MOSCOW CITY, RUSSIA

piątek, 15 lipca 2011

The animal instinct

mam zamiar nieco się powyżywać w tym poście, więc 'obrońców uciśnionych' proszę o pominięcie moich dzisiejszych przemyśleń.
najpierw na tapetę idą Sklepowi Żartownisie. taki zawsze znajdzie się w kolejce przede mną i zazwyczaj nie bierze jednej rzeczy, a całą długaśną listę. zaczyna niby niewinnie od 'serka żółtego' i 'kiełbaski' (!!!!! jak ja NIENAWIDZĘ ZDROBNIEŃ!!!!!), ale potem wchodzi na obroty. sprzedawczyni to dla niego kotuś, kochanie, skarb, złotko itd. itp. w ten deseń. plus oczywiście żarty i żarciki o rozmiarach/gabarytach i zwinnych rączkach, od których reszcie kolejki więdną uszy, lub płoną policzki. wszystko to okraszone dodatkowo rubasznymi 'ho ho', których nie powstydził by się Dziadek Mróz. a - prawie zapomniałam o klu programu - pieniążkach.
kolejna kategoria to Sąsiad/ka Naturysta/ka. ja się naprawdę staram. próbuję. serio. ale jakoś mi nie wychodzi... mnie też jest gorąco. też nie mam czym oddychać. ale nigdy nie zrozumiem opalania się w bieliźnie na balkonach (w mieście). sąsiad z bloku naprzeciw uwielbia prezentować swoje 'wdzięki' w samych slipach niezależnie od pory roku. to nic, że ma biust większy, niż ja (nie, nie jestem zazdrosna:>). to nic, że wywala jedzenie przez balkon (tak, nie uznaję tego rodzaju dokarmiania gołębi). to nic, że godzinami 'nadzoruje' parking, lustrując wszystko i wszystkich wzrokiem. ostatnio bowiem Naturysta przeszedł sam siebie: syn golił go na balkonie. niestety miałam okazję to widzieć - nie zabetonuję sobie okna... chociaż z drugiej strony...
nieco przeraża mnie fakt, że coraz więcej jest ludzi, rzeczy i sytuacji, które mnie denerwują, lub wyprowadzają z równowagi. czy ja się starzeję, czy tylko powinnam nieco wyluzować? strzeliś sobie setkę, albo coś?

Brak komentarzy: