i znów stan standardowy: Mania w Krk, Misha w Moskwie. małżeństwo korespondencyjno - weekendowe.
u nas wiosna pełną gębą, a tam... rekordowe opady śniegu. dwie godziny samolotem i wita całkiem inny świat. dziś nawet nieśmiało wychynęły pierwsze odważne w szpilkach i balerinach. taaaaaaaaaaak. definitywnie czas przewietrzyć mole ...eeeee, znaczy szafę.
a na parapecie bukiet białych tulipanów przypomina mi, że za dwa tygodnie znów się zobaczymy z Mishą.....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz