MOSCOW CITY, RUSSIA

czwartek, 28 maja 2009

szklana pogoda

prawie jak w Bolliwoodzkim filmie- czasem słońce, czasem deszcz. sama już za tym nie nadążam. ratowanie się kawą odpada, więc pozostaje mi tylko herbata. i to nie zielona :(.
dostałam prezentację z fotkami z Rosji. eh - jednak trochę za tym tęsknię. za Moskwą - tą ogromną betonową wsią. choć przypływ uczuć zawdzięczam pewnie bardzo odległej perspektywie ponownego wyjazdu w tamtym kierunku.
idę/ wlekę się (właściwe podkreślić) po herbatę do kuchni. może załapię się na jakieś truskawki?
tak- jestem recydywistką- nie mogę bez nich żyć. ale się ograniczam :>
Mish jeszcze nie dostał mojego listu - co z tego, że wysłałam go dwa tygodnie temu? co oni tam tak długo sprawdzają? hmmmmmmm. to raczej pozostanie zagadką. oby w końcu przyszło, prawda? :)
a może oni się boją świńskiej grypy? jeśli tak, to nasza pluszowa Świnka ma przechlapane ;).
poczytam sobie "Diabeł ubiera się u Pardy" po rusku. wczoraj dawałam korki i doszłam do wniosku, że pozytywistką to ja nie jestem - praca u podstaw to nie dla mnie. no czemu oni w tych szkołach tak olewają rus..rosyjski? przecież język wroga trzeba znać, nie? :) no dobra- wroga i kochanka :)

Brak komentarzy: