MOSCOW CITY, RUSSIA

środa, 12 stycznia 2011

NEW'anse

nadal porażona (w pozytywnym znaczeniu tego słowa) popularnością tego bloga, jestem winna Szanownym CzytelniKOM/CZKOM (niepotrzebne skreślić)kilka słów wyjaśnienia.
tak właściwie i pierwotnie blog został stworzony dla znajomych w celach informacyjnych. po co pisać kilkadziesiąt różnych maili o tym samym? kto chce - poczyta. kto nie - też super. od marca do czerwca 2008 i koniec. zdjęcia, wrażenia - przygoda. bez ślubów, dzieci, dylematów 'gdzie dom mój?'itd.
i tu pojawiła się miłość. nieplanowana, nie od pierwszego wejrzenia, ale jedyna i prawdziwa, która z 'Moskwa - nigdy więcej!' zrobiła 'kiedy do Moskwy?'. a potem nieco nieoczekiwanie z Dwojga zrobiło się Troje... trochę za wcześnie, bo tyle jeszcze planów, miejsc do zobaczenia no i te koszmarne wizy. pierwsze dni z Wiewiórem nie miały dla mnie nic wspólnego z -jak to ujęła Bridget Jones- 'małą różową istotką do kochania'. taaaaaaaaaaaaa. brak snu, płacz dziecka, chroniczne zmęczenie, ale przede wszystkim mój bunt i depresja. wszystko tak nowe i inne, a czasem straszne - to żywa istota, a ja nic o dzieciach nie wiedziałam. brrrrrrr!
teraz wiem i czuję, że najgorsze za mną. i mogę z dumą powiedzieć, że dojrzałam do macierzyństwa. bo ono wcale nie zaprzecza byciu przede wszystkim kobietą. dla siebie również - nie tylko mamą, ale też żoną, koleżanką itd.
tak więc tematyka bloga całkowicie się zmieniła i pewnie nie wszystkim się to podoba. ale jakkolwiek banalnie by to nie zabrzmiało czas zmienia nas i to, co dzieje się obok.
co będzie dalej - nie wiem, ale pocieszające jest to, że nikt nie wie. a więc czego się bać? :)

Brak komentarzy: