MOSCOW CITY, RUSSIA

środa, 6 lipca 2011

Just remember to always think twice

listopad za oknem nie nastraja zbyt pozytywnie, trzeba więc się ratować, jak się da. jedni jadą do ciepłych krajów, drudzy zadowalają się kinem/ shoppingiem/kawą/ batonem/_______, a jeszcze inni idą do fryzjera i pozwalają mu zaszaleć. a potem...
no właśnie. mam mieszane uczucia. nie to, żebym była specjalnie mentalnie przywiązana do swoich włosów - nie. zdecydowanie nie należę do kobiet, które latami nie zmieniają fryzury, bo 'mąż im nie pozwala'. бред. nie boję się zmian? też. włosy nie ręka, kiedyś odrosną. 'kiedyś' - dobrze powiedziane. tym razem jednak nieprędko.
pocieszam się, że do pierwszego mycia będę wyglądać PRAWIE jak wczesna Linda Evangelista. PRAWIE. a później to się zobaczy. może wreszcie zainwestuję w kapelusz? e - na pewno nie będzie tak źle. w końcu strzygł mnie niezawodny Tomek... i tyle się przy moich lokach narobił i naskakał, że trudno mi było powstrzymać śmiech (przez łzy). przecież sam mówił, że to będzie fryzurka prosta i ŁATWA w utrzymaniu. hmmmm. coś mi się tu nie zgadza.

Brak komentarzy: