MOSCOW CITY, RUSSIA

sobota, 15 stycznia 2011

opowieść o tym, jak Wiewiór dom w perzynę obracał

Wiewiór, gdyby oczywiście mógł, łaziłby i po suficie. a że nie może - co oczywiste, bo latać dzięki Bogu nie umie - demoluje inne dostępne powierzchnie. na tym etapie rozwoju jest jak hybryda szarańczy z mrówkami faraonkami (jak już pisałam ...chyba): wszędzie jej pełno, a nadążyć za nią trudno. bo komu dorosłemu by przyszło do głowy chować się pod fotelem (jakieś 15 cm przestrzeni wolnej), używać jako stołeczka odwróconego garnka (nie dbając o jego zawartość), lub dla przyjemności wyjąć z umywalki sznur wylewający właśnie wodę z pralki? eh... przykłady mnożą się w mojej głowie jak króliki i każdy - po czasie oczywiście - wywołuje uśmiech na twarzy. najgorzej, że karcąc rogatą duszę muszę zachować powagę - uśmiech i zakaz = sprzeczny przekaz.
dobra - koniec kazania na dziś. jutro przecież muszę skoordynować wyjście do kościoła, gotowanie dla Wrednego i wizytę u Zoozi.
amen.

Brak komentarzy: