MOSCOW CITY, RUSSIA

sobota, 21 maja 2011

Captain Crash and the beauty queen from mars

dziś przerabialiśmy już wszystko, jeśli chodzi o pogodę: od słońca po burzę sporych rozmiarów. czasem dobrze jest mieszkać na 13'tym pietrze - widok nadciągającej ulewy to niezapomniane widowisko. szarość zamiast horyzontu - niebo i ziemia jak jedna płaszczyzna.
taki stan rzeczy to nie najlepsze warunki dla mojej grzywki. wilgoć rodem z amazońskiego buszu zamieniła ją w pożałowania godną wiechę trudną do okiełznania. z przykrością postanowiłam zakończyć jej żywot i nie podcinać do pierwszych chłodów, kiedy znów poskromię ją czapką. tak właściwie, to mogłabym sobie spokojnie założyć worek na głowę, bo i cała reszta włosów nie prezentuje się najlepiej. czy to ja chciałam lata? naprawdę?

Brak komentarzy: