MOSCOW CITY, RUSSIA

wtorek, 25 stycznia 2011

back to black

tygodniowy czas mojej twórczej impotencji zbiegł się z chorobą Wiewióra. biedaczysko złapało jakiegoś wirusa i czynnie ćwiczy mnie w cnocie cierpliwości. wszyscy pocieszają mnie, że to i tak sukces, bo w sumie pierwszy raz mała jest chora, a ma prawie 15 m-cy. wiem.... i wiem też, że nie sposób ustrzec dziecko przed wszystkim. tak więc pozostaje mi tylko słuchać rad lekarza i wytrwale znosić fochy biednego małego Stworzonka.
równolegle dopadła mnie też faza na sprzątanie, której ofiarą padły moje ciuchy - skąd to WSZYSTKO się u mnie wzięło?!!!? całe szczęście, że z pomocą przyszedł mi Krejzol i zaopiekuje się tym całym dobrem doczesnym.
eh - wracam na ziemię - czas obetrzeć nos Wrednemu.

Brak komentarzy: