MOSCOW CITY, RUSSIA

niedziela, 29 maja 2011

You'd call me Cinderella

uffff!!! nagle zrobiło się tak gorąco, że nawet zatwardziali zwolennicy kombinezonów spacerują w szortach. ulice parują, a oddychać da się tylko w cieniu. nie chce się jeść, tylko pić, pić, pić... woda jak narkotyk. a do tego niemiłosiernie boli mnie głowa - chyba będzie burza.
wczoraj udało nam się znów odwiedzić Sad Ermitazh. tym razem jednak nici z odpoczynku na trawie - Cosmopolitan właśnie tam zorganizował imprezę 'Uciekające panny młode'. ekstra - jeszcze nigdy nie widziałam tyle kiecek ślubnych w jednym miejscu (sklepy się nie liczą). idea jest taka: wskakujesz w swoją sukienkę (jak się oczywiście mieścisz - jak nie - improwizujesz z igłą i nitką) i stawiasz się w naznaczonym miejscu. tam za darmo sesje zdjęciowe, jedzenie, bukiety itd,itp. plus oczywiście dobra zabawa w rytmie tutejszego disco - polo. zobaczyć warto.
Wiewiór polował przez cały czas na balony, które ostatnio uwielbia nie mniej niż huśtawkę. gustuje jednak tylko i wyłącznie w formach klasycznych. serduszka, pieski i inne farfocle go nie interesują. patrzy na mnie wzrokiem typu: co mi tu wciskasz - nie próbuj mnie oszukać!!

Brak komentarzy: