MOSCOW CITY, RUSSIA

wtorek, 8 grudnia 2009

kap, kap, płyną łzy

mamy za sobą pierwszy spacer. nawet odpukać, poszło dobrze. najedzony pod korek Turkuć Podjadek wytrzymał krakowskie wertepy i rozryczał się dopiero w windzie. dobre i to. i zebrał entuzjastyczne 'recenzje' sąsiadek ;).
niestety nie polubiła mechanicznej pozytywki. w sumie, to się nie dziwię - melodyjka koszmarna. ale może da się przekupić wibracją ;). tak tak - taka mała, a już ma swój wibrator (a serio mówiąc: dzieciom pomaga wibracja przy bólu brzuszka i kolce). i kropelki przeciw wzdęciom - niestety.
teraz widzę, że Misha miał rację. trzeba było założyć nowy blog. bo to już definitywnie nie jest życie Mani w Moskwie. zrobiłam się monotematyczna, co pewnie jest zrozumiałe. jeśli mam jakieś 'złote myśli' w innej dziedzinie, nie mam najzwyczajniej w świecie czasu ich zapisywać, a potem zapominam.

Brak komentarzy: