MOSCOW CITY, RUSSIA

poniedziałek, 22 lutego 2010

starDUST

czas na wiosenne porządki. nie tylko w szafie mojej i Ol'a, ale także w ... głowie. przyszedł czas na podejmowanie decyzji 'co', 'gdzie', 'kiedy',czyli tych z serii 'życiowe'. odkładane coraz dalej i głębiej w zakamarki podświadomości, wyrwały się teraz na pierwszy plan.
Mish bawi się właśnie z Turkuciem, a ja staram się nie przeżywać już jutrzejszego pożegnania. i tego dziwnego uczucia, że znów jestem z wszystkim sama. a to nieprawda.
wiem - jestem silna, dam radę. wiem. wiem. wiem....
tak sobie myślę, że jest jednak coś, czego mi brakuje. to tupet. bo pochlebiam sobie, że tzw. 'jaja' mam. chciałabym umieć nie peszyć się, gdy trzeba coś trudniejszego załatwić. nie być taką cholernie poprawną. i heh... powiedzieć wszystko, to, co sobie zaplanowałam bezczelnej babie z 'Venezii', a nie tylko połowę i to prawie pod nosem.
co niniejszym uczyniłam na blogu.

Brak komentarzy: