MOSCOW CITY, RUSSIA

poniedziałek, 2 listopada 2009

coolKULKA i ________grypa

Żeby nie zwariować siedząc na mojej kochanej bombie zegarowej (patrz -: Kulka = Fasolka), spaceruję. jasne, że powoli i bardzo blisko. ale zawsze to lepsze od nerwowego czekania i wyszukiwania nieistniejących symptomów
a) porodu
b) grypy
co do wariantu nr 2, to winna jest babcia, która nasłuchała się o rzekomej epidemii i doprowadza mnie do białej gorączki (a jednak :>) ciągłymi pytaniami jak się czuję i czy nie mam dreszczy. taaaak. nadopiekuńczość - z cyklu 'jak ja, to uwielbiam'. trzeba uważać. to oczywiste. ale jak mam zachorować, to i tak zachoruję, prawda?
prace orne na dziś zakończone- umyłam włosy. proszę się nie śmiać. to wielkie wydarzenie dla Fasolki, a dla mnie wysiłek na miarę wykopania kanału. heh, normalnie człowiek tego nie zauważa - prosta, ba- banalna czynność.
gorzej, że skończyły się Kit Katy i dżem morelowy. i czym ja przekupię Fasolkę, żeby choć na chwilę przestała pływać?

Brak komentarzy: