MOSCOW CITY, RUSSIA

niedziela, 1 listopada 2009

jazda bez trzymanki

Pierwszy raz od ślubu byłam dzisiaj w 'naszym' kościele. wtedy był lipiec. dziś pierwszy listopada.
wychodzi, że wszystkie ważne dla nas daty przypadają na L-miesiące: cywilny - w lutym, kościelny - w lipcu, narodziny Fasolki - wypadną jak by nie było w listopadzie. L-ka to potocznie nauka jazdy. a my uczymy się życia na własnych kursach.
ale wracając do kościoła .... zabawne. w dzień ślubu idąc do ołtarza nie widziałam nikogo. z nerwów. nie zarejestrowałam kto był, a już gdzie siedział - kosmos. i jedno marzenie- nie zemdleć. a jeśli już, to jak upaść, żeby nikt nie zauważył. głupie? nie. człowiek zaczyna normalnie oddychać dopiero jak spada na niego deszcz monet i widzi znajome, uśmiechnięte twarze.
wspomnienia ... oby jak najwięcej takich - pozytywnych.
a - i jeszcze jedno słowo na 'l' - любовь. bez tego 'l' nie byłoby innych :)

Brak komentarzy: