MOSCOW CITY, RUSSIA

niedziela, 30 stycznia 2011

I got a big ego, such a huge ego !

znów na fali pozytywnej energii - dziecko cudownie ozdrowiało (puk puk!) - radujmy się wszyscy! nic tak nie nastraja na plus, jak 36.6 na czytniku termometru. i jeszcze uśmiech prezentujący uroczą szparę a'la Karolak między górnymi jedynkami.
i nic to, że sama przesiadłam się na Gripex max, bo cholerstwo z Aleksy spełzło na mnie. tygodniowy stres zrobił swoje i czuję się niewyraźnie. nie ważne - nic mi nie będzie - jak mawiał Szwagier, złego diabli nie biorą.
dziś też pierwszy raz zrozumiałam, że powtarzanie jak kataryna działa! do tej pory wydawało mi się, że gadam jak kretynka -wszystko w dwóch językach i do znudzenia. staram się mówić najpierw po polsku, potem po rosyjsku to samo. dziś jakoś się zagapiłam i wypaliłam frazę tylko po rosyjsku, a Wiewiór poszedł i zrobił dokładnie to, co chciałam!!!!!! mam ochotę krzyczeć jak Marcinkiewicz YES! YES! YES!, tyle, że to ... kolejny język... chwilowo ręce mi z majtkami opadają przy dwóch. wieczorami mam ochotę nie mówić wcale, nie mówiąc już o myśleniu.
moja mama ma rację - na tak zwany błyskotliwy sukces pracuje się ... latami :)

Brak komentarzy: