dużo czasu i myśli, to nie zawsze 'do'myśli się czegoś dobrego. i nie chodzi o to, że mi się nudzi i nie mam co robić.
z jednej strony czuję, że powinnam być teraz z nim, a z drugiej - Mish pracuje teraz po 11 godzin dziennie. plus dojazd. pewnie czułabym się baaaaardzo samotna. heh ... dylematy.
czy ja już pisałam, że zamówiona przez nas wersalka - a raczej narożnik - okazał się .... nie tak. z narożnikiem wszystko ok, tylko nasza winda w bloku jest za mała. ale to jeszcze nie wszystko - do przedpokoju też by nie weszli - za wąskie futryny. hmmm - a ja myślałam, że tylko ściany mamy krzywe :) myliłam się. w sumie to sytuacja jak z filmów Barei. całe szczęście, że dało się to odkręcić. i kierowniczka salonu nas pocieszyła- w nowych blokach też się to często zdarza. chociaż to akurat powinno dać do myślenia. budowniczym.
a poczta polska to ___________________. epitety możecie dopisać sami. już dwa tygodnie idą nasze zaproszenia na ślub - wysłane oczywiście tzw. priorytetem. w takiej sytuacji można jedynie:
a) wręczać osobiście, te, których jeszcze nie wrzuciłam do skrzynki.
b) zachować stoicki spokój i dystans - są jeszcze dwa miesiące, nie? :)
wybieram bramkę numer dwa - postanowiłam się wznieść ponad 'to' i nie denerwować byle czym. i byle kim. zostanę w swojej piaskownicy :)

Brak komentarzy: