MOSCOW CITY, RUSSIA

poniedziałek, 30 maja 2011

Kitchen Nightmares

dziś znów mam nowy powód, żeby 'kochać' Moskwę, jak co roku, na początku lata, odłączyli nam na 10 dni ciepłą wodę. całkiem. na sucho. dzięki Bogu właściciele zamontowali w łazience bojler i przynajmniej kąpać się można bez obawy, że przeziębimy korzonki. nieco gorzej sprawa ma się w kuchni.
na samą myśl o myciu naczynia robi mi się niedobrze. podobnie z piecem. a tu, jak na złość, zawsze coś się wyleje, przypali lub wysypie. sama radość. nic, tylko gotować!!!! i to dwudaniowe obiady. plus kompot. i nie zapominajmy o deserze.
dobrze, że Wiewiór żyje w swoim świecie i kuchnię odwiedza tylko w porach posiłków. najchętniej wpada po ser żółty. na sam dźwięk tego słowa uśmiecha się od ucha do ucha i gładzi po brzuszku. plasterek sera jest dla niej wszystkim i nie daj boshe wypowiedzieć TO słowo na głos, lub pokazać przypadkiem po zakupach. dopóki nie dostanie - nie odpuści.

Brak komentarzy: