MOSCOW CITY, RUSSIA

poniedziałek, 21 września 2009

a girl like me

optymizm.spokój spłynął na mnie po wczorajszej wizycie u położnej. damy radę. dzieci przychodziły na świat od zawsze i będą to robić. a teraz po prostu moja kolej i już.
optymizm. narzekać byłoby /jest grzechem.
a, że ja to ja. no cóż - tak się denerwowałam przed spotkaniem, że zapomniałam karty ciąży. bardzo mądre posunięcie. w końcu lekarze po coś to prowadzą, nie? nie tylko dla kolorowej okładki :P
ok, czas na ćwiczenia. trzeba Fasolkę przyzwyczajać do ruchu.
później: heh, kupowanie ciuchów zawieszone do odwołania. a przynajmniej rzeczy zapinanych. refleksja o tyle na czasie, że dziś w przymierzalni w indyjskim bluzka ...eeee.. eksplodowała na biuście. znaczy guzik. a to L'ka była. gdzie te czasy, kiedy byłam mniej ....hmmmm... gabarytowa, co?
czas zebrać myśli. i odebrać jutro pasztet...... tfuuuuuu!- paszport :)

Brak komentarzy: