MOSCOW CITY, RUSSIA

piątek, 15 maja 2009

po emerycku

wstaję rano i budzi mnie gruchot zrywanego pod oknami chodnika. dość porządny gruchot, jak mam być szczera. i wcale nie uspokaja się z czasem, bo kiedy prasuję koło 12'tej, nie słyszę nawet radia za plecami. hmmm. ale o 10'tej cisza- czas na herbatkę i kanapkę, bo pety palą cały czas.
pogoda dziwna - w słońcu upał, a w cieniu człowiek tęskni do rękawiczek. i tak od tygodnia. można zgłupieć przy ubieraniu. rozbierać się z kurtki w południe, czy do tego południa zamarznąć? ale dylematy, co? :)
i te wszystkie witaminy (zestaw, magnez(s), jod, sód) - czuję się jak w domu spokojnej starości, a może nawet gorzej, bo moja Babcia zażywa mniej leków niż ja. hmmm - daje do myślenia. a - plus torba ziółek przeciwko migrenie. aaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!
ale za to paszport wymienię bez problemów :) - że zacytuję Marcinkiewicza - 'Yes! yes! yes!!!'

Brak komentarzy: