MOSCOW CITY, RUSSIA

sobota, 2 lipca 2011

You think me rude, but I would just stand and stare

ukochany Wiewiórczy PLECAK - SÓWKA jako jedyny łup wyprzedażowy w tym roku.

nie chcę nikogo ze sobą włącznie złościć, ale w Moskwie jest teraz ze 30 stopni i nie zanosi się na rychłe ochłodzenie. tak - zawsze tak jest. jak tylko ja i moje tony letnich szmat skądś wyjeżdżamy, nastaje tam lato pełną gębą. deszcz mnie chyba po prostu lubi. o tym, że bez wzajemności nie muszę chyba wspominać.
po wczorajszym spacerze mogłabym spokojnie dorobić startując w konkursie na miss mokrego podkoszulka. zachciało mi się odetchnąć świeżym powietrzem!!! Wiewiór smacznie sobie chrapał w swoim przeciwdeszczowym kokoniku, a ja klnąc na czym świat stoi, testowałam swoje kalosze. sam w sobie wynalazek genialny. przy odrobinie szczęścia przynajmniej stopy ma się suche. a to, że spływa z peleryny na spodnie, a ze spodni do cholewki, to już insza inszość. stan polskich chodników wyklucza używanie parasola - jedną ręką nie da się prowadzić wózka bez groźby utknięcia w pierwszej lepszej dziurze. i żeby tak jeszcze kierowcy zwalniali przez kałużami, ale nie. zawsze znajdzie się idiota, który ochlapie Cię od stóp do głów brudną breją. jak nie kijem go, to pałą.

Brak komentarzy: