MOSCOW CITY, RUSSIA

niedziela, 22 maja 2011

"Tell me are you a Christian child?"

uważny Czytelnik już sie pewnie domyślił, że jestem katolikiem praktykujacym z całym dobrodziejstwem inwentarza, że tak to ujmę. nie oznacza to jednak, że wszystko mi się w tej instytuji podoba i wszystko pochwalam. zawsze jedank staram sie zrozumieć. są jednak sprawy, które wyprowadzają mnie z równowagi (eufemizm!!!!).
wczoraj na Mszy o 13'tej byłam mimowolnym świadkiem Komunii Świętej. pominę juz drobny fakt, że pędziłam do Przybytku jak poparzona, żeby się nie spóźnić, a okazało się, że jest 15 minutowy poślizg. ok. 'komunistów' było ośmioro - dziewczynki w dziecięcych wresjach sukien ślubnych, chłopcy od sasa do lasa - były i garnitury i marynarskie przyodzewki. też ok - jak kto lubi (ja nie lubię). na każdego delikwenta/kę przypadało 3 fotografujących z aparatami a'la paparazzi i 2 kamerzystów, którzy tańczyli przed ołtarzem szukając dobrego ujęcia. mamusie w szpileczkach, wydekoltowane jak na dyskotekę, tatusiowie różnie, ale także przy paradzie. oni również uzbrojeni w sprzęt fotograficzny grubego kalibru. wszystko to jednak nic w prównaniu do wrażenia, jakie zrobił na mnie ksiądz.
jak ja nie lubie takich pajaców. zamiast 'dzieci' witał serdecznie 'dzieciaki'. zamiast do 'serc' Pan Jezus miał przyjść do 'serduch' (tak się to pisze?). kulminacją były zbierane na tace 'pieniążki'. ja wiem, że do kościoła idzie się na spotkanie z Bogiem, ale jego słudzy czasem skutecznie wszelki kontakt obrzydzają.
ledwie udało mi się wysiedzieć do blogosławieństwa. czy tylko ja mam wrażenie, że nie sakrament jest ważny, a oprawa?

Brak komentarzy: