MOSCOW CITY, RUSSIA

wtorek, 29 września 2009

i gotta stay true

i po weekendzie. intensywnym i heh, ostatnim takim w obecnym stanie rzeczy. wszystko załatwiliśmy i to jest plus. na minus wychodzi to, że żyję zbyt intensywnie i wg lekarki czas obniżyć tempo, jeśli nie chcę wylądować w szpitalu. nie chcę. więc zwolnię.
w czasie drzwi otwartych na porodówce (hmmm, widać nie tylko salony samochodowe je urządzają) okazało się, że mój pomysł na poród (zasnę i obudzę się z dzieckiem u boku) nie jest ani nowy, ani oryginalny. tak, jak podejrzewałam :). i wszędzie dzikie tłumy - czyżby wszyscy zdecydowali się na dzieci w tym samym czasie? nie ma to, jak dobrze trafić, co?
na czas przyjazdu Mishy zarzuciłam czytanie książki żony Johna Lennona. interesująca pozycja, polecam. mogę nawet pożyczyć, jeśli nie straszny komuś język - jest po rosyjsku. dobrze chociażby 'liznąć' czegoś, co naprawdę kręci Mishę. on wie o Beatles'ach wszystko. ja nie wiedziałam nic. teraz mam choć blade pojęcie о чём речь. jasne, że jednostronnie, ale zawsze coś. i czas poszukać na YouTube. ...

Brak komentarzy: