MOSCOW CITY, RUSSIA

wtorek, 1 grudnia 2009

sinusoidalnie

kiedy człowiek ma nadzieję, że już już będzie dobrze, że wchodzimy na dobre tory - bach. wczoraj spała jak w zegarku szwajcarskim, dziś- jak w ruskim :>. znaczy różnie. próbuję nie zwariować i tłumaczę sobie, że to może przez pełnię. a więc dziś lekko w dół.
ale wiem, że nie jestem sama. i to krzepi. gdyby nie mama .... eh, nie warto nawet mówić.
a w skrzynce list od Csilli. i aż ciepło się na duszy robi.i ze wzruszenia moczę łzami główkę Wiewióra, co mu się wcale nie podoba. żałośnie postękuje i wypluwa smoka. to jej 'jedyny przyjaciel', gdy mama ociąga z karmieniem, albo coś ją boli.
nasz mały człowieczek. trochę, jak lalka, ale już z charakterem i potrzebami.
i jakoś tak niepostrzeżenie przyszedł grudzień.nie chce się wierzyć. może przez tę pogodę? a może przez Wrednego? nie umiem dokładnie powiedzieć.
i już choinki, i mikołaje i jemioła.
i mały Elfik w koszyczku. Święta to czas cudów. zdecydowanie.

Brak komentarzy: